/SD-Kubala_Ludwik-Stanisław_Orzechowski_i_wpływ_jego_na_Rzeczpospolitę_wobec_reformacji_XVI_wieku.djvu
STANISŁAW ORZECHOWSKI
RZECZ HISTORYCZNA
(Przedruk z Dziennika Literackiego.)
WE LWOWIE
Nakładem Karola Wilda.
1870,
LUDWIK
KUBALA
STANISŁAW ORZECHOWSKI
I WPŁYW JEGO
NA RZECZPOSPOLITĘ WOBEC REFORMACJI
XVI WIEKU.
RZECZ HISTORYCZNA.
NAPISAŁ
L.
KUBAL
A
Dr. FILOZOFJI.
NAKŁADEM KAROLA WILDA
1870.
ZARZĄD MIEJSKI w TARNOWIE
Miejska Biblioteka Publiczna
im. Juliusza Słowackiego
ul.Staszica 6-tel. 491
Z DRUKARNI E. WINIARZA .
SPROSTOWANIE
ważniejszych pomyłek, jakie się z powodu nieobecności autora
do druku wcisnęły.
Stron. 20 wiersz 13 zamiast: Krezonowski — czytaj : Krczonowski.
"
43„28„Lowiam
„w
Łowiczu.
„
53„37
„
Almabados
„
Alumbrados.
„
09„13
„
we Lwowie
„
w Łowiczu.
„
73„12
„
Ariasza
„
Ariusza.
m
„
74„
4
„
Tarnowski
„
Farnowski.
Stron. 92 wiersz 16 opuszczono po słowach: „pomimo że" czytaj: ją,
można udowodnić prawem ziemskiem ; a to dla tego nową, że każdy
system zmienia podstawę prawną.
Stron. 92 wiersz 35 zamiast: r. 1575 —
czytaj: 1573.
„
101„27
„
Herbst
„
Herbest.
Stron. 103 przypisek (*) po: et scimus certe — czytaj opuszczone:
„regibus fere omnis molestam esse civium libertatem... nos aut in per-
petuum hac libertate fruamur aut"....
Stron. 104 wiersz 22 zamiast: więc
—
czytaj : może.
„
105„34
„
obowiązki
„
obrządki.
113-14
„
Herburtem
„
Tlerbestern.
I.
Wstęp. Młodość i nauki Orzechowskiego. Wittenberga i Rzym. Pier-
wsze myśli reformy katolicyzmu. Powrót do kraju, święcenie i proces
z biskupem. Osoba Orzechowskiego. Pierwsze pisma; pierwsza bro-
szura polityczna w Polsce i mowa przeciwturcza. Wystąpienie z re-
formą, kościelną.. Treść mowy contra coelibatum. Proces i odwołanie
pism swoich; ogólna pogarda. Orzechowski broni się Diatribą. Sła-
wna mowa pogrzebowa o Zygmuncie I.
Zycie i pisma tego genialnego księdza wywarły tak prze-
ważny wpływ na umysły naszych praojców, że nie wpro-
wadzając nowego wyznania, nie mając w rękach swych naj-
mniejszej sprawy Rzptej, czysto jako prywatna jednostka:
byf powodem podwójnego przewrotu religijnego w Polsce;
systemem swym przestawił cafe królestwo na inne funda-
menta i wdrożył całemu narodowi pojęcia, które przeżyły
wieki i dotychczas jeszcze patrzą w przyszłość.
Nic dziwnego, że w kraju jak Rzpta, kierowanym przez
54 sejmików, opinia ogółu mogła wywierać przeważny wpływ
na prawo i wypadki, że człowiek z wielką wymową, zdol-
nościami, nauką i odwagą, władający piórem jak nikt pod-
ówczas, mający dużo słuchaczy i czytelników, mógł wpły-
wać na opinią swego narodu nie będąc u steru władzy, że
pojęcia jego jeźli się wcielić mogły w jedną generację, mu-
siały przejść w potomków i stać się potęgą, elementem,
którego ani swój ani wróg zwyciężyć nie potrafił.
1
2
Ten Trybun małopolski stoi dziś na przełomie dziejów
naszych i zasłania swoją osobą trzy ostatnie wieki. Jego
reforma katolicyzmu na podstawach narodowych pojęć sta-
nowi do dziś dnia pewne wymogi i że się tak wyrażę pe-
wną odrębność kościoła polskiego. Jego kłótnia z biskupami
otworzyła wrota naszego kraju reformacji zachodniej, która
tak ważny ale mało uznany wpływ na losy nasze wywarła;
jego walka z różnowiercami i system teokratyczny wpro-
wadzony przez Jezuitów w szkołę i państwo zostawił do
dziś dnia ślady w naszem społeczeństwie, że wiele pojęć
politycznych i religijnych da się odprowadzić do swego
źródła. W końcu wpływ jego na rozwój Rzptej i na litera-
turę polską jest tak widoczny samą ilością wydań, że bez
znajomości pism jego historią 16 i 17 wieku jest ciemną, że
bez nich ani przestanków ocenić ani wniosków wyciągnąć nie
podobna-. Nie zależy mi jednak na tem, aby podnieść, jego
osobistość, objąć krytycznie wszystkie jego pisma i przed-
stawić cały tok działania, jest to rzeczą niemożebną wglę-
dnie do podobnych jemu ludzi, którzy piórem wojują, a
pisma swoje uważają jako środek do dopięcia swoich za-
miarów. Osoba i środki takich pisarzy zmieniają się równie
często jak ich przeciwnicy i stosunki w jakich się sami
znajdują, a ktoby chciał dzieła ich brać za ich przekonania,
byłby równie naiwnym jak oni dla niego niezrozumiali.
Pracą niniejszą mam zamiar zwrócić uwagę na znaczenie
Orzechowskiego, pobudzić do uważnego czytania wszystkich
pism jego, podać stosowne objaśnienia i przyczynić się do
zrozumienia. Znajdują się tam źródła naszej przeszłości nie
zamącone jeszcze obcemi pojęciami, a kto- je przeczyta, na-
uczy sie szanować swoją historję, prawa, instytucje i rozum
swoich praojców, z czego wiele korzyści spodziewać się na-
leży; a w czem więcej pietyzmem jak przekonaniami się
rządzimy.
Stanisław Oksza Orzechowski, pisarz ziemi przemyskiej,
ożenił się z Jadwiga Baraniecka córką popa ruskiego, i mial
z niej 7 synów i 5 córek. To było za dużo na jego mały
majątek przeto szóstego z rzędu syna, Stanisława, prze-
3
znaczył zaraz po urodzeniu (r. 1515) do stanu duchownego,
i wyrobił dziecku w pieluchach jeszcze, kanonię przemyską
u króla.
Mały kanonik skończywszy szkoły w Przemyślu wysła-
nym został w 14ym roku życia do Wiednia po naukę, ale
niedługo tam bawił, bo za nastąpieniem Turków na Wie-
deń, kupcy, pod których opieką zostawał, uciekając w głąb
Niemiec zabrali chłopca ze sobą i zawieźli do słynnej pod
ówczas Wittenbergi — do Lutra.
Ten sławny mnich, który zamiast Ewangelji podniósł
przed światem listy św. Pawła*), stał właśnie wtedy na szczycie
swojej doczesnej sławy. Gały świat chrześcijański o nim
tylko mówił; ze wszystkich stron zjeżdżano się, aby go
widzieć i słyszeć; Wittenberga przepełniona była młodzieżą
różnych języków. Z Polaków prócz Orzechowskiego znajdo-
wali się St. Warszewicki , trzej Górkowie, W. Marczewski,
I. Krotowski, dwaj Ostrorogi, I. Lipczyński, Tomicki, Gru-
dziński i i.**).
Szesnastoletni kanonik został przedstawionym Lutrowi.
Przyjemny, sprytny, ognisty i uczony chłopak mógł obudzić
w reformatorze nadzieję, że powróciwszy do kraju dobije
się niezwykłego znaczenia i będzie jednym z filarów jego
nauki , bo go na jakiś czas do swego domu i do zaufania
przypuścił. Przez 3 lata pobytu swego w Wittenberdze
Orzechowski mało się uczył ale dużo widział i słyszał: wojny
domowe w Niemczech, ligi książąt i miast, bunty chłopskie,
ruchy po wszystkich ościennych narodach, wojna turecka,
każde nieszczęście publiczne, każde zjawisko niezwykłe,
każdą zbrodnię gdziekolwiek popełnioną, wszystko kładziono
na barki jego mistrza, którego z drugiej strony podchleb-
stwo nazwało Mojżeszem, Pawłem, zwycięzcą Antichrysta.
*) Die am meisten treiben, wie der Glaube an Christum, allein
rechtfertigt, die sind die besten Evangelisten, darum sind Paulus
Episteln mehr Evangelium
als Matias Marcus, Johannes und
Lukas
Türken, Juden icnd Papisten bauen nicht auf Christum
sondern auf ihre eigene Heiligkeit.
**) Baynald ad an. 1534.
4
Wśród kłótni i sporów Lutra, Melanchtona *), Zwingla i
Karlostada, poznał osobiście wszystkich sekciarzy, wiedział
doskonale wszystko za i przeciw każdemu, i nic dziwnego
że młody chłopiec przypuszczony do bliższej znajomości i
obcowania z ludźmi wielkich przekonań, nie będących z sobą
w zgodzie, nie wiedział gdzie ma szukać prawdy, że przerzu-
cał się z jednego obozu do drugiego, a opuszczając Witten-
berg na rozkaz swego starego ojca wyjechał wprawdzie
z żalem ale bez żadnego przekonania.
Z Niemiec wyjechał do Włoch. W Bonónji uczył się
filozofji od Amazeusza i Bukazera, w Padwie od Pariseu-
sza i Bonamiki, w Wenecji słuchał Egnaciusza, a w Rzy-
mie znalazłszy względy u kardynałów Farneze, Ginuci i
Contarini, bawił w domu ostatniego, uczył się kanonicznego
prawa, historji kościelnej, i rozpatrywał się ztarntąd po ca-
łym świecie chrześcijańskim.
Z stolicy Piotra i kancelarji kardynała inaczej się poj-
muje sprawę zagrożonego katolicyzmu, inaczej się ocenia
politykę kurji. Na wielkiej mapie kościelnej widział Orze-
chowski mnogie narody i dużo miljonów ludzi, którzy nic
o Lutrze nie wiedzą, ale czują codziennie potężne ramię
kościoła, który ich chrzci, żeni, grzebie, karze i admini-
struje ich nadzieje wiecznego żywota. Potęga i "grom inte-
resów, armie księży, świetność kurji, bogactwa kleru, ten
widoczny argument jego potrzeby, wszystko to razem zro-
biło z Orzechowskiego katolika z przekonania i jeżeli czuł
potrzebę reformy, to tylko w tem, co mogło kościół pod-
nieść i przysporzyć mu nowe miljony poddanych.
Dwie myśli wyniósł z Rzymu: poprawę obyczajów kleru
przez usunięcie celibatu i rozszerzenie katolicyzmu na wscho-
dzie przez uznanie greckiego wyznania. Sądził on, że papież
winien być katolikiem w tem znaczeniu, iżby urząd jego
ogarniał bezwzględnie interesa całego chrześciaństwa, a
zatem i tych, którzy się od kościoła wyłączą; iżby opieką
swą i miłością okrywał i ogrzewał grecką cerkiew zarówno
*) Starowolski widział listy Melanchtona do Orzechowskiego.
5
z łacińską, i gdzieby go nie uznano za ojca tam on swe
dzieci widzieć powinien. Jako Polak nie mógł sobie nic
bardziej życzyć jak ujrzeć Polskę polem zgody dwóch ob-
rządków, które dotąd ciągle z sobą walczyły. W domu
rodziców swoich miał przykład i podnietę do obydwiej re-
formy, bo ojciec jego matki był księdzem ruskim; matka
którą kochał, była obrządku greckiego, ojciec łacinnik, a
w domu panowały spokój i miłość chrześcijańska.
Z temi myślami powrócił do kraju na rozkaz ojca po
17 latach niewidzenia. Starzec wystarał się dla niego tym-
czasem o dwie bogate plebanie w Żurawicy i Pobiedniku,
i chciał jeszcze przed śmiercią swoją widzieć syna oksiężo-
nym, bogatym, sławnym, podporą swojej licznej rodziny.
Ale syn księdzem być nie chciał. Na proźby ojca godził
się w końcu na obrządek grecki jako nie obowiązujący do
bezżeństwa, kiedy rozgniewany starzec rozkazał mu pod bło-
gosławieństwem jechać ze sobą do Lwowa , zaprowadził do
swego dobrego przyjaciela arcybiskupa Starzechowskiego, a
ten wesoły staruszek, który patrzał na prawo kościelne ocza-
mi swego dawnego przyjaciela, wyświęcił młodego Orze-
chowskiego bez wiedzy Diecezana, nie wymagając ślubu
czystości od niego.
Biskup przemyski Tarło, Diecezan Orzechowskiego, czuł
się tym krokiem arcybiskupa obrażony, święcenia nie uznał
za ważne, a prócz tego wytoczył proces młodemu Orze-
chowskiemu jako kortezanowi i posiadaczowi kilku prebend,
odsądził od plebanji żurawickiej i do wykonania reszty wy-
roku zawezwał władzę świecką. Ale Orzechowski umiał się
bronić. Przyjechawszy do Przemyśla trafia na kłótnię kapi-
tuły z biskupem, staje natychmiast po stronie kapituły,
skarży biskupa we Lwowie i jedzie z sprawą kanoników
do prymasa i do króla, odprawującego podówczas sejm i
wesele Zygmunta Augusta w Krakowie.
Nie można było lepiej wyzyskać czasu i miejsca jak Orze-
chowski w Krakowie. Urządził sobie tak, że właśnie pod-
czas sejmu i swojej bytności pojawiły się z druku jego
pierwsze pisma, które zyskały niesłychane powodzenie. Autor
6
stanął od razu na szczycie swojej sławy; zadziwił dwór i
uczonych świetnością stylu, nauką i przebiegłością, a szla-
chtę chwycił za serce swoja odwagą i ogniem. Spodobał
się Gamratowi, odzyskał plebanią żurawicką i archidiakonią,
zastanowił wyrok biskupi, a powróciwszy jako zwycięzca
do Przemyśla, rozkazał mimo zakazu Tarły gwałtem rozwalić
krużganek katedry, o który spór się rozpoczął Wszystko co
zrobi, uchodzi, podoba się, pisma jego czytane są z zapałem,
szlachta uwielbia jego odwagę, dowcip i rozum, pieści go
po zjazdach i sejmikach, wozi po dworach senatorskich:
słowem Orzechowski staje się pojawem, modą, potrzebą
Małopolski
Kanonik miał lat 30, wzrost dobry, krucze krócone włosy
i wspaniale sklepione czoło. Ogromna brew i duże wilgotne
oczy dawały jego twarzy wyraz smutnego zamyślenia, zu-
pełnie przeciwny żywości jego usposobienia; wyrzucona spo-
dnia warga i silna broda zdradzały dumę i gwałtowność*),
ale swoboda, łatwość i uprzejma grzeczność w obcowaniu
nie pozwalały pamiętać, aby to był jeden i ten sam czło-
wiek , który w napadzie gniewu zabił swego poddanego
w Żurawicy. Ludzie, którzy mają dużo kontrastów po-
wierzchownie i w' usposobieniu swojem, zwracają na siebie
uwagę i obudzają ciekawość, a jeźli mają Wielkie zdolności,
czarują tajemnicą. Przy przyjemnej powierzchowności, dwor
nem obejściu i układności, jakiej nabrał na świetnym dwo-
rze rzymskim, umiał Orzechowski zręcznem podchlebstwem
przypodobać się każdemu z osobna. Nikt lepiej od niego
nie potrafił zmienić od ręki: dworność w rubaszną serde-
czność, dowcip w serdeczne grubiaństwo, wiedzę swą w wy-
obrażenia ogółu; i tak się umiał nadać gminowi szlacheckie-
mu, że najdumniejszy i najkapryśniejszy stan mógł wodzić
za sobą na pasku. Inaczej patrzali nań jego duchowni ko-
ledzy. Życie i postępowanie jego nie było wcale duchowne,
słabość dla kobiet była gorszącą, pojęcia jakie głosił pu-
*) Miałem sposobność widzieć portret Orzechowskiego w rękach fa-
milji tego samego rodu.
7
blicznie obrażały cały kler od stolicy apostolskiej aż do
najmłodszego wikarjusza, jego talent, nauka , sława i zadzi-
wiająca czynność budziły zazdrość, Orzechowski jednak nie
wiele zważał na kwaśne i surowe miny swoich kolegów i
przełożonych, żył po swojemu, mówił co chciał i pisał
dużo i doskonale.
W tym samym roku, w którym powrócił z Rzymu, wy-
szły, jak wspomniałem, w Krakowie podczas sejmu i we-
sela: Zygmunta Augusta dwa jego pierwsze dzieła -Wierny
poddany- i pierwsza -Mowa przeciwtureza«.
Fidelis subditus s. Respub. Pol. proceribits Pol.
in Conv. Crac. 1543 r. (anonim) — drugi Fidelis
subd. wyszedł 1549. Oba wyszły pod tyt. St. Orich.
de ord. Rp. Dissert. s . Fid. subd. sive de institut.
regia ad Sig. Aug. 1584—1632 we Lwowie — 1697,
1698, 1763 w Warszawie i t. d .
Pierwsza broszura w Polsce była jego pierwszym wystę-
pem politycznym. Wykazał w niej wszystkie bezprawia rzą-
dów Zygmunta I, a raczej królowej, zebrane z skarg sej-
mików, niezadowolenia całego kraju i krzywd pojedyńczych
obywateli. Autor staje w osobie Rzptej i skarży się wobec
zgromadzonych stanów; sejmowi wyrzuca spiskowanie i
bunty; nie nazywa go radą królewską ale jarmarkiem na
urzędy, wymienia bezprawia i kradzieże senatorów, kancle-
rzy oskarża o fałszerstwo i przekupstwo; łaje szlachtę że
podatków płacić nie chce; powstaje na duchowieństwo że
ostatni grosz z biednego ludu wyciska; mnichów nazywa
szarańczą i wyrzuca pewnej wysokiej osobie, co urzędy i
biskupstwa sprzedaje (królowa), że zdradza kraj, bo szpie-
gów tureckich za pieniądze uwolnić kazała.
Rroszurę tę rozrywano na sejmie, na którym oprócz zgro-
madzonych stanów znajdowało się wszystko, co tylko mogło
przyjechać na wesele młodego króla. Nikt jeszcze w ten
sposób w Polsce nie wystąpił. Gdyby dziś w kraju którym
podobne pismo się pojawiło, drukarza wsadzonoby natych-
miast do więzienia, autora poszukiwanoby policyjnie; tam
zaś gdzieby go prawo przed karą obroniło, pytam się, jaka
8
ludzka siła potrafiłaby go obronić od zemsty obrażonej po-
tęgi ? Orzechowski stał się przez to pismo ulubieńcem stanu
rycerskiego, karjerę dworską wprawdzie miał raz na zawsze
zamkniętą, ale mimo mnogich i potężnych nieprzyjaciół, ja-
kich sobie narobił, nikt nie śmiał dotknąć jego osoby, cho-
ciaż autorstwo jego było powszechnie wiadomem. Jest to
dowód, jak dalece poczucie osobistej wolności rozwiniętem
było u szlachty polskiej. 200,000 obywateli mających prawo
głosowania mieli wówczas bardziej wyrobioną indywidual-
ność jak wszyscy dzisiejsi wyborcy. W wieku tym znano
już zupełną wolność druku (1539 r.) najzupełniejszą wol-
ność sumienia (1556), a co więcej, nikt nie zapytał mło-
dego człowieka występującego z podobnym listem do na-
rodu: >Kto jesteś? od kogo masz upoważnienie? Był to
wiek złoty oświaty i wolności osobistej, w którym refor-
matorowie i agitatorowie umierają w łóżku, i tylko w podo-
bnych czasach i w takim kraju jak Polska, mogło się po-
jawić pismo, które jest pierwszą broszurą polityczną u nas,
a zapewne i w całej Europie.
Jako przykład podamy ułamek, w którym Orzechowski
wykrywa jeden ze sposobów, jakiemi partja dworska wy-
musza na szlachcie podatki. .Zwołują pospolite ruszenia;
zbieramy się; spisują nas i dzielą na hufce. Pytamy gdzie
nieprzyjaciel, milczą. Mijają tygodnie, zaczynamy się niecier-
pliwić. Wrzawa na urzędników, czemu nie wydają hasła do
ruszenia albo nas do domów nie rozpuszczą, milczą. Zgrzy-
tamy ; trawiemy żywność; wypróżniamy kieszenie, sprze-
dają konie, trwonią dziedziny; obóz zamienia się w jarmark;
pokazuje się głód, za głodem rabunek, a za tym ogólny
brak żywności. Wtedy panowie ci zastawiają sieci i roz-
stawiają myśliwców. Szepcą nam w uszy, aby się nie sza-
motać napróżno, ale udać w pokorę. Starszyzna niby lituje
się nad niedolą braci, bąka o złożeniu poboru, radzi odża-
łować grosza i kupić sobie spokój: Czyż nie lepiej wracać
do domu, do żony, do dzieci, niż głodzić się w wytrawio-
nej okolicy? Obiecujemy co możemy; nie przyjmują, nie
9
odrzucają. Podwyższamy, milczą. Nakoniec trzeba dać co sobie
założyli; skwierk biednych chłopów obmierzi wszystko
<
Drugiem dziełem Orzechowskiego są dwie mowy zachę-
cające rycerstwo i króla do wojny przeciw Turkom; na-
zwano je Turcykami.
Oratio qua Polon. Eąuit. hortatur ad beli. cont.
Turcos. Crac. 1543. Druga: Ad regem Sig. Grac.
1544, obie wydane w Bazylei 1551, w Krakowie 1590;
w Rzymie 1594, w Wiedniu 1663.
Wojna z Turkami była u nas sprawą gorącą, wywołaną
polityKą dworu rzymskiego w celu oderwania umysłów od
reformacji, obudzenia gotowości dla wiary i kościoła i obrony
krajów domu austrjackiego. Na sejmikach 1542 szlachta
polska oświadczyła swoją gotowość, a prymas Gamrat ofia-
rował skarby kościelne na tę nową krzyżówkę, która dzięki
mądrości Zygmunta nie przyszła nigdy do skutku. Orze-
chowski podjął tlejącą jeszcze głownię i wydał swoje Tur-
cyki, które później naśladowano wielokrotnie, zasilano się
ich myślami, brano całemi ustępami, a nuncjusz Malaspina
był o tyle odważny, że przedrukował jedne z nich całą
jako swoją na sejm warszawski 1596! Obie są wzorem
krasomowstwa. Tyle zapału, tyle pojęciom naszym schlebia-
jących spostrzeżeń, tyle siły wyobraźni i panowania nad
przedmiotem, tyle genialnych myśli, że dziś po 300 latach
każdy z zajęciem czytać je będzie.
Oba wspomniane dzieła zjednały mu od razu wielką sławę,
dużo przyjaciół i nieprzyjaciół, mir u szlachty, względy Pry-
masa, i ustaliły jego stanowisko. Ale sława pisarska i głośne
imię Trybuna Małopolski nie potrafiły w nim przytłumić starej
żądzy zreformowania kościoła. Zaraz w następnych latach
wystąpił z drukami, w których zawarł całą treść swojej
reformy.
Baptismus Ruthenorum
Crac. 1544. Richard.
Diet. Ecc. IV . 183. i Possewin przytaczają to pismo
pod tyt. -List do Gamrata- i słusznie, bo większa po-
łowa jest nim. Zagrzewa Prymasa do przywrócenia
w kościele polskim braterskiej miłości i zgody, zaczy-
2
10
nająć od uchylenia niesprawiedliwych przeciw Rusi
przesądów, jakoby ona była niekatolicką i chrzcić ją
należało, gdy nie rzeczą ale słowami różni się od ła-
cinników. Druga połowa składa się z Bulli Alex. VI,
zakazującej Ruś przechrzciwać i formularz przysięgi
Rusina powracającego na łono kościoła.
Pro Ecc. Christi ad Sam. Maciejowium.
Crac.
1541. wymierzone przeciw błędom Lutra, a razem
przeciw zepsuciu, niedbałości i zakonom kleru kato-
lickiego.
De lege Coelibatus contra Siricium in Consilium
kalita Oratio 1547 — 1551 w Bazylei 1683, w Rzy-
mie po niemiecku.
To ostatnie pismo wywarło stanowczy wpływ na życie
Orzechowskiego. Jest to mowa do Soboru trydenckiego.
Autor w imieniu wszystkich księży oskarża prawo celibatu
w osobie Papieża Syryciusza. W każdym okresie tej mowy
przebija uczucie osobistej krzywdy ; nie zbija kanonów, nie
walczy z powodami, ale z całą zaciekłością księdza chcą-
cego się ożenić broni swojej ludzkiej natury; namiętność
w każdem słowie. Podaję treść całej mowy w główniejszych
ustępach, przetłómaczonych z wydania rzymskiego, dla za-
poznania z pismem, które dziś rzadko komu wpadnie pod
rękę.
.. . . Ci co bronią celibatu, bronią rozpusty; życie ich świad-
czy przeciwko nim, To prawo sprzeciwia się Bogu i przy-
rodzeniu. Nie dobrze, mówi Bóg, być samemu człowiekowi
na świecie, rozmnażajcie się i napełnijcie ziemię i podbijcie
ją dla siebie. Te słowa mówione językiem Wszechmogą-
cego są prawem, które powstało razem z człowiekiem. Sy -
ricius nazwał niedobrem to, co Bóg dobrem nazywa, roz-
dzielił co On połączył; jeśli to nie jest zniesieniem prawa
Bożego i pogwałceniem natury, powiedzcie, co można zro-
bić gorszego ? Pod pozorem czystości wtrącił nasz stan w ka-
łużę grzechów, w którą wpaść musi każdy, niechby mówił
co chciał o swojej cnocie, a przeciw prawu, które natura
na członkach naszych napisała... Kobieta jest pomocą na-
11
szego istnienia, bez niej rodzaj ludzki nie mógłby istnieć
nad jeden bieg człowieczego życia, bez niej nie byłoby nic
stałego na ziemi, nic coby nas utrzymać mogło w grani-
cach sromu i spokoju Dlatego przyroda ubrała ją w wszy-
stkie ponęty naszych zmysłów. Kazała nam kochać ją i po-
żądać. Któż zdradzi tajemnicę tego pociągu, kiedy ona po-
siada więcej ponęty niż my rozumu, więcej piękności, niż
my udanego spokoju, którym się bronimy, aby się nie dać
porwać samym marzeniom zanim ją samą zobaczymy... Naj-
mędrsi i najpobożniejsi ludzie uznali małżeństwo jako jedyny
sposób poskromienia chuci, utrzymania różnicy płci, i stwo-
rzenia rodziny. To prawo Syryciusza odebrało nam prawo
czystego i wstrzemięźliwego żj^ia, przez nie żyjemy bez
domu, bez rodziny, bez jutra, obcy wszędzie, błądzimy roz-
prószeni po całej ziemi, żałując w skrytości serca że zwią-
zek ten jest tak przyjemnym Bogu, jak czyste i niepoka-
lane serce... W koło mnie stoją najpoważniejsi świadkowie,
najwięksi prorocy i potakują słowom moim... oni mieli
żony..'
My nie nosimy innego ciała na kościach naszych,
ale takie jak nasi ojcowie... Natura ludzka nie zmienia się,
jeźli kto księdzem zostanie... Bóg nie stworzył kobiety
królom, żołnierzom, księżom, ale ludziom... Człowiek po-
żąda jej, jak pożąda jadła i napoju, bo napój i jadło jest
na to, aby żył i płodził, i wszystko jest ułomnem i nie zu-
pełnem i "nienaturalnem, co jest bez popędu i co się nie
rozmnaża. Należy uznać szalonym tego, co walczy z przy-
rodzeniem drugiego... Powie nam, ci którzy nie mają daru
wstrzemięźliwości, niech proszą Boga o niego; to znaczy
innemi słowy: dałem wam prawo ciężkie, ale [»roście Boga,
to będzie lżejsze!... My nie stworzeni do żartów!,.. Cóż zna-
czą dobra kościelne wobec złych skutków lego prawa,
któro rozdzieliło Zachód od Wschodu? — Schowajcie swoje
głosy, paragrafy, dekretalja; jest napisano w umyśle ludzkim,
że małżeństwo jest świętem; to mają ludzie za pewną pra-
wdę i żadna powaga, żadna siła nie zdoła ich przekonać
inaczej... Dlatego ja (Orzechowski) powołany przez Najwyż-
szego, kapłan w kościele przemyskim, odważyłem się mimo
ZARZĄD MIEJSKI w TARNOWIE
Miejska Biblioteka Publiczna
im. Juliusza Słowackiego
ul. Staszica 6; - tel. 491
12
zakazu pojąć żonę i wyswobodziłem się tym sposobem od
tysiąca grzechów.,.-
Wzywa ostatecznie wszystkich ducho-
wnych aby go naśladowali; napomina Papieża aby był spra-
wiedliwym , przypomniał sobie swoje młode grzechy i od-
dał księżom honor a od zgromadzonych na soborze ojców
żąda, aby to prawo niesprawiedliwe, ciężkie i sromotne
znieśli; aby dozwolili księżom być ludźmi, obywatelami, żyć
w czystości i dążyć do zbawienia.
Takie są prawdziwe myśli pisma, w którem jak widzimy
dużo dobrego i pięknego o kobietach, ale więcej złego o
prawodawcach kośćioła napisano. Dodawszy do tego staty-
styczne wykazy tyczące zepsucia kleru, które Orzechowski
osobiście w Rzymie wynotował a w piśmie niniejszem nie
wahał się ogłosić, widzimy w mowie tej na każdej stron-
nicy namiętność autora, który prawo celibatu zanadto sta-
nowczo i otwarcie jako złe, błędne i szkodliwe dla ko-
ścioła i ludzkiej natury potępił, iżby się zechciał kiedy-
kolwiek namyślać, zanim je przekroczy Każdy ksiądz czy-
tając tę mowę, mógł ją uważać za consummatum
matrimo-
nium a przynajmniej za publiczne zaręczyny — przyszłego
małżeństwa autora. Dlatego podałem główniejsze jej ustępy,
bo one noszą na sobie cechę pewności i przekonania, wobec
którego każdy czyn staje się koniecznem następstwem i
żadna powaga nie zdoła weń wmówić grzechu.
Mowa ta, którą Orzechowski przesłał swoim przyjaciołom,
jak mówił do przejrzenia', rozbiegła się z niesłychaną szyb-
kością w odpisach po całym kraju tak, że biskup prze-
myski widział się zmuszonym z urzędu swego przeciw
autorowi wystąpić.
X. Jan Dziaduski, następca Tarły na stolicy przemyskiej,
był kreaturą Bony, dworak bez wykształcenia, człowiek le-
niwy, ksiądz bez powołania. Objąwszy dyecezją stał się ka-
pryśnym formalista, a powagę swego tytułu tern podnieść
usiłował, że prześladował uczonych ludzi a wynosił pod-
chlebców. Orzechowskiego lubił, bo był wesołym; cenił go
dla dowcipu i układności; zwał go świetnym człowiekiem-
a towarzystwo jego zdawało mu się niezbędnem. Przy śnia-
daniu opowiadali sobie swoje drobne przygody; przy obie-
dzie bawili się nowinami, a biskup stawiał całej kapi-
tule za przykład młodego kanonika, który swoje nieregu-
larnośći prowadzi zgrabnie, kończy bez hałasu i nie robi
mu z tego powodu żadnych nieprzyjemności.*)
Projekta w celu poprawy obyczajów, jakie mu Orzecho-
wski zaraz po przybyciu jego podał, zbył żartem ; zasady
jakie tenże głosił publicznie, nie przeszkadzały wesołej za-
bawie; pism jego zapewne nie czytywał, tak więc nic nie
zrywało dobrych stosunków— aż do wspomnianej mowy o
bezżeństwie. I tu treść sama nie byłaby go zastanowiła;
niechodziło mu o to, że ksiądz z jego dyecezji oskarżył pu-
blicznie cały stan duchowny o złamanie przysięgi czystości;
że dotknął osobiście samego Papieża, że wystąpił przeciw
odwiecznym prawom i deklaracją swoją rzucił rękawicę ko-
ściołowi ale o to mu przedewszystkiem chodziło, że o tem
piśmie zanadto mówiono, że mu głośno potakiwano, że sar-
kano publicznie na biskupa, który winien był obawiać się
możebnych następstw, zgasić pożar w samym zawiązku,
ochronić kościół od nowego reformatora, a siebie od wy-
rzutów kurji i chrześciaństwa. Te były powody, dla których
Dziaduski zdecydował się wystąpić przeciw swćmu przyja-
ciólowi. Sam Orzechowski widząc, że jego wszystkie do-
tychczasowe pisma służą za poparcie doktrynom Lutra, że
mimo pism swoich przeciwko Lutrowi, uważany jest po-
wszechnie za jego zwolennika, przystał na proceś kościelny,
umówił się z Dziaduskim, i pozwany przed sąd biskupi
(1547 r.) pisma swoje odwołał; przysiągł że Rusi bronić
nie będzie i pokoju królestwa nie zakłóci ; -a gdybym kiedy
przeciw temu uroczystemu przyrzeczeniu wykroczył, przy-
sięgę i zaręczenie zgwałcił, poddaję się pod klątwę i utratę
wszystkich dóbr i urzędów kościelnych, tak mi Boże dopo-
móż i święta Ewangeljo.-
Odw'0łanie jego wywołało ogólne zdziwienie—pogardę—
i mnóstwo dotkliwych paszkwilów. Sprawa zdobiła się gło-
*) Processus Orich.... M . 6 . Bibl. Jaglí.
u
śną na caía Polskę, gdy Orzechowski myślał, że zagłuchnie
w czterech ścianach sali sądowej biskupa. Mało kto zasta-
nawiał się nad powodami, jakie go do odwołania skłoniły,
wiedziano tylko, że się wyparł swoich przekonań i odwołał
to, za czem gardłował publicznie. Po 300 latach możemy
patrzeć zimniej od współczesnych: Orzechowski jako gorliwy
katolik obrał niestosowną drogę, podając pod ogólną kry-
tykę sprawy kościoła w czasach tak niebezpiecznych dla
niego. Jeżeli nie chciał zerwać z kościołem, odłączyć się
od instytucji, której był duszą i ciałem oddany, musiał od-
wołać, poświęcić jej swoją sławę, swoje przekonanie, i cier-
pieć za to, że nie znał znaczenia granic, miejsca i czasu.
Komu by chodziło o to, aby osądzić jego postępowanie, nie
powinien szukać plamy w jego odwołaniu — jak to wielu
czyni - ale tylko w tem, że nie dotrzymał tego co przy-
siągł. Ale — sidera nigrissimi Ethiopi digitis demonstrata,
non nigrescunt. Te trzy wspomniane pisma dadzą jeszcze
wielu ludziom do myślenia, zostały one aż do śmierci
przekonaniem autora, który przysięgę swą i odwołanie uwa-
żał tylko za demonstrację dla dobra kościoła.
Orzechowski znosił wyrzuty; siedział cicho; nie mógł jak
tylko dziękować Bogu. że jest lepszym w istocie niż go ludzie
uważają; trawił się i myślał jakby zdjąć z siebie kajdany
przysięgi i wyjść z pod całunu, którym go ludzka wzgarda
przykryła; myślał i pisał swoją obronę:
Diatribe St. Orichovii Ruth, contr,
calumnian,
ad And. Mąkicium
Gracov. 1648, wraz z listem
do Jakuba Przyłuskiego, sekret. P . Kmity.
-Oto masz, pisze w tym liście, kochany Jakubie, odpo-
wiedź na potwarze przeciwko mnie, nie przez wrogów mo-
ich, ale przez dawnych przyjaciół rzucone, za moją stałość
w posłuszeństwie dla kościoła. Widzą wszyscy, że mc nic
pochwalam, co się myśli sumienia i wyrokom jego sprze-
ciwia. Wolałem narazić się im, niż ubliżyć memu przeko-
naniu. Obszerniejsze moje tłómaczenie wyczytasz w tem
piśmie, któremu tytuł dałem Diatriby, jak Grecy zwali
mowę środkującą między księgą a listem. Wyłuszczyłem
15
tam moje zdanie o kościele, aby każdy wiedział, czego się
po mnie spodziewać może... W umiejętnościach wolno ka-
żdemu mniemać jak chce, ale nie w wierze Jeźli nie znasz
jednego powszechnego kościoła, jeźli go podzielisz na kilka
i określisz; naruszysz porządek, wyrzucisz Papieża, nie pod-
dasz się pod naukę biskupów; jeźli nie przywiążesz się do
jednego rozumienia Pisma — będziesz obalać i niszczyć ko-
ścioł Chrystusa. Nie chodzi tu o pozorne słówka ale o istotę
rzeczy; rozum trzeba o niej przekonać, ująć się jej i nie
puszczać się od niej... Gotuję pobudkę dla moich współ-
ziomków w celu zagrzania ich do fllozofji. Bądź zdrów i
kochaj mnie. Dan w Kupnie, wiosce ojczystej 17 czerwca
1548 r.-
Nie długo trwał taki stan rzeczy, kiedy ważny wypadek
krajowy wyrwał Orzechowskiego z zaciszy i zapomnienia.
Król Zygmunt umarł. — Śmierć jego jakkolwiek spodzie-
wana, zatrzęsła całym narodem. W uczuciach szlachty kraj
cały zdrobniał w katedrę krakowską i wszystko było myślą
przy marach królewskich i gotowało się, aby go z przepy-
chem pochować. Orzechowski postanowił napisać mowę po-
grzebną, podnieść w niej cnoty Zygmunta i utworzyć ideał
króla polskiego.
Treści miał podostatkiem. Ten stary pan był wielkim
gospodarzem; nie dał zmarnieć niczemu, dźwigał i pielę-
gnował wszystko co miało życie; umiał użyć i korzystać
ze wszystkiego, a ponieważ cenił i szanował każdy przy-
miot, każdą pracę, i każdemu, który się w jakikolwiek
sposób przyczynił do ozdoby lub pomyślności ojczy-
zny, przyzwoitą wdzięcznością z ramienia jej odpłacał, wzbu-
dził taką gorliwość i ochotę po całym kraju, że wielcy i
mali przesadzali się wobec Rzeczypospolitej z popisem swo-
jej pracy, przemysłu i przewagi, i nie było żadnego, coby
się nie chciał odznaczyć w swoim zawodzie. Był król, jak
matka pszczół bez żądła — ulubione pojęcie władzy króle-
wskiej w Polsce — bo tak wysoko cenił niepodobieństwo
przekroczenia swej władzy, iż ją sam określił granicami.
Panował tak lat 41, — Ale w ostatnim dziesiątku, starość
16
i niedołęztwo zasiadły obok niego na tronie; żona chwyciła
za ster; krzesła senatorskie, biskupstwa i urzędy wysta-
wiono na publiczną licytację; opozycją zaczęto wyzuwać ze
czci i majątków, między pierwszymi obywatelami rozbudzono
zawiść wzajemną intrygami; powstały związki, przeciw
którym siła rządu nie wystarczała, pojawiły się poraz pier-
wszy hasła sług i przyjaciół *); izba poselska w obec ze-
psucia rządu i senatu uczuła się w prawie opieki nad pań-
stwem , stała się panią Rady i wdarła się w władzę wyko-
nawczą; wielcy poczęli agitować, duchowieństwo zagarnęło
sądownictwo a z niem nienawiść narodu; a pojedyńczy lu-
dzie po ziemiach zaczęli tak przeważny wpływ wywierać na
swoich współobywateli, że sejmy stały się pastwą interesów
pojedyńczych. Tym sposobem ostatnie 10 lat panowania
Zygmunta I. były. nasieniem złej przyszłości. Ale skoro król
zamknął oczy, zapomniano mu wszystko; słabość jego zmie-
niła się w łaskawość, łaskawość w sprawiedliwość, spra-
wiedliwość w energję, i trup królewski był w oczach szla-
chty tym samym skrzętnym i mądrym monarchą, który
w początkach panowania skupiał grosz do grosza, aby wy-
kupić zastawione dobra, który korczował lasy, obsadzał nie-
użytki, budował wyniszczony kraj i bronił go od nieprzy-
jaciół; Tatarów, Wołochów i Moskwę zwyciężał, z Węgrami
i Niemcami się pokrewniał, a tak pilnie, pracowicie i ostro-
żnie pokoju szukał, iż wśród ościennych wojen, jednając
zapaśników, państwa swego w żadne zatargi nie wmieszał.
Do żałoby po zmarłym przyczyniło się i to, że młody król
był powszechnie nielubianym. Milczący, skryty, dumą po-
krywał niepewność. Nienawidzono jego związków z Radzi-
wiłłami; siano potwarze o nim i o żonie jego; mówiono
że jest rozpustny, miękki, trwożliwy, głupi i tyran niegodny
korony ojca.
Cała przeszłość, cała niepewna przyszłość trzymała się
trumny starego króla — którego miano złożyć do grobu.
*) Fidelis subditus.
101
Wśród tych okoliczności wystąpił Orzechowski z mową po-
grzebną.
Funebris oratio habita a St. Orich. ad, Equi-
tés Polonos in funere Sigis Jagell. P. B. Crac.
1548 — w Wenecji 1548 — in usurn almo univ.
Crac. — Znajduje się w wielu zbiorach historycznych
i krasomówczych, które Ossoliński : Orzech. III. 2 .
XXIV, przytacza.
Mowa ta, która dwoma wydaniami obiegła całą prawie
Europę *), rozsławiła imię Orzechowskiego i jeśli potęga
uczucia, wielkość politycznego rozumu, przepych formy,
zjednały mu imię Demostenesa **) u współczesnych, to my
dziś jeszcze mając ją przed sobą i porównywając ją z mową
wielkiego Ateńczyka -za poległych-, jeżeli niezwrócimy uwagi
na to, że jedna była mówioną, druga tylko pisaną*
4
*) jeste-
śmy w stanie zapomnieć, który z nich obydwóch pierwej
się urodził, aby służyć za wzór drugiemu.
Nazajutrz po pogrzebie królewskim, poronił Orzechowski
małe, nic nie znaczące pisemko—pro exequiis Sig. Jagell.
R. P. ad A Q. 1584, z powodu że go ktoś nazwał so-
fistą — a w kilka miesięcy później
Fidelis subditus 11. 1549 r. wydany wraz z pier-
wszym w 8 edycjach:
Jest to drugie pismo przygodne, jak zwano wówczas
broszurę polityczną. Treść jej równie jak pierwszej godna
zastanowienia i osobnego rozbioru. Przytoczę tutaj ustęp
z wstępu, jak obywatel wolnej Rzeczypospolitej, odzywał
się podówczas do młodego króla, i jak motywował swoje
publiczne wystąpienie i głos doradczy wobec rządu : >Czemu
się odzywam do Ciebie? powiem: masz mną rządzić, ja
mam być przez ciebie rządzonym; masz więc być„mędrszym
odemnie. Jeśli nim będziesz, wygrałem: będę wolnym, bo-
gatym i szczęśliwym jeźli pobłądzisz : zginąłem : nie po-
*) Orich. in dedic. paneg. nupt. J . Chr. Tarnowski.
**) Janocki. Nachrichten v. d. r. Büchern.
***) Mowg na pogrzebie Zygmunta miał K. Maciejowski b. k .
3
18
zostaje mi nic, jak dźwigać jarzmo albo opuścic ojczyznę.
Twój błąd nie kogo, jeno mnie gubi. Tedy godzi mi się pó-
kim cały, udać się do ciebie, zakląć cię na obowiązki święte:
ucz się, nabywaj zdolności, sposób się i gotuj się do tego,
abyś mi w niebezpiecznej porze zachował swobody i ojczy-
znę, a że wiek miody niedopuszcza znać się ńa wszystkiem,
moja życzliwość wymusza na mnie ponieść ci szczerą prze-
strogę. Nie odrzucaj jej pamiętny na to, że kto nie lubi
słuchać prawdy, tego Bóg podchlebcami karze*.
II.
Wrócona cześć. P. Zofja Straszówna. Sejmik w Wiszni. Orzechowski
ogłasza, że się ożeni. Gniew i ogłoszenie biskupa. Początek piętnasto-
letniej walki między stanem duchownym a świeckim. Potęga i wpływ
duchowieństwa w Polsce. Sejm 1550 r. Mowa Orzechowskiego w se-
nacie. Sąd w pałacu arcybiskupim. Zgoda i pośrednictwo Tarnow-
skiego. Możnowładcy swatają Orzechowskiego z panną Magdaleną
Chełmską.
Z powróconą czcią, bardziej głośny niż poprzednio, po-
wrócił Orzechowski do Przemyśla. Wszystko się zmieniło;
co przeszło zdawało się dotykać kogo innego i nie obowią-
zywało nikogo, bo sława zapomina prędzej niż nieszczęście,
które niesprawiedliwein zwiemy. Zdaje się jednak, że Orze-
chowski nie byłby już powrócił do dawnych swoich myśli
i zamiarów co do reformacji kościelnej, gdyby się nie
był pojawił nowy nieprzyjaciel, który je na świat z pod
przysięgi wyprowadził. Tą razą nie był to ani Luter, ani
Syriciusz, ani Chrzest Rusi, ale młoda i ładna dziewczyna,
p. Zolia Straszówna na dworze Piotra Kmity, w której się
Orzechowski zakochał, oświadczył, zyskał wzajemność i
z którą na dworze Wiśnickim odbyły się publiczne zaręczyny.
Miłość jest potęgą życia; rewerendą serca przygłuszyć
nie można. 0 jego ciężkich walkach pod sutanną milczy
się, bo prawo celibatu weszło w obyczaj, do którego na-
gięliśmy nasze pojęcia; i zaloty i małżeństwo księże byłyby
100
dziś śmieszne w oczach ogółu. AJe w onych czasach, ksiądz
znany w kraju, któryby się ożenił bezkarnie, panna z do-
brego domu, któraby się odważyła pójść za księdza, zna-
leźliby tyle naśladowców, że małżeństwo takie zachwiałoby
całem prawem celibatu.
Te prawdy skłoniły biskupów, że listownie i ustnie pra-
cowali całemi siłami nad Kmitą, aby Orzechowskiemu panny
nie dawał. Kmita napisał do Orzechowskiego, radząc mu,
aby się księżom nie narażał i nie pozbawiał się samochcąc
korzyści i stanowiska. W odpowiedzi na ten list, zamawia
sobie Orzechowski >pomoc w tern, co dla dobra kościoła
uczynić zamyśla, przekonany, że inaczej obyczaje duchownych
poprawić się nie mogą- ; ogłasza obronę proboszcza Krezo-
nowskiego*) który ośmielony zaręczynami jego w Wiśniczu
pospieszył pojąć żonę, i jakby się uwziął żenić wszystkich
księży swojej okolicy, sprawia przyjacielowi swemu Krowi-
ckiemu, pleb. łac. w Wiszni w domu własnym wesele z Magd.
Pobiedzińską, córką swoich kollatorów. Podczas wesela dano
mu znać, że Kmita także sprawia wesele— jego narzeczo-
nej. Leci na Wiśnicz, a tam choć wieści okazały się fał-
szywe, panna przyjęła go ozięble a Kmita wypowiedział
mu dom.
Rozżalony i zawstydzony w swoich zabiegach, podnosi
publicznie sprawę swego osobistego uczucia jako sprawę
kościoła i państwa, i na sejmiku w Wiszni występuje z pio-
runującą mową na zepsucie kleru, oskarża sam siebie i
wszystkich o sprośne, cudzołożnicze życie, i ogłasza publi-
cznie : że dla wyrzucenia z kościoła porubstwa, on dla przy-
kładu wszystkim — ożeni się. Oświadczenie to przyjęła szla-
chta grzmotem oklasków i śmiechem. Dziaduski uzbroiwszy
się w całą powagę, zapytał Orzechowskiego:
—
Gzy w istocie, Orzechowski, zamyślasz pojąć żonę ?
—
Pojmę ją odpowiedział zapytany.
Ogólna approbacja.
*) Węgierski Hist. slay. r.
101
—
Oświadczam ci
rzekł na to biskup — że od chwili
w której to uczynisz, nie będę cię cierpieć w mojej die-
cezji....
Nie dano mu skończyć.
—
To niegodnie , to nie do zniesienia!
wołano ze-
wsząd — cierpiałeś go kiedy cudzołoży!, a gdy się ożeni,
cierpieć go nie możesz?
Biskup widząc ogólne oburzenie, chciał ugłaskać i roz-
śmieszyć szlachtę; wyruszył więc z dowcipem :
—
Panowie bracia — rzekł — tak nakazują mi nasze de-
mony, to jest, chciałem powiedzieć, kanony; zawsze się
mylę w tych słowach.
Dowcip przyjęto pogardliwem milczeniem. Dziaduski wi-
dząc, że się nikt prócz niego nie śmieje, zawstydzony wstał,
wyszedł z izby i wyjechał natychmiast z Wiszni nie poże-
gnany przez nikogo, śmiertelnie na Orzechowskiego zagnie-
wany. *)
Scena ta miała ważne następstwa.
Zaledwie biskup przyjechał do Przemyśla, rozesłał na-
tychmiast wszystkim kościołom i urzędom następujące ogło-
szenie: 'Ponieważ Orzechowski niepomny na obowiązki, mał-
żeństwo swoje przyszłe bezwstydnie po całej dyecezji roz-
głasza, co i nam na sejmiku w Wiszni wobec posła kró-
lewskiego i zgromadzonych stanów publicznie oświadczył, a
to w celu wprowadzenia herezji Lutra, przeto my chcąc
zawczasu temu zapobiedz, gdy przysięgę swą przy ordynacji
i drugą na wniosek prokuratora uczynioną złamać usiłuje,
rozkazujemy wam exekutorom pod obowiązkiem śt. posłu-
szeństwa i pod exkomunikatą, abyście osobiście i rozlepie-
niem niniejszego pisma po drzwiach kościelnych Orzechow-
skiego upomnieli, jak my go niniejszem upominamy : aby
poprzestał ogłaszać swoje przyszłe małżeństwo, nie zapraszał
publicznie na wesele, aby odstąpił od sprawowania śt. obrzę-
dów i kazań realiter et cum effectu; gdyby zaś w czem
przeciw temu wykroczył, my go nie trzema ale za pierw-
*) Processus.
Z/
Mi«
ZARZĄD n-JSKI w TARNOWIE
im.
ul.
22
szym pozwem, czy stanie czy nie, wedle praw Boskich po-
tępimy, małżeństwo uznamy za nieważne, jego zaś jako he-
retyka i krzywoprzysięzcę odsądzimy od czci, z dyecezji
naszej na wygnanie skażemy a dziedziczne dobra
jego zaciągniemy
Ogłoszenie tu oburzyło do żywego obradujące na sejmiku
stany. Polecono obranym posłom, aby sprawę Orzechow-
skiego na sejm koronny wnieśli i niedopuścili, aby szlachcic
polski o małżeństwo był sądzony.
Orzechowski pozew biskupi urzędownie kapitule odesłał,
dopisawszy na nim te słowa do biskupa:
•Miłościwy księże, i ja proszę, aby WM. na cześć
moją targać się nie raczył, której da Bóg nic WM.
nie uczynisz, ani mnie sądzić nie będziesz. Bronić jej
będę przeciw WM. ile mojej siły, a jeśli się przytem
co nowego stanie, tedy ja nie winien-
St Orich. manu propria
intrepida.*)
Taki był przebieg sprawy, która wniesiona na sejm stała
się powodem 15-letniej walki między stanem świeckim a
duchownym, i otworzyła wrota Polski dla reformacji za-
chodu.
Duchowieństwo w Polsce miało w posiadaniu
ziemi
Rzeczypospolitej, brało podatek 10°/o bruto dziesięciną, me-
sznem , itp. nazwany, i jura stolce. Doliczywszy do tego
to, czego do skarbu nie płaciło, śmiało stanowi duchownemu
połowę dochodów kraju przysądzić można. Pięć oddzielnych
prawie księztw **), prawo wojny przeciw Moskwie ***), kan-
clerstwo lub podkanclerstwo, prezydentura i wice-prezydentura
sejmu pruskiego
krzesła w senacie, obieralność do izby
poselskiej, veto stanu, otwarte miejsca w ministerjach kró-
lewskich, a przedewszystkiem sądownictwo, pod które wszy-
*) Alemłt. coli. mis.
**) Prymas miał X. Łowickie, b. warmiński był xciem tegoż imienia,
b. krakowski był panem Xtwa Siewierslciego, biskup płocki był
xciem pułtuskim a proboszcz płocki, X. wieluńskim.
***) Biskup Wileński.
****) Biskup Warm. i biskup Kujaw.
101
stkie sprawy cywilne można było podciągnąć: to były pod-
stawy politycznego stanowiska, z których kler nie umiał
nigdy stosownie skorzystać.
Jeżeli zważymy, że Wielkopolska była zawsze pod wyłą-
cznym wpływem prymasa — zwano ją zwykle : prymasówka —
że od czasu bulli papiezkiej o niedopuszczaniu plebejuszów
do wyższych godności kościelnych j. t . prelatur i kanonij*),
duchowieństwo wysokim rodem, stosunkami, pokrewieństwem,
zyskało nadzwyczajną powagę; że pojęcia szlachty o potrzebie
księży dla jej chłopskich poddanych równały się wyrozumowanej
polityce panujących dworów do tego stopnia, że w 1565 r.
izba poselska złożona prawie z samych różnowierców gotową
była wotować dziesięciny "*); mając to wszystko na wzglę-
dzie , będziemy mieli dowód, że wpływ i znaczenie kleru
w Polsce były większe i bardziej uprawnione niż gdziekol-
wiek w Europie, że groziło Rzeczypospolitej niebezpieczeń-
stwem ścieśnienia wolności osobistej, i tylko słabość władzy
królewskiej mającej prawo nominowania biskupów ***), bro-
niła szlachtę od despotyzmu połączonej potęgi króla i kleru.
Ale pomijam nienawiść, jaką zwykle ściąga na siebie w wol-
nym kraju stan górujący zanadto swoją przewagą; potęga
biskupów, ich arrogancja, grubiaństwo wobec szlachty było
bezwątpienia bardzo dotkliwem; mimo to jednak stan rycerski
nie byłby nigdy dotknął bogactwa kościoła ani znaczenia
duchownych; było ono przecież otwartą posadą dla synów
szlacheckich, podporą ich familij, nadzieją, losem i marze-
niem biedniejszych ****). Jedną tylko rzeczą nie do zniesienia,
*) Bulła Leona X. potwierdzona 1516 r. Ustawa Jana Olbrachta 1496,
Alexandra 1505, potwierdzenie Zygmunta I. 1510 i 1532 r.
**) Dyarjusz sejmu 1565 r. wyd. Krasińskich.
***) Kromer de reb. Pol. Lib. XXV. Konkordat Zyg. I. i Klemensa
VII. 1525 .
»***) „....osobliwie zaś szlachty, z których wielu nie miałoby ochoty,
gdyby stan duchowny nie wystawiał nadziei, że z niego i sami
się utrzymywać i krewnych swoich ratować mogą; przeto stan
szlachecki jako najważniejsza część narodu mogąc częstokroć zubo-
żeć , bądź przez rozrodzenie się familji , bądź przez przypadek,
24
nie mającą żadnej podstawy — oprócz trwogi — było sądo-
wnictwo duchownych. Jurysdykcja księży objęła z czasem
wszystkie prawie sprawy cywilne. Zygmunt I, chcąc ją ogra-
niczyć określił ją statutem sejmu piotrkowskiego '1543 r.
w ten sposób, iż ktokolwiek ustawę uważnie przeczyta, i
uwzględni ówczesne stosunki, dostrzeże z zadziwieniem, że
z pod' sądu duchownych tylko te sprawy wyjęte zostały,
w których winnym nie chodziło o to, jakim sądem będą
sadzeni, ale o to przedewszystkiem, aby ich nie schwytano ').
Jest pewną i wypróbowaną rzeczą, że żaden ucisk nie
jest tak dotkliwym i oburzającym jak krzywda, hipokryzja
i grubjaństwo duchownych. Nie ma sądu twardszego, bezwzglę-
dniejszego i bardziej nieludzkiego jak sąd duchownych celi-
batorów, jeśli nadużyje sprawiedliwości. W Polsce sądzono
tak dowolnie, tak lekkomyślnie"), że największa kara ko-
ścielna, pociągająca za sobą sekwestr dóbr, utratę czci, a
zatem wygnanie i śmierć, zostawiona na dyskrecję pleba-
nów, używaną była za restancje dziesięcin lub pobicie kan-
tora lub organisty **% Można sobie wyobrazić, co się działo
szlachcicowi, który się dowiedział, że sąsiad jego wyklętym
został o meszne," małdrat lub o pobicie grabarza; jakiem
okiem patrzał na plebana swojej parafji! Można wierzyć
podaniom, że ludzie rogatej duszy ginęli na apopleksją na
samą wieść o klątwie we wsi sąsiedniej; ale taka była po-
waga pleszów, rokiet i pastorałów, że nikt nie ośmielił się
wystąpić; ani można było mieć nadziei, aby kiedy sądo-
wnictwo księże prawnie na sejmie skróconem zostało, wobec
ustawy wymagającej do wprowadzenia nowego prawa jedno-
myślnej zgody trzech stanów, króla, senatu i izby poselskiej.
Z tych powodów każdy klęty, chował zawiść w głąb swego
pierwsze do chleba duchownego prawo mieć powinien."
Wyjątek
z ustawy 1532.
*) Vol. L. 1. f. 304.
**) Relacje nuncjuszów. Przedstawienia kapituły Lippomanowi.
***) Morawski w „Sądecczyznie" naliczył dosyć podobnych klątew w je-
dnej ziemi.
101
serca; godził się natychmiast z kościołem, i ani myślał za-
stawiać się przywilejem jedlińskim, który wraz z Confirm.
Kaźmierza Jagiellończyka nie miał żadnej wagi wobec zwy-
czaju, jaki przemoc duchownych do sądów swych wpro-
wadziła.
Statut wieluński i konfirmacja jego 1458 (Vol. 1 f.
194 §. Ex quo) dozwalały duchownym klątew w pewnych
oznaczonych wypadkach i nakazywały świeckim władzom
exekucję, jeźli ukrzywdzonym przez wyklętych zadosyć się
nie stanie. Klątwa odbierała cześć, infamia konfiskowała do-
bra i wyganiała z kraju, banita przychwycony tracił życie.
Ale przywilejem jedlińskim 1433 r. szlachta osiadła o żadną
winę ani chwytaną, ani karaną być nie mogła, dopóki pra-
wem wobec sądów ziemskich lub królewskich przekonaną
nie będzie. Stosunek jedynie prawny był ten: jeżeli szla-
chcic osiadły został prawnie wyklęty, biskup obowiązanym
był donieść go stosownym sądom, a jeźli w sprawie cho-
dziło o cześć jak n. p. u wyklętych o herezję, należało
klętego donieść kancelarji królewskiej, bo tylko król w peł-
nym senacie mógł osądzić szlachcica na utratę czci, majątku
lub życia.
Po tych objaśnieniach widzimy całą nieprawność postę-
powania Dziaduskiego, chcącego sądzić Orzechowskiego w ra-
zie gdyby się tenże ożenił, jako heretyka, jednym pozwem,
zaocznie, jednym sądem biskupim, na utratę czci a tem sa-
mem na stratę majątku, na wygnanie i śmierć w razie gdyby
nie wyszedł z kraju. Oburzona szlachta pochwyciła z upra-
gnieniem sprawę swego ulubieńca, aby natrzeć na tyle nie-
nawistny kler, zemścić się za ucisk i utrwalić swoje przy-
wileje. Wielu tajemnych Luteranów i Kalwińców obawiając się
podobnego losu sprawę tę musiało uważać za własną. Naj-
ważniejszą jednak jej dźwignią było kilku możnowładzców
zreformowanych, którzy przez Orzechowskiego mieli nadzieję
wywrócić celibat, sądząc, że król skarciwszy niesprawiedliwą
groźbę biskupa, zniesie tem samem de facto zakaz żenie-
nia się księży z osiadłej szlachty, i tym sposobem wstrzę-
sie jedną z głównych podstaw kościoła. W tej fowie, jak-
4
38
kolwiek w nadziei przeciwnych skutków, sprawa ta przyszła
na sejm 1550 r., rzecz drobna, która zabiegami stronnictw
w wielką urosła w narodzie, który dawno już szukał okazji,
aby siłę'stanu duchownego zniszczyć i do rozmiarów pier-
wotnych sprowadzić. Go gdy nie można było zrobić za cza-
sów Zygmunta I, który ten stan z powodu wielkich bo-
gactw poważał, podała się za młodego króla sposobność za
powodem Dziaduskiego biskupa.
Dozwólmy samemu Orzechowskiemu mówić, co się działo
na sejmie piotrkowskim.
Kroniki Orzechowskiego: -Orzechowski w izbie poselskiej
zakaz biskupi czyta *), prosi posłów aby jego sprawę przyjąć
na siebie raczyli i nie dopuszczali biskupom na dobra i
życie ludzkie tak okrutnemi srożyć się klątwami. Posłowie
sprawę Orzechowskiego jako niebezpieczeństwo wszystkim
grożące na siebie biorą, idą do króla i proszą aby król
biskupom królewskiej władzy nie pozwalał; że samemu tylko
królowi wolno przeświadczonych o wielkie bezprawia wy-
woływać z ziemi i dobra ich na skarb zabierać. Nadto je-
źliby król tak wielkiej potędze biskupów zabieżeć nie chciał,
każdemu z rycerstwa przeciwko sile ich na
sposobach nie zejdzie. To mówili do króla w pełnym
zgromieniu posłowie: Boratyński, Krzycki i Sierakowski,
na których skargę biskupi z podziwienia zamilkli. Natenczas
bowiem posłowie 'ośmielili się pierwszy raz przeciw stanowi
duchownemu bezpiecznie i jawnie się odezwać, czego przed-
tem w Polsce nie bywało. Prosili też króla, aby Orzechow-
skiego słuchać raczył, co z ciężkością wobec sprzeciwia-
jących sie biskupów dozwolono.
"Wprowadzono Orzechowskiego, któremu gdy pozwolono
mówić, gdy za małżeństwem w ogóle przemawiać począł,
za łaskawością i wysłuchaniem królewskiem, wygrałby był
swą sprawę;'lecz kiedy do celibatu przystąpił, biskupi po-
rwawszy się z krzeseł mowę mu przerywają i proszą króla,
*) Można ztąd wnosić że sam Orzechowski był na ten sejm posłem
obrany.
27
aby nie słuchał. Zdawało się to wszystkim niegodziwą
w wolnem królestwie głos tamować bez względu na wol-
ność i powagę królewską; przeto wszyscy szemrali tak da-
lece, że do dawnej nienawiści jeszcze więcej zajątrzenia tem
przerwaniem duchownem przybyło. Gdy Orzechowskiemu
mowę przerwano, król zdał się na radę w koło siebie i
przez Kmitę ogłasza, aby Orzechowski tak sprawę swą opo-
wiadał, iżby niczem biskupów nie uraził.
Orzechowski zamilkł i nie wiedział gdzie zacząć; przy-
szedł bowiem gotowy, lecz po przerwaniu mowy nic z tego
co miał w pamięci powiedzieć nie mógł. Ale blisko stojący
przyjaciele poczęli go pobudzać, aby przyszedł do siebie i
nie zapominał się w tak wielkiem zgromadzeniu; on na-
brawszy odwagi dalej kończył o swem życiu i prosił króla, aby
swoim wyrokiem zakaz biskupi zniósł. Król z rozsądzenia
senatu odwlókł roztrząśnienie biskupiego zakazu, ponieważ
inne sprawy przeciw biskupom roztrząsał.
Biskupi obawiając się, aby za zniesieniem zakazu, powaga
ich nie zmniejszyła się, zawezwali Orzechowskiego do roz-
mowy w sześć osób ze swych przyjaciół do arcybiskupiego
pałacu. Orzechowski wsparty powagą Jędrzeja Górki przy-
brał sobie za towarzyszów: Mikołaja Radziwiłła wileńskiego,
Marcina Zborowskiego kaliskiego, Mikołaja Brudzewskiego
łęczyckiego, Rafała Leszczyńskiego brzeskiego wojewodów
i samego Górkę, z którym poszło dwóch synów Łukasz i
Jędrzej. Ci przebrani w ubiory luźnych pachołków na po-
koje arcybiskupie wraz z Orzechowskim na rozmowę poszli.
Rzecz podziwienia godna, iż tak zacni ludzie postać podłych
ludzi z powodu Orzechowskiego na siebie wzięli; tak wielką
łaskę u najgodniejszych senatorów zjednała mu niena-
wiść na stan duchowny. Tymczasem arcybiskup, biskup
i gmin księży różnego rodzaju zgromadzili się w pałacu.
Gdy zobaczono Orzechowskiego idącego w gronie tak za-
cnych ludzi, biskupi zdumieni przemówili: iż nie chcą i
nie będą z Orzechowskim w podobnem otoczeniu o spra-
wach do duchowieństwa należących mówić. Na to Górka,
jako był pan przy wielkiej skromności arcy-żwawy, spyta:
100
Cóż wam tak zawadza, lżbyście nie mogli mówić
przy nas, których jest sześciu z Orzechowskim, jakoście
rozkazali ?
Nie takim rozkazałem - rzecze arcybiskup.
Jakimże znowu ? — powie Górka — czy my nie wy-
dajemy wam się dosyć zdolni stawać za naszym przyjacie-
lem ? To wam wolno bywać na naszych obradach a nam
na waszych nie wolno?
Wśród tego zbiegli się pospolici ludzie i gwałtem się na
pokoje cisnęli, tak, że odźwierni poradzić sobie nie mogli. Gdy
biskupi przystąpić do sprawy nie chcieli, panowie prawie ura-
żeni, bez pożegnania odjeżdżają i żalą się przed wszystkiemi,
że niegodziwie zostali od biskupów przyjęci. Na to posłowie
dwunastu z koła swego do arcybiskupa wysełają z oznaj-
mieniem, że szlachta Orzechowskiemu pomocy przeciw sile
biskupów nie odmówi, ani ścierpią, aby biskupi w Polsce
panami życia i śmierci zostali.
Wielkie było zamieszanie, i z bagatelnej sprzeczki wielka
sprawa urosła, z wielkim nietylko wiary ale i Rzeczypospo-
litej uszczerbkiem. Nakoniec Tarnowski według swego zwy-
czaju z ramienia króla powołał sprawę przed siebie i przy-
brawszy Piotra Kmitę, odsunąwszy innych, u Samuela Ma-
ciejowskiego pokój między Orzechowskim a Dziaduskim za-
wiera pod tym układem, aby Orzechowski wprzód się nie
żenił, ażby mu papież pozwolił, i tak rozjechały się obie
strony zupełnie pogodzone. Atoli biskupi, aby nadzieję Orze-
chowskiemu zupełnie odjęli, uprosili Piotra Kmitę, aby mu
panny nie dawał, co się też stało. Na tej nadziei oschną-
wszy^ Orzechowski gdzieindziej myśl i miłość swą obrócił,
co mu się nadspodziewanie szczęśliwie udało. Albowiem gdy
Górka i Zborowski na to się usadzili, aby co zaczął do-
kończył, pilno za Janem Chełmskim, szlachcicem woje-
wództwa krakowskiego, listownie nadrobili, aby córkę swą,
jedynaczkę Magdalenę, Orzechowskiemu dał za żonę..
Tyle Orzechowski.' — Jak widzimy, możnowładcy posta-
nowili unieważnić kompromis, ożenić Orzechowskiego i
z wyklętym na czele na nowo rozpocząć walkę. W tym celu
101
ofiarowali mu się wszyscy ze swą opieką, zapisali dlań jur-
gelty i dodawali mu otuchy, aby poczuł raz przecie swoje
własne siły i zerwał więzy, któremi go księża na całe życie
skrępowali, odesławszy go do soboru i papieża, od których
nigdy pozwolenia nie otrzyma. Tem, równie jak urodą i
skromnością panny zniewolony, zerwał umowę nie czekając
odpowiedzi z Rzymu w nadziei, że celibat uchwałą sej-
mową zmieni.
m.
Orzechowski żeni się. Klątwa biskupa. Król potwierdza wyrok. Pier-
wszy szlachcic odsądzony sądem duchownym od czci majątku i życia,
Poruszenie w całym kraju; sejmiki. Sejm w Piotrkowie r. 1552.
Stronnictwa na sejmie. Przyjazd Orzechowskiego do Piotrkowa.
Rozgrzeszenie. Wyrok królewski w sprawie sądownictwa kleru.
Biskupi zawieszają sądownictwo mimo przychylnego wyroku.
Wyjechawszy z Krakowa zwołał Orzechowski do Przemyśla
wszystkich swoich krewnych i przyjaciół, wyzuł się wobec
nich publicznie z wszystkich dostojeństw kościelnych; plesz
i komżę biskupowi odesłał i w pare tygodni po tym naj-
szczęśliwszym dniu swego życia, wziął ślub z wspomnianą
Magdaleną Chełmską w Lścinie pod Jędrzejowem u Remi-
giana Chełmskiego, stryja panny, zapisawszy żonie swej
oprawę na dwóch dziedzicznych wioskach: Barańczyce i
Żurawice, gdzie mieszkał, (dziś Żurowice pod Przemy-
ślem).
Wesele odbyło się hucznie. Wieść o niem obiegła na-
tychmiast całą Polskę, bo imię pana młodego i sprawa na
ostatnim sejmie, znane były przez posłów ziemskich w ca-
łym kraju. Wielbiono go, zagrzewano, dodawano mu otu-
chy. Nie stawało mu czasu na odpisywanie listów na wszy-
stkie strony").
*) Orzechowski do Zaleskiego Coli. Widm.
31
Biskup Dziaduski nie wiedział co począć. Osłupiał na to
lekceważenie kompromisu z ramienia królewskiego, bisku-
pów, kanonów, Rzymu i t. d . Przestraszony wystąpieniem
izby poselskiej i ogólnym poklaskiem szlachty dla czynu
Orzechowskiego, myślał i wątpił jak ma działać. Wreszcie
listami biskupów, namowami kleru i kapituły ośmielony *)
odważył się na krok stanowczy. Pozwał Orzechowskiego
przed sąd biskupi z trzema towarzyszami, a sam zaraz wy-
jechał z Przemyśla do Brzozowa. Orzechowski dogania go
w 300 koni, w towarzystwie szlachty najpierwszych do-
mów ruskich —• według niektórych w 5000 koni (patrz Gra-
bowskiego Starożytności) — w Brzozowie. Biskup nie chce
go sądzić w podobnem otoczeniu, i na mocy dawnego za-
kazu ogłasza dnia 8go kwietnia 1551 wyrok, mocą którego
małżeństwo Orzechowskiego uznane za nieważne, on zaś
sam jako heretyk wyklęty; od czci, dóbr duchownych i
świeckich, ruchomych i nieruchomych odsądzony, skazany
został na wygnanie.
Był to krok nadzwyczaj śmiały, kiedy Orzechowski w sam
czas uroczystego czytania klątwy na siebie wszedł do ka-
tedry w Przemyślu, w otoczeniu swoich przyjaciół i kre-
wnych. Przerwano natychmiast nabożeństwo, a wyklęty za-
miast wyjść z kościoła wszedł na ambonę i tam zdziwio-
nemu ludowi począł przedstawiać krzywdę swoję i niebez-
pieczeństwo grożące Polsce z powodu samowładztwa bisku-
pów. Wśród tłumu ciekawych udał się potem na zamek i
tam opis swojej czynności i protest przeciwko wyrokom bi-
skupa do aktów grodzkich wpisał. Wywód swej niewinności
podał pod rozpoznanie Akademji krakowskiej — Epist. Orich.
in Mss Acad. Crac. — a do papieża napisał ów sławny
list, który suplikacją nazwał.
Supplicatio ad Jul. III . 1551 w Bazylei, 1782
w Lipsku po polsku i po łacinie.
W liście tym o potwierdzenie swego małżeństwa nie prosi a
wystraszyć usiłuje. Jestto w istocie dowód wielkiej pewności
*) Artnales IV. ZA"
''
f'r'"'
T•\V'"E
Miejska Biblioteka Pubiicżna
im. Juliusza Słowackiujo
ul. Staszica 6; - tel. 491
88
swojej sprawy, kiedy pisze: -Nie z Włochem ale z Polakiem
masz do czynienia. U nas prawo nad wszystkiem Nie po-
wie mi król na twój rozkaz: .Orzechowski! — Juljusz, papież,
chce abyś szedł na wygnanie.- Prawa nasze zabraniają mu
w przyzwoitym sądzie imać i wywoływać. Skaż mnie ty na
gardło, sprawa pójdzie przed sejm...-
Dalsze miodowe miesiące tego nowego stadła były cią-
głym obchodem tryumfu. Orzechowski, który przez żonę
spokrewnił sie mało nie z całą zachodnią Małopolską, ob-
jeżdżał swoich nowych krewnych i przyjaciół. Oboje byli
przedmiotem powszechnej uwagi i ciekawości. Gdziekolwiek
przyjechali, wyprawiano huczne zabawy; zjeżdżała się oko-
liczna szlachta, a kto tylko mógł, wyprzedzał drugich aby
sie gościnnością swą związać z sprawą tak głośną, z ludźmi,
o 'których tyle* mówiono. Być bardzo może, że te pierwsze
chwile szczęścia, te objawy powszechnego współczucia, roz-
głos i sława męża, olśniły młodą żonę Orzechowskiego o
tyle że nigdy w życiu swem nie uczuła niestosowności
swego związku. Posiadała ona zresztą w wysokim stopniu
wszystkie przymioty, cnoty i własności dawnych niewiast pol-
skich, które nie pytane nigdy o zdanie w sprawie najbardziej
serce ich obchodzącej, stały się z czasem podobne powo-
jom wijącym sie obok wszystkiego, co obok nich postawią.
Wychowywane na to tylko, aby być matką i gospodynią
przyrodzenie tych cichych istot tak ściśle związało się z ich
obowiązkiem, że pan domu w cichem ich sercu miał za-
wsze drugorzedne stanowisko.
Podczas takiego objazdu, kiedy państwo młodzi bawili się
w najlepsze w domu' Pieniążka, starosty Nowotargskiego,
wśród tłumnego zjazdu szlachty ziemi Sądeckiej, przyjeżdza
z Przemyśla goniec z nowiną: że król w Wilnie na przed-
stawienie prymasa potwierdził wyrok biskup., i Kmicie exe-
kucia rozkazał. Skutki były jak wiadomo następujące:
Kmita miał dopilnować, aby Orzechowski natychmiast opu-
ścił kraj, w razie zaś gdyby tego nie uczynił, miał obo-
wiązek imać go i ściąć. Nowina ta spadła jak piorun z pogo-
dnego nieba. Tego się nikt nie spodziewał; nikt me przy-
89
puszczał, aby sprawa taki obrót wzięła. Pierwszy raz od-
kąd stała Rzeczpospolita, miał szlachcic polski za klątwę
księżą na prawdę iść na wygnanie i tracić dobra dziedzi-
czne. Sądecczanie postanowili bronić Orzechowskiego; prze-
wozili go taborem, gotowi z bronią w ręku odeprzeć nie-
prawą napaść rządu, a Kmita ani śmiał, ani mógł, ani
chciał egzekwować wyrok królewski, i czekał co powie sejm,
zwołany na r b. 1552 i sejmiki, które się zbierać poczęły.
Sejmiki wrzały, księża nie śmieli się nigdzie na nich
pokazać, ale wyzwanie szlachty przyjęli. Rozzuchwaleni po-
twierdzeniem królewskiem, zwołali w sam czas sejmików
synod do Piotrkowa, na którym postanowiono: zniewolić
stan rycerski do podpisania wyznania wiary Hozjusza; na-
łożyć na kler podatek, w celu wystąpienia przeciw taje-
mnym heretykom; obiecać królowi dobra po heretykach, i
tym sposobem związać go z interesem; w dodatku synod
w celu zastraszenia szlachty właśnie podczas sejmików wy-
klął Stadnickiego i Lasockiego, ludzi mających nie małe
wzięcie w swoich województwach. Wyklęci jeżdżą po sej-
mikach , czytają wyroki biskupie, wzywają współbraci do
opieki nad życiem swem, czytają uchwały synodu, listy kró-
lewskie oddające biskupom w zamian za koronacją Barbary *)
heretyków (których listów odpisy wydostał Mik. Lutomirski
kasztelan zawichostski**), jednem słowem pod kierunkiem Orze-
chowskiego potrafili do tego stopnia rozjątrzyć opinią i pod-
burzyć sejmiki, że wszystkie bez wyjątku dały obranym po-
słom kartelusze: nie radzić o niczem, nie pozwalać na nic,
dopóki król władzy biskupiej nie określi a wyroków zapa-
dłych nie zniesie. Oburzenie i gniew doszły do tego stopnia,
że szlachta małopolska okazywała gotowość rzucić się na
kler, wyrżnąć***) a na jego miejsce obcych ministrów spro-
wadzić.
*) Nie trzeba zapominać, że do surowości kró!a przeciw Orzechow-
skiemu przyczynić się mógł znany jego paszkwil na Barbarę: De
regis matrimonio 1550 albo: de secundo conjg, S . B . P . Sig. Aug.
oratio ad Eą.
**) Węgierski Hist. Ref. SI. II . 13.
***) -Mowa Tarnowskiego w Kronikach Orzechów, ad. an.
12
34
Pod temi wrażeniami rozpoczął się 1552 r. sejm w Piotr-
kowie , który Orzechowski w Kronikach dosyć obszernie
opisał.' Późniejsi wydawcy kronik opuścili wiele miejsc ty-
czących się jego sprawy z obawy, aby samem czytaniem
nie nauczono się burzyć Rzeczypospolitej. Znał on w isto-
cie doskonale prawa, obyczaje i usposobienia swoich współ-
obywateli i tak zręcznie potrafił z nich korzystać, że wi-
dząc w późniejszych trybunach szlachty polskiej osobny typ
ludzi, osobną szkolę agitatorów, możemy Orzechowskiego
przedstawić za ich ojca i mistrza. Sejmiki i sejm 155J
jest tego najlepszym dowodem.
Zebrany stan świecki, senatorowie i posłowie byli tak na
biskupów rozdrażnieni, że najpoważniejsi i najstarsi nie zdo-
łali utrzymać sie w spokoju i równowadze. Hetman hanie-
bnie przyjął Dziaduskiego, który go przyszedł sam w jego
domu powitać — odwrócił się nie podawszy mu ręki.
Posłowie demonstrowali przeciw biskupom w kościele:
wielu odwracało się od hostji, a Rafał Leszczyński nakrył
głowę podczas podniesienia. Wszystko to działo się w obe-
cności króla.
Zaraz po otwarciu sejmu pokazały się wyraźne trzy
stronnictwa: pierwsze żądało zniesienia sądownictwa kleru,
i miało przewagę w Izbie poselskiej; drugie chciało spro-
wadzić juryzdykcję w granice prawa i miało przewagę w se-
nacie, trzecie tworzyli przerażeni biskupi razem z Kmitą.
Pierwszemu przewodził Rafał Leszczyński, obrany marszał-
kiem Izby, drugiemu Jan Tarnowski, hetman w. k .
—
Orze-
chowski należał przekonaniem do senatu/) Każde z tych
trzech stronnictw starało się króla na swoją stronę prze-
ciągnąć, nie szło tu bowiem o stanowienie nowego ale o
tłómaczenie istniejącego prawa, co było atrybucją króla,
który miał controversias inter status componere; przeto
gdzieby się on przechylił, strona wygrała**).
*) Dialog IV.
**) Kronika V.
35
Na zwykłe przedłożenie króla, odczytał Rafał Leszczyń-
ski odpowiedź Izby poselskiej i zakończył temi słowy: »Taka
jest treść poselstwa naszego M. P ., abyśmy Ciebie samego
słuchali a nikogo więcej; to żądanie nasze, które wprzód
zaspokoić trzeba, zanim jaką sprawę Rzeczypospolitej przedsię-
weźmiemy.. Po tym adresie Izby kiedy przyszło do zdań
senatorów, biskupi mający pierwszy głos, milczeli. Pierwszy
kasztelan krakowski, hetman Tarnowski, poparł Izbę tem
zdaniem, aby biskupi złożyli to co sobie z władzy kró-
lewskiej przywłaszczyli; dopóki tego nie uczynią, ża-
dnej sprawy przedsiębrać nie należy. Marcin Zborowski,
wojewoda kaliski mówił:
—
Jeśli biskupi zostaną przy swej władzy, nie wypadnie
co innego, jak opuścić ojczyznę zabrawszy życie, żonę, dzieci
i część swoją ze sobą.
Najstarszy wiekiem senator, woj. poznański, J. Latalski,
czynił gorżkie wymówki królowi, i tak zrzędził:
—
Stanął tu na ostatnim sejmie Orzechowski z krzy-
wdą swoją i zaledwie mówić począł, rozkazano mu milczeć.
To nie obyczaj polski M. P ., to nie sposób taki, jakim się
w Polsce króluje, to włoska przewrotność, to obca ozię-
błość. My mamy króla na to, aby nas słuchał wszystkich i
sądził zarówno. Za cóż oni mają być lepszymi od nas, pa-
nować, i narzucać nam rozkazy? Ta zuchwała ich przemoc
znosi wszystkie związki naszego społeczeństwa. Twoja to
rzecz M. P . niedopuszczać nikogo do władzy majestatu.
Kiedy sprawa ta cały senat rozdrażniła, powstał jeszcze raz
stary hetman, najżarliwszy katolik, i wygłosił piorunującą
mowę na osłupiałych biskupów:
—
Przywłaszczyliście sobie — mówił — prawa majestatu
na mocy jakichś dekretaliów, które u nas nic nie znaczą,
a tem mniej u króla, co nasze przyjął prawa i przez nie
siedzi na tronie a nie z woli papieża i dekretaliów Rzu-
cajcie sobie klątwy tam, gdzie się boją. Mówicie, że nam
się dziś spodobało otworzyć drogę do królestwa herezjom;
mnie się to wcale nie spodobało, ale to iżby się wszystko
działo wedle praw Rzeczypospolitej, to mi się gwałtownie
100
podoba. Wasza rzecz starać się o to, aby herezji nie było,
a jeśli heretycy za napomnieniem waszem .do zdrowia po-
wrócić nie zechcą, niechaj ponoszą prawem przepisaną
karę — ale sądem królewskim, nie biskupim sądem, tak jak
nasze prawa rozkazują. Nie będzie król trzymał miecza w ręku .
na wasze zachcenia ani my nie oddamy głowy nasze pod
prawa, któremi okrutne skriby i faryzeusze święte Pismo
splamiły. Gdy do tego w bieżącym roku do okrucieństwa
praw waszych dodaliście nienawiść — któżby was dłużej
znosił? Pytacie, co zrobicie z waszemi dekretaliami, jeźli
nic znaczyć nie będą; my was pytamy, co się stanie
z naszemi prawami, jeźli wasze dekretalja co znaczyć będą?
Gardzą już niemi wszystkie narody nie dla tego, iżby się
pobożność na świecie zmniejszyła, ale dla tego, że sobie
życie ludzkie, ojczyznę, cześć i mienie nasze mało ważą;
że podejrzenie robi u nich heretyków, że dowodzą winy
oszczerstwem i szpiegami a gwałtem wymuszają wyznanie.
Czy W. K. M. chcesz ich użyć na nas i czy my ich zno-
sić będziemy? to jest pytanie. Według praw naszych mo-
żecie sądzić herezję w senacie wspólnie z nami, na widoku
całej Polski, nie w piwnicach biskupich, polskiemi, nie rzym-
skiemi prawami — aby nikt z winnych nie czuł się uci-
śnionym gwałtem albo strachem, ale szedł w prawo swoje
wobec króla; aby mógł pytać głośno i głośno zbijać za-
rzuty. Jeśli nosicie pokój w piersiach i chcecie w wspólnej
ojczyźnie żyć w zgodzie z nami, nie sądźcie nas o cześć
bez króla i senatu. Nie ma nikogo w Polsce, coby nie
czuł, że na tym sejmie chodzi o wszystko, co kto posiada.
Jeźli ci, których tu widzicie odniosą do braci, że wy na
sejmie tym zostaliście panami życia i śmierci swoich współ-
obywateli, pytam się jak wytrzymacie ich nienawiść? Po-
mnijcie na żydów wyrżniętych w Budzie w jednym dniu!
patrzcie, aby i wam coś podobnego się nie stało. Nie zniosą
ludzie największej wolności, abyście ich bezkarnie grabić i
z kraju wypędzać mogli. Mówię, co mówię, na to abym was
ujrzał wolnych od niebezpieczeństwa. Nie podejrzywajcie
mnie o herezją ani o sprzyjanie herezji. Wszystko com
101
wierzył dzieckiem, wierzę w starości mojej i tak jak sam
przy wierze mojej pozostać pragnę, tak nie chciałbym, aby
się inni od niej wyłączali. Ale tu nie o wiarę, tu o wol-
ności sprawę chodzi, którąście sądem waszym zgwałcili...
Biskupi milczeli nie z poczucia winy — jak mówi Orze-
chowski — byłoby to za naiwnie żądać, aby się cały stan
wstydził; milczenie miało im nadać powagę, zawstydzić i
zeniepokoić napastników. Ale cóż, kiedy po posiedzeniu za-
pominali roli swojej, radzili się, kłócili pomiędzy sobą, ża-
lili jeden na drugiego, zwalali wszyscy winę na Dziadu-
skiego — Prymas go wobec wszystkich ofuknął: 'Tyś temu
winien- — jednem słowem, w postępowaniu ich widać było
tyle trwogi i niepewności, tyle do niczego nieprzydatnych
zachodów, iż zdawało się wszystkim, że praw swoich ani
obronić ani utracić nie chcą. Czegóż więc chcieli ? Bali się
zwyciężyć? nie chcieli się dać pobić? Położenie ich było
w istocie drażliwe: obowiązek, godność i urząd nakazywały
bronić to, co mieli w ręce, nie pozwalały uledz lub odstą-
pić. Przegrana ich, to tryumf herezji, wyparty katolicyzm,
wydarte dziesięciny. Z drugiej strony po tem , co hetman
mówił w senacie, co szlachta na sejmikach, wygrana byłaby
niebezpieczeństwem osobistem; zwycięzcy na sejmie nie
śmieliby powrócić do swoich dyecezji. Nie pozostawało tylko
milczeć i zwlekać.
Wśród tych opałów biskupich zjawia się Orzechowski
w Piotrkowie właśnie w samą porę, kiedy milczenie króla
i biskupów zdawało się iż uśpi całą sprawę i odbierze punkta
do wznowienia jej w senacie i wniesienia w Izbie. Biskupi posta-
nowili niedopuścić Orzechowskiego do Piotrkowa; są poszlaki, że
nakazano go pochwycić gdyby na sejm wyjechał. On omyli-
wszy zasadzki staje w pobliżu Piotrkowa u krewnych swoich, i
rozpoczyna taką politykę: Posyła najpierw list otwarty do bi-
skupów z oświadczeniem, że jest ich przyjacielem, że do obozu
ich nieprzyjaciół nie przejdzie, chyba zmuszony Osobnym
zaś listem Zebrzydowskiemu, mającemu najwięcej powagi
w kole biskupiem, podchlebił i oderwał go od kolegów, i
pokłócił ich pomiędzy sobą. Listami do Kmity, Tarnowskiego,
38
do przyjaciół swych w Izbie poruszył swoją sprawę, i za-
wiązawszy ze wszystkiemi stronami, odesłał Prymasowi list
bezpieczeństwa, który mu posłano, przybył do Piotrkowa,
i udał się najprzód do biskupów. Ci okazali się nieużyci,
dumni i nieprzekonani. Zwrócił się Orzechowski do Tarno-
wskiego i oddał sprawę swą w jego ręce. Rozpoczął się
natychmiast atak na biskupów w senacie i w Izbie. Posło-
wie zaczęli się domagać roztrzygnięcia królewskiego, na-
zwali wobec króla biskupów wilkami, wężami, które Rzplta
na łonie swojem ogrzała, stary hetman nastąpił tak na
księży, że Zebrzydowski nie mógł dotrzymać milczenia, i
zawołał:
—
Czemże ja będę w Polsce, Tarnowski, jeźli mi he-
retyków sądzić nie wolno, woźnym czy biskupem?
—
Przyzwoiciej tobie Zebrzydowski — ofuknął hetman —
być woźnym, niż mnie twoim niewolnikiem.
W kole biskupów zaczęto radzić nad Orzechowskim. Ze-
brzydowski wymawiał kolegom, że odepchnąwszy tego czło-
wieka, sami go na pomoc nieprzyjaciołom swym podali;
radził ułagodzić go i przyjąć, dopóki nie będzie po czasie.
Dziaduskiemu wypowiedział wręcz swoje zdanie, że pojąć
księdzu żonę jest grzechem ale nie kacerstwem, za które
Orzechowskiego osądził i wyklął. Kmita sam zażądał z gnie-
wem od prymasa, aby żonę Orzechowskiego do Rzeczy-
pospolitej nie mieszał, i stanu duchownego na niebezpie-
czeństwo nie podawał. Skoro się dali przekonać biskupi, że
ksiądz ten i sprawa jego, są dla nich największem niebez-
pieczeństwem, że dowcipne postępowanie i potężna agitacja
jego zdoła poruszyć wszystkich do wszystkiego, zgodzili się
na tó, czego się nikt nie spodziewał — poświęcili Dziadu-
skiego.
Wezwano Orzechowskiego przed synod; uczynił wyznanie
wiary, zdjęto zeń klątwę i otrzymał rozgrzeszenie na rok
jeden, t. j . do ostatecznego rozstrzygnięcia Stolicy Apostol-
skiej, do której jedynie rozsądzenie spraw podobnych na-
leżało, a co najwięcej: mimo żony został do stariu ducho-
39
wnego przyjęty, i do tajemnych narad nad obroną praw
duchowieństwa przypuszczony.
Po załatwieniu sprawy z człowiekiem, który jako ksiądz,
katolik, szlachcic, był największym politycznym grzechem
duchownych, i ciągłym wyrzutem i bronią w ręku ich nie-
przyjaciół, arcybiskup zwołuje na tajną radę biskupów i
księży w celu ostatecznego rozstrzygnięcia: coby świeckim
ustąpić należało?
Na tej radzie przy zamkniętych bramach pałacu, niższy
kler wołał jednogłośnie, aby raczej życie niż sądownictwo
postradać, żądał od biskupów, aby naśladowali dawnych mę-
czenników, np. św. Stanisława, i obstawali broni praw swoich
pozostawiając przyszłość woli Boga. Pod pressją niższego
kleru biskupi postanowili się bronić, i zdali głos na Ze-
brzydowskiego.
Mówił w senacie Zebrzydowski długo i nie źle, zaraz na
pierwszem posiedzeniu, ale całkiem bez skutku. Oskarżał
przeciwników, że po zniesieniu władzy duchownej na kró-
lewską targnąć się zamyślają, czemu nikt jeszcze nie wie-
rzył i wzywał do obrony praw kościelnych króla, który
milczał.
Po dwóch miesiącach walki, gdy świeccy zawsze przy
prawie polskiem, duchowni przy swojem obstawali, kiedy
nie było nadziei aby dalszą zwłoką umysły mogły się uła-
godzić, król — który przez cały ten czas taił się z zdaniem
swojem, zwlekał, i strony do zgody zachęcał, sam ważąc
długo, jakieby miał wydać zdanie, czy wydrzeć przywileje
i obietnicę swoją duchownym, czy ojczystym prawom ubli-
żyć — przez kanclerza Ocieskiego obwieścić rozkazuje: że
w sprawach kacerstwa sąd do biskupów ma należeć.
Po ogłoszeniu królewskiego wyroku, zgromadzeni posłowie
i wielkoradcy milczeli z uszanowania dla władzy; cisza za-
legła senatorską izbę, nikt nie szemrał, ale taki żal padł
na serca wszystkich, że jakby po największej klęsce z po-
siedzenia odjechali, mówiąc, że król wydał Polskę na łup
i zgubę biskupom. Zdawało się, że na prawodawczej dro-
88
dze sprawa z klerem została ostatecznie załatwiona, i że
nie pozostawało nic innego jak z bronią w ręku dobijać
się potwierdzenia wydartych wolności. Krajowi groziła wojna
domowa — kiedy niespodzianie na pierwszem posiedzeniu
Izby poselskiej postawiono i uchwalono wniosek: prosić bi-
skupów, aby juryzdykcją swą zawiesili aż do czasu, w któ-
rymby na sejmie lub narodowym soborze obmyślono spo-
sób pogodzenia praw polskich z biskupiemi prawami. Wy-
słano deputację do biskupów, a ci — na żądanie iżby ze-
zwolili, i zawiesili sądownictwo na rok jeden. Świeccy zaś
rozjechali się z sejmu z zajątrzonem sercem, i jeszcze bar-
dziej na kler zawzięci, niż gdy nań przybyli.
Jakkolwiek wiele pisarzy, osobliwie nowowierców, twier-
dzi , że wyrok królewski brzmiał zupełnie przeciwnie t. j.
do biskupów ma należeć, czy kto dobrze czy źle wierzy,
ale około poczciwości nie ich sąd (tak twierdzi Górnicki, Bu-
żyński, Piasecki, Lubieniecki, Węgierski, Czacki, Krasiński,
Bandtke) trzymam się jednak opowiadania Orzechowskiego*)
bo ten nie miał żadnego powodu kłamać; był sam na sej-
mie , i znał sprawę, która go osobiście obchodziła. Zresztą
pewnem jest i nikt temu nie zaprzeczył, że sądownictwo
duchowne na tym sejmie zawieszonem zostało — potwierdzają
to listy Pawła IV do Zygmunta Augusta; Raynald XXII ad
an. 4556 i relacje Lippomana — gdyby więc król wydał
był wyrok przychylny świeckim, biskupi nie potrzebowaliby
w dodatku zawieszać swoje sądownictwo.
Całe zakończenie tej sprawy było widocznie ułożone na-
przód — Damalewicz oskarża Prymasa, że uległ Uchańskiemu
i Drohojewskiemu bb. — i przyniosło nieobliczone straty du-
chowieństwu i religji kat. bo rok ten wystarczył zupełnie
Polsce, aby odmienić wiarę. Gdyby biskupi ustąpili byli
stronnictwu Tarnowskiego, byliby senat cały wciągnęli w prawa
swoje, ale mieć nadzieję że ogromną władzę swoją, którą
sami po tak silnych atakach zawiesili, będą mogli kiedy-
*) Annales V. Wraz z Orzechowskim powtarzają, Bzowiusz i Bielski
to samo.
89
kolwiek odzyskać, na to trzeba było głowy prymasa Dzierz-
gowskiego : quem virum quidem bonum sed rudum fuisse
scimus, ut si maxime voluisset, ea tamen quce f'uerant
sui muneris prostare minime potuisset *).
*) Hoziusz do M. Zborowskiego op. II. 168.
12
IY.
Starania w Rzymie o potwierdzenie małżeństwa. Arcybiskup cofa
rozgrzeszenie. Pismo Orzechowskiego. Rozbrat z Rzymem i trwoga
biskupów z powodu tego pisma. Orzechowskiego stałość przy ko-
ściele. Sprawa jego podniesiona na sejmie 1559 — mowa posła Ząb-
skiego. Synod Warszawski — zgoda z biskupami. Orzechowski roz-
poczyna wałkę z różnowiercami w imieniu katolicyzmu.
Kiedy po skończonym sejmie Orzechowski powrócił do
domu i ujrzał się niespodzianie sam jeden, bez pomocy i
bez przyjaciół; przekonał się dopiero wtedy, że pomimo
najenergiczniejszej agitacji, pomimo pozornego tryumfu, nie
uzyskał włas'ciwie nic. Bał się i nie chciał walki z kościo-
łem; myślał, że zmusi Rzym aby się do niego zastosował;
na sejmie nie przyłączył się do żadnego stronnictwa; stał
sam jeden, słuchać ani rozkazywać nie chciał; łącząc się
ze wszystkimi okłamał wszystkich, a wymusiwszy rozgrze-
szenie warunkowe, został na łasce biskupów z apelacją do
Rzymu. Sprawujący interesa Polski w Rzymie, Krzycki, do-
stał wprawdzie polecenie popierać jego sprawę, ale biskupi
takiego polecenia nie mieli, i owszem starali się całemi si-
łami, osobliwie zaś Dziaduski przeszkadzać Orzechowskiemu.
Rzym ani obiecywał ani odmawiał, i tak zaczęło się dla
Orzechowskiego dziewięć lat trosków i zachodów o prawość
swego związku, honor żony i imię swoich dzieci.
27
W czasie tym ulało zajmował się literaturą. Pięć prac,
które powstały z tego okresu, napisał albo poprzednio albo
zaraz w pierwszym roku.
In leges et statuta Regni. Pol. ab Jacobo Przy-
lusio digesta ad Eq Pol. St. Orich. oratio. Mowa
o zacności praw polskich '1553. Kraków, — 1763. War-
szawa.
Panegiricus nupt. Sig. Aug. P . r . add. Bonae
laus 1553, 1605 napisany w celu zjednania sobie
łaski królewskiej.
Annales St. Orich. 1554 — 1611 w Dobromilu,
16-43 w Gdańsku, 1712 w Lipsku, 1767 tłómaczone
w Krakowie — posłane królowi dla zyskania jurgeldu
z żup ruskich:
Panegiricus nupt. J . Chr. Tarnovii Com. 1558,
1605.
De Baptismo contr. Luteranos lib. Orichovii
sacrouxorati w rękopismie jeszcze w Bibl. Ossoliń-
skich.
Koszta prawne w Rzymie były tak wielkie, że strapiony
człowiek upadał pod ciężarem sprawy i ugiął się z prośbą
o wsparcie do króla*) do Radziwiłła**) i do innych możno-
władców, którzy mu kiedyś pomoc swoją przyrzekli. Upły-
nął rok; arcybiskup ponowił rozgrzeszenie na czas nieogra-
niczony zawsze z warunkiem ostatecznego rozgrzeszenia
Stolicy Apostolskiej. Tak zawiedziony w nadziei swojej Orze-
chowski, przyzwyczajał się już brać milczenie Rzymu za
zezwolenie, gdy niespodzianie na synodzie w Lowiam, 1556
prymas na wniosek legata rozgrzeszenie cofnął.
,—
Więc wyście mnie oszukiwali? zdradzali? zawiedli
mój ród? zgubili moje potomstwo?—Czyż to nie jest sro-
gość nieludzka? wydzierać dzieciom moim imię, wyzuwać
ich z herbu, dobrej sławy, kazić poczciwość ich pieluch —
Mówcież sami, kiedyż prawdę mówiliście, czy wtedy kiedy-
*) Annales.
**) Collect. Wida. tibi. Crac.
44
ście zdejmowali ze mnie klątwę w obliczu całego narodu?
czy teraz, kiedy mnie nią na nowo okładacie?— Ja nie
podniosę buntu, nowej wiary nie wprowadzę, ale wytłórna-
czę memu narodowi, że chytrość rzymska szkodliwsza niż
przewrotność Lutra; przytulę się do prawosławnej cerkwi,
tam z pokrewną mi Rusią będę świętą społeczność utrzy-
mywać, i po zgonie zmartwychwstania ciał i przyszłego ży-
wota oczekiwać bede
Tak pisze rozżalony Orzechowski do Dziaduskiego, i koń-
czy nie prośbą ale błaganiem:
Racz miłościwy ojcze udać się do prymasa o przedłu-
żenie mi terminu. Zaklinam Cię na rany Chrystusa, nie do-
puszczaj, abym dla obrony własnej chwycić się musiał osta-
tnich środków— chodzi tu o mnie i o was
Prymas i biskupi zatkane mieli uszy na prośby rozżalo-
nego człowieka; mało sobie go już cenili, i żaden z nich
nie myślał się ująć za tym , który w tak ciężkich dla ko-
ścioła czasach okazał mu niewzruszoną stałość i wierność,
mimo cierpień i kłopotów bolesnych, od których zmianą
obrządku mógłby się był uwolnić.
Orzechowski przestał prosić; zamknął się w domu i chwy-
cił na nowo za pióro. Wkrótce rozbiegła się po całej Pol-
sce wieść rozniesiona ze złośliwą radością różnowierców, że
autor mowy przeciw bezżeństwu zamyśla przejść na obrzą-
dek grecki, i oddał do druku pismo przeciw Rzymowi i
papieżom, gorsze od wszystkich herezji, zdolne wywołać
skandal w całym świecie chrześciańskim. Pismo to miało
tytuł Repudium Romae. (Rozbrat z Rzymem). Przelęknieni
biskupi donieśli o tem natychmiast prymasowi. Przyrębski,
prawa ręka prymasa, wezwał listownie Uchańskiego, aby'jako
przyjaciel Orzechowskiego namawiał go do cofnięcia tej
książki, z której miały wypaść gromy na kościół katolicki,
Uchański wzywa Orzechowskiego do Skierbieszowa , zaklina
go na miłość boską; zaręcza słowem kapłańskiem że pry-
masa dlań nakłoni. Sam Przyrębski obiecuje mu listownie,
że z całą gorliwością zajmie się jego sprawą; zaleca Kra-
sińskiemu, aby przedstawił prymasowi konieczność łagodnego
45
postępowania *). Dziaduski pisze doń i namawia, aby raz je-
szcze udał się do Rzymu; słowem wszyscy biskupi oświad-
czają się z najlepszemi chęciami. Orzechowski cofnął pismo,
ale papież Caraffa mało zważał na przedstawienia i ani
myślał posłać mu rozgrzeszenie. Orzechowski został na nowo
w zawieszeniu. Wspomniane pismo .Rozbrat z Rzymem«
znane tylko z wypisów Modrzewskiego**), miało być w isto-
cie już wydrukowane ***) i składało się z dwóch ksiąg.
W pierwszej dowodził autor świętości dostojeństwa papiez-
kiego, w drugiej zastanawiał się nad wykroczeniami tej
władzy i stawiał jako obowiązek: odłączyć się od niej skoroby
skażona namiętnościami i występkami wyszła z karbów i
cały kościół na błędną drogę prowadziła. Wylicza błędy pa-
pieztwa w osobie Pawła IV; zwie go tyranem, święto-
kradzcą, niszczycielem wolnej nauki, oświecenia; jędzą pie-
kielną , wydaną na zagładę rodzaju ludzkiego, która świą-
tynię Pańską obalić usiłuje -Gdy obrzydły Karaffa Mojżesza
i Chrystusa ruguje, chętnie wraz z niemi i ja ustąpię; klą-
twa jego będzie moim zaszczytem-. Uderza na kler i epi-
skopat,, 'trzodę rzymską gotową na skinienie swego pasterza
pokrwawić całą ziemię.. -Miłościwy panie! — odzywa się do
króla — przetrząś klasztory i kapituły ; ile pleszów zobaczysz,
tyle rachuj spiskowych. Naśladuj Hiszpanów i Wenetów;
wygoń z senatu rogate czapki; ich rady zgubiły Węgry.
Niech chrzczą po kościołach ale w Rzeczypospolitej nie bur-
mistrzują. Jeźli im sprawy świeckie smakują, niech zrzucą
sutanny i albo ojczyznę opuszczą, albo rzymskiego Sułtana-.
Z powodu tego pisma, które świata nie widziało, różno-
wiercy zaciągnęli Orzechowskiego w swój poczet****
4
), papież
w regestr kacerzy *****) a ogólne mniemanie aż do naszych
czasów zrobiło go odstępcą i ni ?stałym w wierze. To jest
*) Vilnoa 20
/12.
**) Narrat simplex p. D. 1—3 F. 6—7 .
***) Modrzewski in Orich.
*****) Otfinowski Heroes Christ.
*****) Modrzewski in Orich. — Index lib. proliib.
100
niesprawiedliwem. Samo pismo Repudium Romae — jeźeli-
byśmy chcieli sądzić Orzechowskiego z tego pisma, które
niewydane na świat jest raczej myślą rozgniewanego czło-
wieka a nie czynem, który podlega krytyce — należy roz-
bierać względnie do czasu, w którym było pisane. Paweł
IV był postrachem całego chrześciaństwa; podczas konania
jego lud rzymski gwałtem wypróżnił więzienia Inkwizycji i
akta jej spalił publicznie*). Panowanie jego oburzało wielu
ludzi, którzy przez to nie przestali być dobrymi katolikami.
Krew i gwałt dały wielu ludziom do myślenia. Orzechowski
kacerzem nigdy nie był, ani żoną ani pismami swemi. Żą-
dając żón dla księży, kielicha dla świeckich i oczyszczenia
obrządku z zabobonów, które się wiekami wkradły, doma-
gał się tego, co było wówczas w mocy kościoła dozwolić.
Odszczepieństwa Rusi zaprzeczał ale Greków nie bronił. Od
początku do końca życia swego jedno i to samo twierdził.
Jego wyznania wiary z 1547, 1552, 1561 obejmują wszy-
stkie jego doktryny i w niczem się od siebie nie różnią.
W zatargach swoich z biskupami zawsze oświadczał się za
papieztwem**); sam oświadcza Modrzewskiemu: że był di-
gnus notat. censur. dla pism ubliżających i szkodliwych
hierarchji ale nie dla herezji. W największem rozjątrzeniu,
pisząc Rozbrat z Rzymem, pisał zarazem przeciw Luteranom,
heretykom, podtrzymywał zwierzchnią władzę papieża; ze-
rwał starą przyjaźń z Krowickim i innymi odszczepieńcami.
Wobec postępowania z nim biskupów i Rzymu, nie należy
zwracać uwagi na słowa rozżalonego człowieka, raczej siłę
jego przekonania uznawać należy, że wpośród takich stosun-
ków nieporuszony dotrwał przy kościele, który do śmierci
trzymał w zawieszeniu spokój jego duszy, honor związku i
prawość jego dzieci.
Stan jego był w istocie pożałowania godny. Stał sam
jeden, samotny jak ruina domu głośnego człowieka, o którą
*) Sarpi 80.
**) Dzieła Orzechowskiego: de Majest. sedis Apostoł. — Diatribae —
Baptismus — Mediator Warsav. actio — i samo Bepudimn Ro-
mae w pierwszej czgści.
101
się nikt nie troszczy. Różnowiercy nie mieli powodu ujmo-
wać się za swoim wrogiem. Grecy nie chcieli się intereso-
wać człowiekiem, który ich chciał połączyć z konającą na
świecie instytucją. Nieliczni katolicy trzymali silniej niż kie-
dykolwiek z papieztwem, które go odpychało od siebie i
wśród ogólnego życia, ruchu i walki nie było osoby ani
sprawy, któraby chciała podnieść pochylonego i pokrzywdzo-
nego człowieka. Odsunięty od wszystkich z poczuciem krzy-
wdy, z żalem do ludzi; gryzł się i szukał stosunków
z Bogiem.
Dopiero na zjeździe piotrkowskim 1559 ujął się za nim
Ząbski poseł sandomierski z powodu podniesionej kwestji
narodowego kościoła, bronił Orzechowskiego w sposób, któ-
ryby dziś w dziewiętnastym wieku zjednał mówcy oklaski
najliberalniejszej frakcji.
•
kiedy się kapłan odezwał z prawami człowieka, gło-
sem rozumu i serca ludzkiego, ukarano go jako zbrodniarza.
Cóż to za prawo? Któż stawia gmachy które mają przeżyć
sam czas? Któż naprawia nieznane sobie dzieło? A przecież
stworzenie ośmieliło się poprawiać Stwórcę i okazując stan
doskonałości odkryło wady w naturze człowieka, którego
Bóg chcąc uzupełnić podobnym sobie uczynił. Mówią, że
bezżeństwo jest cnotą, ależ my czujemy w naturze naszej
zarody wszystkich cnót. Niechaj kto powie zacząwszy od
pierwszego człowieka do ostatniego mającego się urodzić,
jeśli było jakie stworzenie, któreby czuło skłonność do bez-
żeństwa. Postanowiono, że aby być doskonałym, należy porzu-
cić wszystko dla Boga i żyć w czystości. Lud, którego no-
wość uderza, uwierzył, że pozbawieni największej rozkoszy
życia wynieśli się ponad ludzi. Niech ginie ten blask fał-
szywej cnoty, która rodzi odstępstwa od wiary, płodzi cu-
dzołoztwo, rozpustę i zbrodnie. Ty, MP. podobno przezna-
czony jesteś zgromadzić pod berłem twem jak pod laską
pasterską całą trzodę do jednej owczarni. Za twego pano-
wania stanie się epoka w kościele; zniesiesz niesnaski mię-
dzy łaciną i Rusią, które tyle rozlewu krwi, tyle zamie-
szek w Rzeczypospolitej były przyczyną, a za to nie ka-
100
mienne posągi, ale miljony pokoleń będą żywemi pamiątkami
twojej sławy. Mówią, że władza świecka nie może stanowić
w materjach małżeństwa; ale zdaniem samych teologów
małżeństwo jest kontraktem cywilnym, a zatem z natury
swej do władzy świeckiej należy. Władza krajowa winna
się opiekować tym związkiem będącym pod bezpieczeństwem
rządu, jako szczególnie interesującym dobrze rządzony naród.
Twierdzą, że Orzechowski obrał stan, do którego przywiązane
jest bezżeństwo i przyjął dobrowolnie obowiązek. To jest
nikczemny zarzut. Jeśli fiie wolno opuścić stanu, którego pra-
wa są uciążliwe i niepodobne do wykonania, to społeczeń-
stwo byłoby więzieniem a człowiek niewolnikiem. Urząd
który Orzechowski wziął z rąk biskupa, złożył w ręce bi-
skupa; odbierzcie mu to co wasze ale zostawcie mu to,
co jest darem przyrodzenia; to winien samemu Bogu i śmiało
może wołać o pomstę na gwałcicielach prawd jego. Jak
nie pozwalać ludziom zarobku jest to samo, co zmusić ich
do kradzieży, tak zabraniać żon, jest zezwalać na wszeteczeń-
stwo; w tera żadna ludzka mądrość środka nie znajdzie.
Pamiętaj M. P . aby nie powiedziano, że za twego panowa-
nia nie wolno było obywatelowi być człowiekiem. Pomnij
na czas, kiedy cię chciano rozłączyć z twoją małżonką; po-
zwól porównać się, miłość jest jedna, przez tę miłość jaką
masz dla żony twojej, nie daj upaść pokrzywdzonemu.-
Tak mówił katolik w owe czasy. Trudno było wmówić
w szlachtę katolicką, że sakrament jest zbrodnią, że mał-
żeństwo nawet księdza nie jest świętem i nietykalnem. Wi -
dziano tylko złą wolę w surowości kurji w tak groźnych
dla kościoła czasach. ' Umarł wreszcie (1559) główny prze-
ciwnik Orzechowskiego, tyle znienawidzony w Polsce papież
Karaffa. Zaraz na drugi miesiąc po jego śmierci podał Orze-
chowski do aktów konsystorskich dawne swoje rozgrzeszenia
i wyznanie wiary*). Na żądanie króla i senatorów upowa-
żnił nowy papież Pius IV, legata swego w Polsce, Ew. Bo-
nioani ep. Kamerin.,
do ostatecznego rozpoznania sprawy
*) Acta consist. Przemyśl.
101
człowieka, którego w instrukcji dla legata między celniej-
szymi kacerzami w Pols:.e wymieniono z przypiskiem: »ten
ostatni pojęciem żony tylko grzeszy a z heretykami dy-
sputuje.«
Zawezwano Orzechowskiego przed synod, który Przyrębski
w celu wybrania posłów na koncilium trydenckie zwołał
do Warszawy*). Klęty stawił się i złożył przed legatem
proces z wyznaniem wiary i wystąpił z świetną mową o
zacności stanu duchownego, wyższej nad świecki i mał-
żeński stan. Cóż kiedy w mowie tej można znaleść
wszystko, co kiedykolwiek pisał lub mówił. Nie podobała
się też ani biskupom ani legatowi. Synod mimoto uznał
jego prawowierność; klątwy zostały warunkowo rozgrzesze-
niem uchylone, ważność małżeństwa zostawiono wprawdzie
do wyroków papiezkich, ale legat zrobił mu wszelką na-
dzieję pomyślnego zakończenia całej sprawy: -Znasz wyzna-
nie moje, pisze doń Orzechowski, znasz świadectwo bisku-
pów, znasz moją stałość dla Rzymu, teraz od ciebie zależy,
abym oczyszczony z winy, sromotnych blizn na sobie nie
nosił.-
Synod Warszawski i połączenie z kościołem, było dla
Orzechowskiego nowem życiem. Kamień spadł z jego serca;
było mu jak więźniowi, któremu bramy otworzą, ręce roz-
wiążą, pozwolą mówić; stał jak po hańbie obmytej, jak po
trosce minionej, jak po przebytej trwodze — odetchnął —
podniósł głowę i uczuł się wolnym. Jego gorące przywią-
zanie do kościoła było zawsze zagadką u współczesnych, tak
jak zagadką jest miłość przedmiotu, dla którego się dużo
cierpiało, jak zagadką jest urok tego, co nas mimo przy-
wiązania naszego od siebie odpycha. Stałość Orzechowskiego
dla katolicyzmu była przedmiotem drwinek, niedowierzania
*) Zdawało się potrzebnem zwołać konsylium narodowe przed try-
denckiem. Tam więc przybyli biskupi a z nimi kanclerz i sena-
tory świeckie; wybrano z wiedzą, królewską; posła do Trydentu
Herburta ep. przemyskiego. Był na tym zjeździe Orzechowski i
powracał do jedności kościoła perpetúe desideratus. (Warszewicki
parali, tamże zwie go posłem ziemskim, legat ad municipii.)
7
100
lub ironicznego zadziwienia, i zostało tak aż do dni na-
szych. A jednak nie trzeba być na to katolikiem , aby się
do wielkiej instytucji, jaką jest kościoł katolicki, zentuzja-
zmować i przywiązać. Dowodów na to nie braknie. Najle-
psze głowy i serca wyrobiły sobie stałe przekonanie o ko-
niecznej potrzebie dla ludzkości instytucji takiej jak kościoł,
instytucji, któraby stała na świecie po nad mniemaniem
czasów, namiętnościami narodów, po nad ambicjami poje-
dynczych ludzi, po nad korzyściami doczesnemi i jak barwna
tęcza wiązała ziemię z niebem i nie pozwoliła im oddalać
się od siebie. Odkąd wieki zstąpiły na naszą ziemię, nie
było instytucji, któraby tak wielką siłę zdobyła, któraby
tyle korzyści dla ludzkości przyniosła. Kościoł pobratał lu-
dzi na ziemi a miłosierdzie wprowadził w obyczaje. On
w chaosie Europy z włóczęgów i rabusiów porobił narody.
on je bronił przeciw gwałtom pojedynczych, przepisał kró.
lom przysięgę, która była pierwszą konstytucją poddanyel^
on pielęgnował najszlachetniejsze zdolności i uczucia ludzkie•
które rozeszłyby się w sprzeczne pojęcia, pod panowanie przemi-
jających korzyści, a jeśli w obec tego ogromnego wpływu
jaki wywarł na nasze stosunki, obyczaje, przekonania, na
nasz organizm — jeśli mimo to rachujemy jego błędy i wy-
kroczenia , musielibyśmy się sami niekochać i nieszanować,
gdybyśmy go nienawidzieć mogli lub pogardzać nim byli
w stanie. Dodajmy do tego wiarę ludzi, którzy z nim łą-
czą przyszłość swą po za grobem ; pietyzm który go wiąże
z pierwsza przestrogą matki, z ostatniem błogosławieństwem
ojca; wdzięczność, która wspomina ludziom najpiękniejsze
chwile ich życia , a nikt się dziwić nie będzie, że kiedyś
żył człowiek, który bardziej kochał kościoł niż siebie; a ko-
chając namiętnie swoją Rzeczpospolitę, pomieszał i połączył
ją w sercu i głowie swej z kościołem.
Już od kilku lat wyrobiło się w Orzechowskim przeko-
nanie , że katolicyzm jest nieodzowną potrzebą, warunkiem
istnienia Rzeczypospolitej, i że szerzące się w Polsce he-
rezje wiodą ją nieochybnie do upadku. Zdawało rnu się, że
pochwyciwszy tę pravydę, powołany jest od Boga dó bro-
101
nienia ojczyzny i kościoła. Nosząc się z myślą tą, chara-
kter jego począł się zmieniać w dziką nieczułość na wszy-
stko, co go otaczało. Cała namiętność i gwałtowność jego
usposobienia przeniosła się w tę jedną myśl ; wyrodziło się
w nim poczucie wyższej władzy mówiącej jego ustami, uży-
wającej jego osoby za narzędzie - uważał się za proroka.
Od roku pisał i dysputował z nowowiercami *), ale będąc
sam pod klątwą, nie śmiał nawracać drugich. Pogodziwszy
się z biskupami, ogłosił się natychmiast jako zbłąkana owca
powracająca do pasterza, wydał drukiem swoje wyznanie
wiary*") i wśród oklasków i panegiryków księży i katoli-
ckiej rzeszy, postawił zaraz na synodzie warszawskim kon-
kluzje t. j. sześć punktów, które każdy katolik w Polsce
obowiązanym był podpisać, jeśli nie chciał być uważanym
za kacerza. Miało to być rozłączenie owiec od kozłów;
pierwszy krok walki z różnowiercami. Konkluzje były na-
stępujące : 1. Stan duchowny jest od Chrystusa postano-
wiony. 2 . Ma własny charakter i moc rozwiązania i wią-
zania. 3 . Sprawuje sam sądy trądu i krwi; sądzi stan świe-
cki , od którego sądzonym być nie może. A . Prawnie zgro-
madzony synod nie błądzi. 5. Sprawowana ofiara za grzechy
nasze jest prawdziwem Ciałem i Krwią Pańską nie w znaku
ale w istocie. 6 . Papież Pius IV jest namiestnikiem Chry-
stusa , piastuje klucze nieba i każdy winien mu posłu-
szeństwo.
Od tego czasu, przez pięć ostatnich lat życia swego, żył
ten człowiek jak prorok starego zakonu. Gromił kacerzy,
króla, biskupów, możnowładców i szlachtę; groził królestwu
zagubą; kazał, pisał, dysputował z całą zapalczywością swego
*) List Orzechowskiego do Stankara 1560 — dwa listy do Stadni-
ckiego tegoż roku — rozprawa ze Stankarem w Przemyślu —
pisma przeciwko niemu przytacza Ossoliński.
**) 1561 : Oraiio pro dignit. sacerd. Confessio. uznane przez katoli-
ków jako dzieło najwyższego znaczenia w świecie katolickim ; w niej
całą naukę kościoła, o której tysiące ksiąg napisano, zawarł do-
kładnie i jasno w kilku ćwiartkach. Conclusiones wydane nakła-
dem drukarza (!)
ZAR
1
K . SKI W TARNOWIE
Miejsk Biblioteka Publiczna
im Juliusza Słowackiego
ul. Staszica 6/ - tel. 491
82
uczucia. Gdyby można zebrać wszystko, co robił przez te
lata, pokazałoby się, że każda mys'l jego była kościołem i
Polska. Postradał jurgielty, pozrywał z starymi przyjaciółmi,
i znienawidzony, obrzucony błotem przez księży i różno-
wierców, wyśmiany, okrzyczany za obłąkanego, zawieszony
w klątwie kościelnej, nie pewny prawności swego związku,
imienia swoich dzieci, walczył przeciwko wszystkim sam
jeden w całej Polsce, jedną myślą trawiony: >Byś rozkroił
serce moje nie znalazłbyś nic, jeno jedno słowo — zgi-
niemy.«
Takie były ostatnie lata największego katolika owych
czasów, który chciał kurji rzymskiej przysporzyć przemocą
pół Europy wyznawców, oczyścić kościół z zabobonów i
celibatu i postawił Polsce jako warunek istnienia: katoli-
cyzm, zasadę, która się stała po nim dogmatem Rzeczypo-
spolitej.
Wszystkie pisma jego z tego ostatniego okresu noszą
na sobie cechę religijno-polityczną; w każdem przeprowadza
i uzasadnia swój teokratyczny system. Ale ani pism jego,
ani systemu nikt zrozumieć nie jest w stanie, kto choć po
trosze nie jest obznajomiony z przebiegiem reformacji w Polsce.
Nieznającym motorów i doktryn, które Orzechowskiego do wy-
stąpienia skłoniły, nieznającym stosunków w których żył,
pojęć które go poprzedziły; pisma jego mogą się wydać
dziwaczne i raczej śmiechu niż głębszej uwagi godne. Tak
też niestety wielu je oceniło i nic dziwnego. Niemiec, któ-
ryby nie znał przebiegu i podstaw swojej reformacji, któ-
regoby nie nauczono za młodu, że Luter był wielkim i świę-
tym człowiekiem, którego pamięć szanować a dzieła z uwagą
i czcią czytać należy, zostawiłby reformatora z jego legendą
o djable i antychryście na uboczu, jego sposób korespon-
dowania z ludźmi uznałby za niesmaczny, dowody za ja-
skrawe, a sama postać wydałaby mu się' tak grubiańska i
kłótliwa, że nawet czytaniem nie miałby chęci zbliżyć się do
niej.
My Polacy znamy dokładnie przebieg reformacji niemie-
ckiej i dalej... Humaniści, Almabrados, Purytanie, znani są
53
w kraju naszym lepiej niż Dantyszek, Grzegorz z Sanoka itp.
Sławnych reformatorów całego świata znamy po imieniu
Buddha, Zoroaster, Mahomed, a nawet Fohi, Cadom Acher,
może i Quetzalwalt obił się częściej o nasze uszy niż Łaski,
Modrzewski, Przypkowski, Goniądz, Budny, Orzechowski —
a jednak ci ludzie nie małemi strumieniami zasilili fale cza-
sów, które obok nas płyną i mądrość ojców naszych na
grzbiecie swoim niosą.
V.
Stan katolicyzmu przed reformacją w Wielkopolsce, w Litwie i na
Rusi. Stosunek Rzpltej do cerkwi wschodniej. Małopolska. Ducho-
wieństwo, lud i szlachta. Stronnictwo reformy; tajne szerzenie się
obcych wyznań. Skutki sejmu 1552; cały niemal naród zmienia
obrządek. Legat Lippoman. Wolność wyznania zaprowadzona sej-
mem 1556. Ilość i rozkład sekt w Polsce. Niebezpieczeństwa z po-
wodu różnicy zdań w religji, dążenie ogólne do jedności obrządku.
System Łaskiego i Zygmunt August. System Modrzewskiego i pry-
mas Uchański. System Orzechowskiego. Doniosłość, siła i popular-
ność systemu Orzechowskiego.
Będę się starał przedewszystkiem przedstawić rozwój re-
formacji w Polsce w ten sposób, aby przyjęcie nowych
wyznań nie wydało się nikomu jako kaprys naszych pra-
ojców. Nikt nie zmienia wiary swojej, ani nie poprawia
obrządku tak, jak się poprawia lub zmienia konstytucję;
żaden lud nie przyjmie nowej religji w kilku lub kilkunasto
latach, nie mając do tego przygotowanych umysłów i su-
mienia — i tak jak w 16tym wieku nowe obrządki miały
tylko w pewnych miejscach Polski przygotowaną glebę, i
do pewnych stanów wolny przystęp, tak i dziś pod po-
wierzchnią katolicyzmu i wschodniego obrządku zachowały
się z onych czasów odrębne pojęcia w rzeczach wiary,
które możemy dziś nazwać wyobrażeniami mniej więcej
55
poetycznemi, z któremi jednak w danych razach rachować
sie trzeba.
Przed wybuchem reformacji połowa Polski była katolicką,
połowa greckiego obrządku. Katolicyzm stał bardzo słabo,
słabiej niż w którymkolwiek narodzie.
Gały obszar Rzeczypospolitej graniczący z zachodem za-
chował wyraźne ślady hussytyzmu. Mimo ustawy wieluńskiej
wydanej na mocy brewe Marcina V *), mimo potwierdzenia
jej przez Kaźmierza Andrzeja i wprowadzonej inkwizycji,
nauka Hussa zgodna z pojęciami naszego narodu szerzyła
się przez Szląsk i Prusy tak silnie**), że jeszcze w 16tym
wieku liczyła w Polsce nie mało wyznawców: w r. 1503
spalono księdza rozdającego komunię czeską***), w r. 1500
szlachta wielkopolska zgromadzona w Poznaniu żądała gwał-
tem przywrócenia wieczerzy pod obiema postaciami grożąc
bronią i odjęciem dziesięcin****), r. 1504 wyszło w Krako-
wie pismo o prawdziwym obrządku i o małżeństwie księży,
a w całej Wielkopolsce przed reformą Lutra mnóstwo było
heretyków *****).
Na północy, ciągłe wojny i kłótnie z Krzyżakami, w któ-
rych papieże czuli się w obowiązku bronić interesów zakonu,
były nieustannym powodem naprężonych stosunków pomię-
dzy Rzymem a Polską. Czynności apostolskie tego zakonu
zjednały imieniowi Krzyżaków nienawiść i wzgardę a tem
samem prowadziły pewną oziębłość Litwy dla wiary swoich
dawnych kaznodziejów.
Ta część W. Księztwa, w której mówiono po litewsku,
była przez połowę pogańską. Na Żmudzi, '/. całej Litwy,
w roku 1587 po Chrystusie >nie było żywej duszy, pisze
biskup Gedroić do Jezuitów, któraby się raz w życiu spo-
wiadała; nie było człowieka, któryby się umiał przeżegnać
i zmówić Ojcze Nasz; Zmudzini czczą dęby i Perkuna.-
*) Raynald ad an. 1422 .
**) Hartknoch przy kronice Duisburga lu31.
***) Modrzewski Rp. emend. Tract. 1 .
****) Turnowski Specul. rei. Christ, art. 6 . — Węgierski Hist. slav. ref. 1 .
*****) Damalewicz w życiu Krzesł. z Kurozwęk.
56
Chrzest zmienił społeczeństwo, obyczaje, pojęcia i dał oj-
czyznę szlachcie litewskiej; dostała ona- wraz z religją wol-
ność i własność polska, ale prosty lud nie dostał przy
chrzcie nic prócz nowych sukien. Było zresztą niemożebną
rzeczą, aby katolicyzm mógł być silnie zakorzenionym
w kraju, w którym dopiero przed półtora wiekiem przyjęto
chrześciaństwo.
Druga połowa Litwy, mówiąca narzeczem białoruskiem,
była już za Jagiełły obrządku greckiego ale manichejską,
t. j. przyjmowała dobrą i złą naturę bóstwa*). Na czele jej
stali księża ruscy, których żaden biskup nie święcił; pra-
wem dziedzicznem siedzieli w swoich kościołach i sprawo-
wali obrządki bez dozoru. W całem księztwie szlachta była
katolicką, ale lud albo gruby poganin, albo zabobonny
chrześcianin. Czcił Matkę Boską Perkunatelę; dzieci swoje
chrzcił w kościołach i zanurzał w rzeki święte; umarłych
grzebał starym obyczajem, obok mogił swoich przodków;
chwalił chrześciańskiego Boga razem z swemi dawnemi bo-
gami a djabłu palił świeczki na ołtarzach. Duchowieństwo
katolickie nie miało w tej części Rzpltej najmniejszego po-
jęcia o swoich obowiązkach. Biskupstwa i kanonie rozda-
wano laikom, alchymistom, doktorom a często dzieciom;
zastępców płacono źle; w czasach głodu, wojny lub zarazy,
pasterze uciekali od swoich owieczek, lud nie widział w nich
opiekunów, ale bogatych i pysznych panów w złotogłowiach
i w świetnych pojazdach, do których nie ośmielił się przy-
stąpić**). Taki był stan religijny na Litwie, że nie było
żadnej ustalonej religji prócz mnóstwa Żydów i Tatarów,
którzy mieli stały obrządek.
Cała południowa część Polski, t. j . obie strony Dniepru
po San i Wieprz z podnóżem Karpat, gdzie wołoska cer-
kiew miała swoich wyznawców, była obrządku greckiego.
*) Petri ep. Gamaracen. Gard. de Manicheis Agap. in Russis et Lith-
vanis eorumąue doetrinae cum ethnicismo affinatae 1418 — Nar-
butt. Dz. 1 . 19. 394.
**) Przyałgowski.
101
Polska była placem boju, na którym ścierały się dwie po-
tęgi dzierzące sumienie Europy. Pioruny Watykanu, niena-
wiść Carogrodu niedotykały skutkami swemi Greków, Rzy-
mian, Niemców ani Francuzów, ale paliły i grzebały się
po naszej ziemi, gdzie na całej linji od zatoki rygajskiej
aż do Czarnego morza stykały się dwa obrządki z odrębną
cywilizacją, z odrębnym charakterem ludności. Stoją do dziś
dnia spiczaste wieże i kopuły obok siebie, ale obopólna
nienawiść kleru była i jest hańbą chrześciaństwa.
Ileż ludzi pracowało nad Unią ! — Zawsze napróżno *). Na-
próżno szukano do dziś dnia powodów tej wielkiej szyzmy.
Historja rokowań w celu połączenia obu kościołów powinna
już była przekonać ludzi o bezskuteczności zużytych już
środków. Pokazało się dowodnie, że nieznany dogmat był
i jest przyczyną rozdwojenia, bo się nań często godzono—
nie Prymat, bo tego nawet Caerularius nie zaprzeczał, a
Armeńczycy przyjęli go w całem znaczeniu jako wolne
zdanie — nie patryarchat, bo tego Rzym nie odrzuca — nie
hierarchja, jak świadczy Unja florencka i brzeska — ani ró-
żnica obrządku nie była szyzmy powodem, bo kościół do-
zwalał większych odmian Jakobitom, Koptom, Maronitom itd.
Ani małżeństwo księży, bo istnieją księża ruscy, którym do-
zwolono żon — ani dictatus Grzegorza VII, ani dekretalia,
których papieże nawet na Zachodzie przeprowadzić nie są
w stanie, ale jedynym i ostatecznym powodem rozdwoje-
nia, odsunąwszy wszelką sztucznie wywołaną nienawiść, jest
i była, mojem zdaniem, ta drobnostka, że ani rządy ani
narody wschodniego obrządku nigdy unji z Rzymem nie
chciały. Rząd Carogrodu lub Moskwy nie widział powodu,
*) Nie będzie od rzeczy przypomnieć Aleksandra II, Grzegorza IV,
Wiktora III, Urb. II, Conc. Bari, Latran 3, Innoc. III, Honor. III,
Grzeg. IX, Alex. IV, cesarz Michał; conc. w Lyon 2, Innoc. V,
Jan XXI. Mik. III, Bened. XII, Innoc. VI, cesarz Paleolog,
Mar. V, Eug. IV, conc. we Florencji, Bestarion, Paweł III, Leon
X, Ciem. VII, Hans Szlichte, Pius IV, Grzeg. XIII, Coblenz, Ciem.
VIII, Paweł V, Unja brzeska, Sorbona za Piotra W., Grzeg. XVI,
nie licząc wszystkich De Maistrów i Custinów, ile ich jest i było.
8
100
dla któregoby swoją największą potęgę — sumienia podda-
nych — miał oddać pod władzę rzymskiego biskupa — na-
rody nie czuły potrzeby tego.
Niechęć ta leżała w naturze rzeczy. Niepodobna nie do-
strzedz, że patrjarchat równie przeważny wpływ wywarł
na ukształtowanie się państw i narodów na wschodzie, jak
papiestwo na zachodzie. Patrjarchowie nie rozdawali koron,
ani ziem i narodów w lenność, nie określali granic państwom,
nie odbierali od królów przysięgi — ale działając zawsze
w interesie swojego narodu i swojego rządu, byli powodem,
że każde nowo powstające państwo musiało się starać o swego
własnego patrjarchę, jeźli nie chciało dostać się pod pano-
wanie sąsiada, pod którego patrjarchat należało. Tym spo-
sobem ustalał się wiekami związek między religiją a na-
rodowością i stał się tak silnym, że w naszych czasach
jeszcze, mimo upadku wielu państw, istnieje w pojęciach
ludów niewzruszony niby zawiązek przyszłości nawet tam,
gdzie istniały niezawisłe metropolje. Dziś jeszcze Nestorianin
nie czuje się być kim innym, jeno Chaldejczykiem, każ-
dy Jakobita, niech by był jakiej chce narodowości, uwa-
żanym jest za Syryjczyka, Moskal uważa każdego ortodoxa
za Moskala, a Rusin nie uzna w katoliku Rusina, choćby
był jego rodzonym bratem. Żądać unji od Greków, od Mo-
skali , od Rusinów; to znaczy żądać zmiany ich narodowo-
ści, ich charakteru, to znaczy poruszyć sprawę, która za-
czepia o ich obyczaje, wspomnienia, uczucia, ich historję,
ich przyszłość.
Lud ruski w czasach, które nas zajmują (1520), nie-
tylko pogardzał obrządkiem łacińskim, ale z powodu swego
wyznania, miał powody być nieprzychylnym sememu pań-
stwu, samej Rzeczypospolitej. Było to w 50 lat po owej
fatalnej dla nas unji florenckiej (1437) która całą Ruś
polską oddała pod władzę kościoła moskiewskiego. Jest to
rzecz pewna, której z żalem dziś dowodzić potrzeba: W r.
1328, kiedy metropolita całej Moskwy i Rusi od Wołgi do
Sanu, rezydujący w Kijowie, przeniósł swoją stolicę do
Moskwy i cała połowa Rzeczypospolitej należała pod jego
101
władzę i stała otworem wpływom W. Książąt moskiewskich,
Witold, czując tą zależność postarał się (1396) o oddziel-
nego metropolitę w Kijowie, który niezależny zupełnie od
metropolji moskiewskiej, podległy był równie jak ta je-
dynie Patrjarsze carogrodzkiemu. *) Tym sposobem kościół
ruski uzyskał w Polsce niezależność. Ale odkąd biskupi
ruscy przyjęli unię florencką i weszli w przywileje łaciń-
skiego kleru,**) kler niższy i lud który unji nie przyjął,
nie mając własnego greckiego metropolity, poddał się pod
władzę i wpływ metropolicie moskiewskiemu, bo swych
biskupów uważał za szyzmatyków. Co gorsza, rząd Rzeczy-
pospolitej idąc ręka w rękę z interesami kleru łacińskiego
pozwolił się przekonać, że Ruś, z powodu odwiecznego
obrządku, jest naturalną nieprzyjaciółką Polski, że gotową
jest każdego czasu oddać się w ręce Moskwy i że z tego
powodu unię gwałtem wprowadzić należy Tym sposobem
weszła Rzeczpospolita w politykę, którą możnaby nazwać
śmieszną, gdyby nie była jedną z głównych przyczyn na-
szego upadku, i poczęto uciskać Rusinów ***) z bojaźni aby
nie lgnęli do Moskwy. — Takim był stan katolicyzmu na
Rusi, takim stosunek Rzeczypospolitej do wschodniej Cer-
kwi: że powszechna opinia podejrzywała patryotyzm Ru-
sinów a duchowieństwo kat. nie uznawało ich za chrześcian.
Familia Orzechowskiego, jego otoczenie, ziemia na której się
urodził, znajomość ducha i języka wschodniego obrządku,
stan jego, patryotyzm i przywiązanie do kościoła katolickiego,
robią zeń bezstronną powagę w sprawie ruskiego kościoła.
Pierwszy też postawił stosunek obydwóch narodowości
w sposób sobie właściwy i pierwszy podpisywał się na
dziełach swoich: Orzechowski Rusin; zostawił swój przydo-
mek: gente Ruthenus natione Polonus tradycji; podał
najmądrzejsze rady kościołowi co do postępowania z Gre-
kami a wewnątrz Rzeczypospolitej starał się zniszczyć nie-
*) Karamsin V. 186
**) Władys. III. d. r. 1453.
***) Edykta królewskie r. 1522, 27, 29, 44, 51.
100
sprawiedliwe przesądy, podejrzenia i obopólną niechęć —
mając to słuszne przekonanie, że uznanie się obopólne i
bratnia zgoda sprowadzi wystkich do jednos'ci.
W Małopolsce i na Mazowszu miano się za dobrych i
gorliwych katolików, ale nie lubiano księży dla ich potęgi
i zepsutych obyczajów. Zepsucie kleru było wówczas
kwestją wieku. Gały świat chrześciański wołał o poprawę
głowy i członków kościoła. Nie pomogły dobre chęci ma-
łej liczby biskupów na concilium latran. IV .; reforma kleru
stała się przedsiębiorstwem finansowem (r. 1514. 9 . Sessja)
i wywołała nowe niezadowolenie i skargi. *) »Proponowano
nowe prawa zamiast zachowywać stare ustawy przeciw zby-
tkom, chciwości, skąpstwu. Nie ma wśród nas sprawiedliwości
i pobożności: większa część prałatów, którzy powinni być po-
chodniami narodów, nie ma żadnej religji ani wstydu.
Sprawiedliwość zamieniona w rabunek, pobożność w zabo-
bony, z występków zrobiono cnoty; owczarni Chrystusa
strzegą drapieżne wilki, co świętościami wiary swojej han-
dlują-. Tak mówił Picus Mirandola przy zamknięciu so-
boru latrań. i w tym samym roku wystąpił Luter, posta-
wił nowy obrządek, zniósł hierarchję i odłączył miliony od
Kościoła.
Duchowieństwo w Polsce nie było wyjątkiem **). Cytatem
na zepsucie kleru jest katalog wszystkich pisarzy naszych
w 16tym wieku — ale i tych dowodów niepotrzeba, gdzie
sam rozsądek wystarcza. Jakiż bowiem powód ludzki mieliby
ojcowie nasi, aby zmienić tak nagle wiarę, w której wzrośli
od 6. wieków? Czy wiara katolicka jest złą i fałszywą?
czy wyznanie Lutra, Kalwina, Zwingla, było dla nich lepszem?
czy odmiana obrządku przynosiła komukolwiek w naszym
kraju takie korzyści, iżby dla nich mógł poświęcić swoje
przekonania? Czy Polacy w 16tym wieku byli tak lekko-
myślnymi, że chcieli próbować, który obrządek jest lepszym,
lub tak dziecinnymi, iżby ich nowość lub moda do odmiany
*) Fleury ad an. 1514 .
**) Hosius. aot. syn, Petricov. 1551 .
101
wiary skłoniła ? — Nie — lekkomyślni są tylko ci, którym
by się podobne powody nasuwały i którzy broniąc lub tając
winy kleru kościołowi i wierze szkodę przynoszą. Wiara nie
przychodzi z wiatrem od zachodu lub południa; ale tak,
jak długich wieków potrzeba aby się wdrożyła w organizm
ludzki, tak potrzeba kilku generacji, aby się z pod jej wpływu
uwolnić. Nie wady zatem wiary naszej, nie prawdy Lutra,
nie lekkomyślność przodków naszych, nie korzyści lub moda,
ale powodem odmiany było to: że administracja kościoła
była u nas przez długi czas w ręku złych, leniwych, ze-
psutych i mało gorliwych w obowiązkach swoich księży.
Tym samym sposobem jak w piersiach złego człowieka za-
rody najszlachetniejszych uczuć wyrodzić się potrafią: że
wiara przejdzie w zabobon, miłość obierze nikczemne przed-
mioty, nadzieja stanie się głupotą, sprawiedliwość srogością,
litość bojaźnią i słabością — tak i religja zepsuć się może
w rękach zepsutych księży i to, co było świętem niegdyś,
zbawiennem i pożytecznem, staje się w złych czasach przy-
czyną zepsucia, potuchą złym namiętnościom, nikczemnem
i brudnem — a ludzie którzy bardziej czują złe, które do-
kucza niż pamiętają dobre co minęło, lepiej wiedzą, czem co
jest niż czem co być powinno, którzy wielkich instytucyj
od złych rąk administratorów odróżnić nie potrafią, sądzą
rzeczy po ludziach i za pogardą księży idzie pogarda obrządku.
Za czasów Orzechowskiego było tak źle z obyczajami kleru,
że w Przemyślu władza miejska zabroniła mieszczanom
wszelkich stosunków z duchownymi, odsunęła tych osta-
tnich od ognia i wody z powodu nikczemnych obyczajów *).
U ludu prostego doktryny i dogmata kościelne podobnie
jak dzisiaj słabo były zakorzenione. Jest pewnem, że tylko
kwestje sporne wyrabiają szczegółowo przekonania i wdra-
żają doktryny w pojęcie ludzkie. U nas sporów religijnych
*) Satis ego infamis fui cum religuo formicario grege tuo qui qua
spretus et contemptus vivat argumento sunt edicta plebiscitaąue
ilia, quibus Przemisliae ob fornicationem aqua et igni interdictum
est sacerdotibus tuis ne illis ullum in civitate cessit commertium
plebiscitum esse in ea re factum. Orichov. Processus Ms. Bibl. Crac.
100
nie bywało, katolicyzm wprowadzono bez rozlewu krwi -lud
chwalił jednego Boga, wszystka nadzieję pokładał jedynie
w śmierci Chrystusa i miłosierdziu Boskiem według słów
chrztu i ostatniego pomazania...- *). Dziś jeszcze dogmata
wiary katolickiej są kwestją pamięci u ludu, sakramenta
uważane są często jako obyczaj, o własnościach boskich pa-
nują wyobrażenia pogańskie, modlą się z poczucia obowiązku,
a cała religja polega na księżach. Jeśli dodamy że dziś
jeszcze znajdują się po miejscach od parafij oddalonych do
rośli, którzy Ojcze nasz nie umią, a w kościele nigdy w życiu
nie byli; można sobie wystawić, jak silnym był katolicyzm
u ludu przed 300 laty.
Szlachta była wtedy — jak kościół nazywa — religijnie
indyfyrentną. Wyrobione pojęcia o wolności i wysokie kla-
syczne wykształcenie nie dozwalały zbytniej gorliwości. Prócz
dobrych szkół krajowych, każdy majętniejszy wysyłał synów
do najlepszych uniwersytetów za granicę **). Oświata, polor,
uprzejmość poświadczone przez obcych i swojskich ) nie
puszczały religji po za obręb kościoła. Dogmata zostawiono
księżom, a dużo rozprawiających w sprawach religji jeszcze
przy końcu panowania Augusta kaznodziejami Rzpltej babiń-
skiej nazywano. Wysłany od Leona X. Zacharjasz ep. Gard.
*) Węgierski Hist. sław. reform. XIII .
**) Kromer de situ Pol.
***) Erazm Rotterd., Bodin, Thuani Hist., Muretus Manueius i t. p . —
Górnicki Dworz.:
„u żadnego chrześciańskiego pana tak wiele
czystych ludzi nie znajdziesz. — Kromer de situ: Puellae ąuoque
nobiles et urbanae vel domi vel in monasteriis latina lingua legere
et scribere discunt... — Orzechowski! Orat. Funebr.
„Nigdy dotąd
nie zeszły się w królestwie naszem razem pokój, dostatki i nauki.
Rzadka była dotąd znajomość literatury greckiej tak u nas nie
znanej , .że kiedy kto czego nie rozumiał, greckiem to nazywał.
Jakże dzika i barbarzyńska była nasza łacina! Porównajcie nauki
które dzieci wasze pobierają a pewno powiecie, że Polska nie kra-
jem barbarzyńskim ale Grecją, Włochami się stała; myśli tok,
piękne wymawianie obu języków tak u nas powszechne, że w ustach
naszych nie obcemi ale ojczystemi się wydają."
101
z władzą rozdawania odpustów zastał ludzi mało o nie dba-
łych i wywiózł puste skrzynie.
Tak stała sprawa katolicyzmu w naszym kraju, kiedy się
pojawiła reformacja. Słowo to nie oznacza ogólnie nauk
Lutra, Karlostada, Zwinglego, Anabaptystów, Conform., Kalwina,
Trynitarzy i t. p.
—
nauki te wszystkie razem i każda z oso-
bna były skutkiem, następstwem ogólnego ruchu umysłów
wywołanego sprawą poprawy kościoła. Było mnóstwo ludzi,
którzy żądali reformy, nie odstępstwa, nie szyzmy. Należy
pamiętać że do r. 1561 —ostatni okres soboru tryden-
ckiego — każdy człowiek mógł głosić zdanie swe co do
naprawy kościoła, nie przestając być katolikiem i to gorli-
wym katolikiem, jeźli go kościół obchodził. Wystąpienie
Lutra rozbierano u nas swobodnie, chwalono co dobre, ga-
niono co złe lub nie na czasie, i byłoby źle na świecie,
gdyby się nie byli znaleźli ludzie popierający go w tem co
im się podobało; w przeciwnym razie żaden człowiek nie
mówiłby prawdy, coby nie wiele korzyści ludzkości przy-
niosło. Myślano, pisano *) i mówiono o reformie nim jeszcze
usłyszano imię Lutra w naszym kraju, tak jakby to robiono
dzisiaj na całym świecie, gdyby papież zwołał sobór w celu
reformy kościelnej Było duchem czasu zajmować się sprawą
religji, krytykować istniejące doktryny, obrzędy, teorje i
stawiać nowe na ich miejsce. Stronnictwo to — stronnictwo
reformy — rozszerzało się bardzo szybko po całej Polsce,
tembardziej że mnóstwo młodzieży zwiedzającej zagraniczne
uniwersyteta, a osobliwie Wittenbergę i Goldberg na Szląsku,
przynosiło co rok z zagranicy najnowsze doktryny. Po kla-
sztorach i po kościołach poczęli księża i mnichy, zarażeni
duchem czasu, głosić nowe pojęcia"); zgromadzenia uczo-
*) Pismo o prawdziwym obrządku wydane 1504 Krak. patrz Kra-
siński „Reform, in Poland."
—
Otwarty list Bernarda z Lublina do
Szymona z Krakowa ogłasza Ewangelią za jedyną wiarę, a Rzym
za kacerstwo p. Catal. Test. Yerit. 19. 1939 i Węgierski Hist.
Slav. I. c. 13.
**) Spowiednicy Zygmunta Augusta w Wilnie a za ich przykładem
mnóstwo księży, których niepodobna z braku miejsca przytoczyć.
88
nych ludzi rozbierały nowe nauki *); magnaci zaczęli się
opiekować ludźmi, którzy z powodu rozruchów w ościen-
nych państwach zmuszeni byli emigrować; uczonym wy-
chodźcom dawano bez trudności katedry głównych szkół
Królestwa **); kobiety po miastach zaczęły się uczyć śpie-
wników Lutra i Sprettera i przyszło do tego — jak mówi
Krzycki ***) — że niewiasty i szewcy o rzeczach wiary pu-
blicznie dysputować zaczęli. Nowiny, książki, piosnki, tu i
owdzie posłyszane zdania, pogróżki, tajne schadzki, nienawiść
dla kleru, oziębłość dla obrządku; wszystko to budziło obawę,
że Polska pójdzie w ślady ościennych narodów.
Duchowieństwo starało się edyktami królewskiemi i usta-
wami synodalnemi ****) zapobiedz grożącym następstwom,
odeprzeć szerzącą się reformę. Mimo jednak wielu ostrych
praw i przepisów nie pochwycono nikogo prócz jednej starej
80letniej Wagilowej, spalonej na rozkaz Gamrata w Krako-
wie. Nieprzyjaciel był jak robak w drewnianym kościołku:
słyszano że go toczy ale wydobyć go nie można było. Re-
forma szła prawie z wiatrem od zachodu, z ust do ust
z całą potęgą nowości tak, że synod w Piotrkowie 1547 r.
nie wahał się wypowiedzieć, że kościołowi w Polsce grozi
*) N. p. w 1544 zbierali sig w tym celu w domu And. Trzecieskiego
w Krakowie: Wojewódka mieszcz. krak. później drukarz bibl.
Radziwiłła, Jak. Przyłuski pisarz gr. później wydawca statutu,
Lismania spowiednik Bony, And. Drzewicki kan. krak.,
Jak.
Uchański kanon, później prymas Rzpltej., Pastorius naczelnik no-
nowochrzczeńców, H. Opoczno, Franciszkanin kaznodzieja, Albert
Karakowius i Frycz Modrzewski.
**) Stankar w Krakowie; Endorfin w szkole Lubrańskiego w Pozn.
***) De ratione missae 1529.
****) Ed. toruński 1520 zabrania pism Lutra: Ancuta jus plenum r. I .
—
ed. 1523 zaprowadza cenzurę i rewizję domów Bzowski Ann., Orich.
Chimera, Raynald ad. an. — 1523 exkomunikata wszystkich od-
szczepieńców w Łęczycy: Laski zb. synod. — Konkordaty 1525,
1526. 1527 synod w Łęczycy wznawia inkwizycję: Friese 1. c. —
1554 ed. zabrania nauki za granicą: Raynald ad. an. — 535 przeciw
Anabapt. i Lutr. — 1541 zakaz przechowywania heretyków pod
utratą, szlachectwa — 1544 rozkaz powrotu do kraju wszystkim
duchownym pod utratą, beneficjów.., .
89
wielkie niebezpieczeństwo, że herezje zagnieździły się po
wszystkich dyecezjach. Ale sądom duchownym brakowało
istoty czynu; mimo tak wielkiej potęgi stanu nie mogły spalić
polskich Alumbrados na stosach, nie mogły ukarać nikogo tem
więcej, kiedy 1539 zaprowadzono zniesieniem edykt. kr.
z r. 1520, 1523 wolność druku i każdemu wolno było pisać
i mówić co zechciał. Reforma była tajnym spiskiem, mó-
wiono, pisano, ale nikt nie wystąpił jawnie z odszczepień-
stwem, prócz kilkudziesięciu księży, którzy opuściwszy
klasztory i probostwa, pobrali żony i w największej taje-
mnicy poczęli rozsiewać nowe wiary, które się już od
kościoła oddzieliły*). To byli pierwsi apostołowie**) Lutra,
Kalwina, Zwingla , dopóki sprawa Orzechowskiego nie wy-
wołała całej tej sprawy na widok publiczny.
Widzieliśmy jak groźbę uczynioną jednemu księdzu, na-
leżącemu do stanu rycerskiego, cała szlachta wzięła do sie-
bie i ośmieliła się pierwszy raz w Polsce powstać jawnie
na sejmie przeciwko duchowieństwu. Załagodzono jak wiemy,
sprawę, ale na tymże sejmie (1550) odebrano księżom jus
patronatus, które osobom podejrzanym o wiarę odebrali***)
*) Ślady Luteranizmu w Polsce w r. 1520, Kalwina 1534, Braci cze-
skich 1548, Anabaptystów nurkami zwanych 1533; głosili ci osta-
tni cichaczem błizkie przyjście Zbawiciela i wolność wszystkich
ludzi. Kmita zakazał obcować z nimi.
**) 1518 wystąpił Jak. Knade, 1524 Alexander, Franciszkanie; 1534
Klein Dominikanin w Gdańsku — 1520 ks. Samuel Dom. w Pozna-
niu pod opieką Górków — 1548 Jan Łącki prob, z Międzyrzecza,
oddał pierwszy kościół swój Luteranom —1540 Jan Laski prob.
Gniezn.; za jego śladem poszli Woje. Serpentyn kanon., A. Pra-
żmowski, prob, w Poznaniu (pierwszy Kalwin polski) i Jerzy
prob, w Grodzisku— dalej Czechowicz, prob, w Koźminku, Jan
Horwat na Spiżu 1542, Felix Kruciger 1546, Smilovitanus 1547,
Krowicki, Kusiemczyk, Wawrz. Parznica, Diskordja kaznodzieje
królewscy — Białobrzescy, opaci z Mogiły i Andrzejowa i bardzo
wiele klasztorów opróżnionych w Paradyzu, w Bledzewie — Mo-
żnaby twierdzić że: czem była wspólność majątków dla rozwoju
chrystianizmu tem była żona księżom dla rozwoju raformacji.
***) Vol. Leg. II. 595.
12
66
a król zakazał podkanclerzemu wydawać z kancelarji kró-
lewskiej mandaty na szlachtę dla sądów duchownych*).
Po tym sejmie, Oleśnicki z Pińczowa wystąpił pierwszy
w Polsce z odmianą wiary. Za poradą Stankara odebrał mni-
chom kościół i przyjął naukę Zwingla. Oskarżony przez bi-
skupów, sądzonym był według praw polskich, prawnie przez
króla w pełnym senacie i otrzymał przebaczenie winy pod
warunkiem oddalenia Stankara, i oddania mnichom kla-
sztoru. Podobny wyrok na pierwszego jawnego heretyka;
puszczenie płazom gwałtu niesłychanego dotąd w Polsce,
dało biskupom do myślenia. — Zatrwożeni o kościoły, obra-
żeni do żywego, postanowili nie koronować Barbary, dopóki
im król nie wydał uroczystego zapisu (1550 grudzień) że
osądzonych i doniesionych heretyków exekwować każe i
praw duchownych bronić będzie **).
Widzimy teraz, zkąd czerpał odwagę Dziaduski i synod
piotr. 1552 r. Związany słowem królewskiem, Zyg. Au-
gust nakazał Kmicie egzekwować wyrok na Orzechowskim;
rozkazał odsądzonego od czci i majątku pochwycić i zabić,
a równocześnie wydał podobny nakaz do wszystkich starostw
na wyklętych i osądzonych heretyków***). Na sejmie 1552
grożono wyrżnięciem księży. Król dotrzymał słowa, ale prze-
straszeni biskupi zmuszeni zostali mimo przychylnego wy-
*) Lubienieeki Polon.: Na początku panowania Zyg. Aug. Przyręb-
ski podkanc. wiele mandatów wydawał na szlachtę, więc panowie
w Piotrkowie prosili; od których mówił Mik. Radziwiłł W. W .
prosząc aby król podkancl. przykazał, iżby takich mandatów nie
wydawał.
**) ...Pollicemur: nos hereticos expugnaturos,
ex regno nostro pro-
pulsaturos. ecclesiasticas item personas eorumąue jura defensuros
et conservaturos. Węgierski II. c. 13. — Senatorowie duch. niechciełi
zezwolić na koronacją kr. Barbary, aż u króla wytargowali nowy
przywilej przeciw heretykom i moc karania ich na gardle, o czem
dowiedziawszy się Mik. Lubomirski kaszt. Zawich. proponował to
na sejmiku i nazwał księży wężami, które Rp. w zanadrzu swo-
jem nosi. Za to się wszyscy ujęli i posłom na sejm poruczyli i
-
to potem król mądrze pogłaskał. Lubień. Pol.
***) Warszewicki de opt. senat, 1. 87.
101
roku zawiesić sądownictwo swoje na rok jeden. Rok ten
okazał światu dziwne zjawisko.
Naród z rozbudzonemi, nowemi pojęciami, tłumiąc w so-
bie nienawiść do kleru, niechęć do obrządku, naród który
przez 32 lat nosił maskę i udawał katolicyzm przed grozą
praw starożytnych i potęgą biskupią, zrzucił ją teraz i po-
kazał zupełnie zmienione oblicze. Mało nie cała Polska
w przeciągu roku porzuciła katolicyzm. Szybkość, z jaką
spieszono zmienić obrządek , nie ma przykładu. W jednym
roku od Odry do Dniepru*) zaczęto głosić .Ewangelię',
sprowadzono kaznodziejów i ministrów **) z zagranicy, od-
dano pałace na zbory, pobudowano szpitale, szkoły i do-
my gościnne dla nowowierców Jako szczególny objaw
usposobienia całego kraju przytoczę fakt: że Mik. Radziwiłł
zaraz po skończonym sejmie wiózł młodego króla publicznie
przez Wilno do nowo założonego zboru kalwińskiego chcąc
go tym krokiem popchnąć do reform, a zarazem pokazać,
że króla dla niej pozyskał. Wtedy, mówi Kojałowicz, Cy-
prian Dominikanin, chwyciwszy konia królewskiego za uzdę,
zawołał: 'Nie tędy droga, którą przodkowie WKM. na na-
bożeństwo jeździli, ale owa! — i wskazał na kościół kato-
licki, do którego król zatrwożony zawrócił.
Ten rok zawieszenia sądów duch. trwał lat 4 ***). Słońce
katolicyzmu zaczęło się mieć ku zachodowi, cień jego rósł
na całą Polskę. Stało się modą, obowiązkiem zmienić ob-
rządek, a mieć swoje własne wyobrażenia. W senacie i
w izbie poselskiej nie widziano katolika ****), na sobór try-
*) Nawet na Białej Rusi trzech mnichów z Moskwy opowiadało w ro-
dzinnym języku Ewangelję; wywracali bałwochwalczo posągi i
i obrazy złociste. Przybyli w roku 1552 do Litwy, gcłzio słowo
Ewang. wolno brzmiało. Węgierski tamże.
**) 1552 przybyli Jerzy Izrael, Grzegorz Pauli pierwszy minister zboru
ewang. na Woli pod Krakowem. W. Węgiersk. Kron. zbor. Ewang.
1651.
***) Łukaszewicz, Bracia czescy.
****) 0. Cichocki in Allognis Osiecien. Cr. 1615.
100
dencki wysyłano jawnych odszczepieńców w oczach Rzymu,
chcąc wysłać osoby pewne a zarazem gratae: Frycza Mo-
drzewskiego i bisk. Uchańskiego. Tak się rozmnożyły he-
rezje, że w jednym domu jeden od drugiego inaczej wie-
rzył. Taki stan zdawał się wszystkim niedogodny i niepewny;
przeto w celu ułożenia stosunków wyznań, pogodzenia spraw
polskich z duchownemi i ustanowienia czegoś pewnego
względem wiary, zgodzono się w r. 1555 w Piotrkowie na
zwołanie soboru narodowego w roku następnym
Cała Polska gotowała się na sejm 1556 r. zwołany do
Warszawy, podczas którego miał się odbyć wielki sobór
narodu. Król wysłał do Rzymu St. Maciejowskiego marszałka
kor. z zadaniem od narodu polskiego pięciu punktów, mię-
dzy któremi: komunji pod obiema postaciami, mszy w ję-
zyku polskim i soboru narodowego. Zatrwożone duchowień-
stwo wysłało ze swej strony do papieża prośbę, aby wysłał
natychmiast nuncjusza do Polski, któryby pogodził poróżnio-
nych biskupów, przeszkodził zwołaniu soboru i bronił sądo-
wnictwa. Różnowiercy zaczęli się krzątać około połączenia się
ku wspólnemu działaniu przeciw katolikom i po zjazdach
w Chęcinach, w Gołuchowie, nastąpił związek braci czeskich
w Wielkopolsce z Kalwinami Małejpolski w Koźminku. Ra-
dziwiłł i książę Olbracht pruski, sprowadzili z zagranicy
słynnego Wergeriusza, zwanego oprawcą papieży, w celu
bronienia reformy w obec groźnie zapowiedzianego nuncju-
sza. Szlachta bojąc się powrotu sądów duchownych i zwy-
cięztwa biskupów miała sobie za najpierwszy obowiązek
powyrzucać z reszty kościołów proboszczów i przestać płacić
dziesięcinę. Takie były przygotowania na sejm 1556.
Papież Karaffa, który wysełaniem na drugi świat heretyków
postanowił dowieść im naocznie, że nie wejdą do królestwa
niebieskiego, nie lubiany dla swej srogości w całym świecie
chrześciańskim, wysłał do Polski podobnego do siebie nau-
czyciela , a na poselstwo królewskie groźny starzec zachmu-
rzył się i odrzekł smutnie, że obmyśli środki na chorobę
101
ludu polskiego*); było to bardzo zrozumiałem, o jakich
środkach myślał. Przybyły nuncjusz bisk. Werony Alojzy Lip-
poman, człowiek stary, surowego oblicza, pańskich obycza-
jów, miał sławę bardzo uczonego prałata. Nie miał on je-
dnak sposobności pokazać w Polsce, że jest uczonym, ale
postępowaniem swojem dowiódł zadziwiającego braku taktu,
okrutnego serca**), zupełnej nieznajomości kraju i nieporadno-
ści w prowadzeniu interesów. Już samo usposobienie tego pra-
łata mogło tylko zaszkodzić sprawie kościoła, bo nie mając
środków aby się go lękano, tracił codzień na powadze. Na
pierwszej audjencji zaraz radził królowi, aby dla przykładu
ściąć ze 20 możniejszych różnowierców; na synodzie we
Lwowie zażądał od kanoników i kapituł osobnego sprawo-
zdania , ozem niższe duchowieństwo poróżnił z biskupami a
na dobitek przyszła mu nieszczęśliwa myśl dowodzić cudu
na swoje przybycie — krwawiącej się hostji, którą żydzi
ukraść mieli — rozkazał więc spalić jak najniewinniej, jak się
pokazało, młodą dziewczynę chrześciankę i kilku żydów
w Sochaczewie. Tem bezprawiem oburzył lak cały naród,
że papież był zmuszonym odwołać go z Polski. Rozrzucano
nań paszkwile, rozpuszczano fałszywe listy niby od niego
do papieża pisane, i każdy katolik czy różnowierca czuł się
w patriotycznym obowiązku okazywać mu swoją pogardę i
ubliżać mu, gilzie się udało. Kiedy wchodził do sali sej-
mowej, powitano go okrzykiem: Salve progenies
vipe•
rarum !
W takiem usposobieniu narodu, sejm warszawski 1556,
(sobor nie przyszedł do skutku) zaprowadził w Polsce wol-
ność sumienia***) podstawę praw dyssydentów, potwierdzo-
nych konfederacjami 1573, 1632, 1648, 1674, 1697 r.
i ustawami 1575, 1587, 1627, 1638, 1650, 1654, 1655,
1667, 1685— aż do potwierdzenia układu warszawskiego
*) Relacje nuncjuszów : List Księcia Pałano do Lippomana 1556 r.
**) Improba hipocrisis et hipocritica ąuaedam civilitas. Jan Laski do
Zygm. Aug.
***) Raynald ad an. 1556.
70
1717 art. między Piotrem i Augustem II, w którym ta
wolność zgwałconą została.
Zgrzybiały papież czynił z powodu tej uchwały ostre wy-
mówki królowi.
'Pozwoliłeś, pisał, ustawą sejmową każdemu
mieć u siebie kaznodzieję i zaprowadzać obrządek jaki się
komu podoba..."
tak jakby to od króla zależało, stanowić
prawa Rzpltej, jakby to było obowiązkiem królewskim bro-
nić biskupów, którzy siedzieli niemi, kiedy posłowie mó-
wili do nich: >Nie mamy was za to, czem się być sądzi-
cie; nie chcemy was, nie brak nam seniorów, opatrzą nas
ministrami. — -Dzisiaj się zaczął ten dom walić' wyszeptał
Orzechowski, schyliwszy się za krzesłem Jana Tarnowskiego
w senacie — na co stary hetman wejrzawszy na biskupów
westchnął i rzekł: 'Ci ludzie wzięli Ducha św. ku pożytkowi
innych; dla siebie go użyć nie umieją. Całą obroną bisku-
pów było to, że uzyskali mandat w kancelarji królewskiej,
który powołując się na konst. z 1552 r. zostawia rzeczy
tyczące religji w dawnym stanie, t. j. przyznaje im nadzieję
odebrania kiedyś juryzdykcji, i kładzie tamę dalszym zabo-
rom klasztorów i kościołów *).
Gdy w ten sposób potęga biskupów zupełnie zachwianą
została, warowano na przyszłym sejmie 1557, pokój i wol-
ność obcym ministrom dyssydentów**) a kiedy po długich
kłótniach w r. 1562—-63 klęci zostali przypuszczeni do
praw ***) i mimo klątwy mogli sprawy swoje załatwiać po
sądach ziemskich i grodzkich, czego im dawniej statut nie
dozwalał — nikt już w sądach biskupich stawać nie chciał,
i konstytucja ta była dla księży .jak gdyby pszczole żądło
wyjąć- mówi Lubieniecki. W końcu r. 1565 zabroniono
starostom wszelkiej exekucji wyroków duchownych ****), czem
sądownictwo kleru zupełnie obalonem zostało, które się już
na pierwszym sejmie piotrkowskim chylić poczęło""*). Bisku-
*) Konst. synod. 130,299.
—
Vol. Leg. II f. 607.
**) Lubieniecki Polon, k, 95.
***) Vol. Leg. II f. 625.
*•**) Vol. Leg. II 692 — Dyariusz Sejmu piotr. 1565 Bib. Krasiń.
*•***) Bielski 562 r.
101
pom zostały niezabrane kościoły, tytuły i walka o dzie-
sięcinę.
J.
X.
Nie było już żadnego sposobu do powstrzymania odszcze-
pieństwa. *) Mało nie wszystkie wyznania wielkiej reformacji
szerzyły się w Polsce, przyjmowały się i kwitły jak nowe
nasienia, stosownie do tego, jaki grunt dla siebie znalazły.
Wielkopolska, w której jak widzieliśmy nie zaginęły ślady
hussytyzmu przyjęła prawie cała pod przewodnictwem Jak.
Ostroroga, ulubieńca królewskiego, obrządek braci czeskich **).
Małopolska za domem Zborowskich przeszła na republikań-
skie wyznanie Kalwina***) a na synodzie w Koźminku połą-
czyła się z wyznaniem czeskiem i utworzyła obrządek «braci
polskich« z małemi odmianami. Miasta z niemieckiemi trady-
cjami przyjęły pod opieką domu Górków i Olbrachta pru-
skiego ****), luteranizm. Rusini podburzając i zachęcając ró-
żnowierców na katolików, niszczyli ostatki unji. *****)
*) Uchański do papieża 1556.
**) W r. 1557 mieli już 30 własnych kościołów w Wielkopolsce i wszy-
stkie znaczniejsze familje j. t . Leszczyńskich, Krotowskich, Ostro-
rogów, Opalińskich, Tomickich itd. Łukasz Hist. br. czeskich.
***) Relac. nunc. Przyrębski do Kamerin. bis. donosi, że 160 kościołów
wyłamało się z pod juryzdykcji biskupiej w r. 1560. W Sande-
ckiej ziemi wszystka szlachta była w r. 1554 różno wierczą: Mo-
rawski Sądeccz.
****) Książę ten dał pierwszy w historji przykład sekularyzacji, wystą-
pił najodważniej ze wszystkich książąt przeciw katolicyzmowi i
miał potężny wpływ na- rozwój reformacji w Niemczech i w Pol-
sce. Był on jawnym obrońcą i apostołem luteranizmu w Litwie i
i w Koronie: na dworze swoim w Królewcu trzymał wielu Pola-
ków j. t . Sekluciana, Wojciecha z Nowego miasta, Eust. Trepkę,
Kwiatkowskiego, Radomskiego, itd. rozkazał im przekładać pisma
Lutra i rozrzucać po Koronie (Trepka w przekładzie katech. Bren-
ciusza 1556). Przy nowo założonym uniwersytecie w Królewcu,
ustanowił alumnat na 8 Litwinów, oddał im katedry, a Monwid
min. w Ragnetan przełożył pierwszy na język litewski kancionał.
*****) Cichocki Allocj. Osiec,
72
W Litwie najznakomitsze domy przyjęły obrządek hel-
wecki.*) W r. 1559 liczono zaledwie '/1 000 katolików**)
a lud prosty po wypędzeniu księży przez kollatorów, zna-
glonym został do przyjęcia katolicyzmu.***) Ta zadziwiająca
łatwość, z jaką Litwa przyjęła obrządek helwecki a nie
inny, nie dowodzi republikanckiego usposobienia szlachty,
ani usilnej pracy ministrów, ani obudzonego ducha reformy,
żądzy nowości, nienawiści do kleru itp. — Powodem tej
szybkiej zmiany obrządku w księztwie była potęga i chara-
kter osobisty możnowładcy, który sobie wziął za zadanie
nawrócić całą Litwę****) i możnaby bez przesady twierdzić,
że W. Księztwo dla tego tylko nie pozostało przy religji
katolickiej, bo Mikołaj Radziwiłł był Kalwinem. Czarny książę,
pan na Ołyce i Nieświeżu, wicekról Litwy, wojewoda wi-
leński, marszałek W. X. L. etc. etc. zaprowadził już w r.
1553 na całym obszarze ogromnych swoich dóbr swoje
nowe wyznanie. Jako najpotężniejszy pan w Rzeczypospolitej
i brat stryjeczny Barbary miał zanadto dużo znaczenia w kraju,
aby mu ktokolwiek zechciał przeszkadzać w tem, co zamie-
rzał. Natura stworzyła go takim, jakim musi być człowiek,
który jest w stanie zniewolić sumienie kilku miljonów lu-
dzi : nieugiętych przekonań, łagodny jak niemowlę w obco-
waniu, pokorny dla sług i przyjaciół, gwałtowny i dziki
w gniewie, umiał sobie postępowaniem swojem nadać taką
powagę, że kiedy wchodził do senatu, król powstawał z tronu
i szedł mu naprzeciw i obok siebie sadzał—'król ma oczy
dla czarnego a dla rudego serce- — mówiono o Radziwille,
a kiedy dosiadł konia, pierwsi panowie katoliccy trzymali
mu strzemiona. Blada twarz, długa czarna broda, czarne
*) Kiszkowie, Chlebowicze, Sapiehy, Służki, Zawiszę, Wiśniowieccy,
"Wojnowie, Pace, Abramowicze, Wołowicze, Ogińscy, Zienowicze,
Ks. Pruńscy, Naruszewicze, Talwocze, Doroliostajsey, Puzynowie,
Szemioty, Grużewscy, Góreccy itd.
**) Waw. Parznicki Diskordja: nauka o pr. pokucie 1559 — Kojało-
wicz Miscel.
..
,.
***) Lasicki pr. vol. 145 — Kojałowicz Miscel. 65 — Trzecieski.
****) Relacje nunc. ep. Kamerin.
101
suknie, milczenie na obliczu, otaczały go tajemniczością,
wzbudzały dlań uszanowanie i trwogę u pospolitych ludzi.
Pokarmem, napojem, darami, łagodnem i uprzejmem na-
pominaniem nęcił do odszczepieństwa, przeciwników swego
obrządku prześladował do śmierci, i nikt się nie oparł jego
słodkiej dobroci lub żelaznemu gwałtowi — cała Litwa ule-
gła jego wyznaniu, mimo że ono było tak przeciwne jej
naturze jak augsburskie dla szlachty polskiej.
Ale w roku 1556 powstała nowa samorodna doktryna,
bardziej zgodna z pojęciami Litwy, która się zrazu nadzwy-
czajnie szybko rozeszła, a którą z powodu podobieństwa do
herezji Ariasza, ariańską a później sociniańską nazwano. Był
to produkt krajowy, liczący dziś wiele wyznawców po świe-
cie a czekający jeszcze swojej historji *). Ojcem tej nauki
był Piotr z Goniądza Podlasianin, mąż chodzący z drewnia-
nym pałaszem, przeczący bezwzględnie potrzebie rządu, sądu
i wojny. Uczył, że Bóg Ojciec jest jedynym Bogiem, że
Xovo; słowo niewidome Nieśmiertelnego, zamienione zostało
w ciało Chrystusa i tym sposobem Chrystus ma jedną na- *
turę, ale nie współistność z Bogiem ; że w Odkupicielu
zmieniło się w człowieka, a ten człowiek w Boga. Nauka
jego, zachwiała w wielu umysłach wiarę w Trójcę św. i
dała powod do powstania różnych doktryn, które się w ten
sposób rozwinęły. W r. 1559 wystąpił Remig. Chełmski i
zaprzeczył wprost bóstwa Duchowi Św., to samo zrobił Stan-
kar w 1561 z Chrystusem. Nazwano ich: Antitrinitarze,
przeciwnicy Trójcy Św. — Następnie Grzegorz Pauli począł
uczyć 1562 r. że Chrystus nié był przed Marją a Duch
św. jest fikcyjną osobą ; że zatem Bóg jest jeden w jednej
osobie. To wypowiedział wyraźnie i powstali Unitariusze,
wierzący w Boga w jednej osobie, zwani Pinczowianie, Ra-
*) Nie wiem, czy to z patrjotycznych względów : aby nie dopuścić
plamy na polskim kościele, zrobiono ojcami tej nauki Ariasza, Ser-
veta i Socyna. Za dawnych czasów zwano ją, Ariańską,, aby ją
w oczach wiernych zohydzić; chociaż Ariasz lub Sérvet był tak
jej ojcem, jak listy śt. Pawła lub śt. Augustyn ojcami Lutra.
10
74
kowianie, Sandomierzanie, Socynianie. Marcin Czechowicz głosił,
że Chrystus byt przed stworzeniem świata, ale Duch św. jest
tylko, darem bożym. Nauka tą rozeszła się w Kujawach,
zwano jej prozelitów: Dwóbożanie, Tarnowski dodał, że
Dych śt. jest czemś żywem, istniejącem, ale nie trzecią
osobą; jednego Boga, znalazł posłuch w ziemi Sandeckiej, i
nązwano wyznawców tej doktryny Trynitarzami, Trydeistami,
jakoby wierzyli w trzech Bogów niezłączonych w jednej
osobie. W ten sposób rozrastała się ta nauka w Pol-
scy, liczącą wiele wyznawców, wielu ludzi uczonych, pi-
sarzy *) i, pierwszych W naszym kraju filozofów, zwano ich
Słownie do miejsca: Arianami, Trinitarzami, Antitrinita-.
rzami, biesią wiarą, a oni w odwet. Trójcę cerberem trój-
głowym przezywali.
Ną Litwie, cała
W. X. z pozostałemi pojęciami
Manicheuszów przylgnęłą do nauki Goniądzu, przyjmującego
troską, i ludzką naturę w Chrystusie; tam ząs, gdzie najsil-
niej stało pogaństwo, przyjęła się nauka trzech Bogów z syb-
ordynącją. Nauka Trynitarzy rozszerzyła się w mgnieniu oka
Żmudzi i w wojew. Nowogrodzkięm i Brzeskolitewskiem
na Litwie**) pod opieką Jana Kiszki z Ciechanowiec, staro-
sty żmudzkiego, pana na 700 wsiach i miasteczkach***). Ten
Goniądza do Węgrowa, zawezwał i w dobrach swoich naukę
jego zaprowadził;, kalwinom kościoły poodbierał, nowe, zbory
i drukarnie pozakładał. Nauka Sjima cisnęła się z taką siłą
do kościołów obu wyznań, że duchowni kalwińscy dla wa-
rowania czystości sw,ego wyznania, przyjęli formułę Trójcy
śt. i mówili ją podczas każdego nabożeństwa: Hi tres sunt;
sunt unum et hi tres sunt unus.
Licze
głównie cztery wyznania Lutra., Kalwina,
Braci,
czeskich), i Trynitarzy, które się, rozeszły po obszarze obrządku
łacińskiego i greckiego, po miejscach zakażonych pojęciami
Hussa i Manicheuszów; po głowach pogan, Żydów i Tata-
*), Przypkowski, Wiszowaty. itp, ostatni, 62 dzieł zostawił.
**) Kojałowicz Miscel,
***), Bock hist.Antitr II 426.
75
row W Rzpltej. Te i mnóstwo pomniejszych, których nie
wymienialiśmy j. t . Sakramentanie, Zwinglianie, Nurki W Gdań-
sku, na Spiżu i Kujawach, Menonici, Konformiści, Anti-
domy, Ossiadrzy, Stankarzyści, Szwenkfeldianie, Dawidicy;
Strembergeny i reszta napływowych, miały mnóstwo od-
mian i latorośli. Łączono kilka W jedno, wypełniano, zmie-
niano do miejscowych stosunków, i tym sposobe powstała
ta niezliczona mnogość Wyznań, obrządków i sekt, o któ-
rej mówi Lubietnicki, że byli tacy, co sakrament Ciała i
Krwi siedzącj inni, co go klęcząc lub stojąc przyjmowali
chlebem, opłatkiem lub przaśnemi plackami — byli, co Pi-
smo święte martwą literą, czernidłem być powiadali a mie-
nie własnego zdania co do nabożeństwa i zbawienia za naj-
potrzebniejszą rzecz rozumieli, pozwalając sobie grzechów
wszystkich, których prawo pospolite nie broni ; bywali w ko-
ściołach , cerkwiach, bożnicach, i mówili że to nie szkodzi,
czynićcociałem, kiedy dusze czyste mamy. Byli, co usłu-
giwanie w nabożeństwie ganili a twierdzili, że się nie go-
dzi uczyć kogo, chybaby kto miał objaśnienie z nieba, cuda
widział, lub je sam miał moc czynić. Byli, co plugawo
chodzili, legali i' za upodobanie BoSkie Udawali a nadawszy
się, inne od żywota wiecznego odsądzali. Byli, którzy
urzęda porzuéâli, broń odpasali, prawowania i przysięgi za-
kazywali. Byli, cP Chrystusa' nie użnawali i stary zakon
z Ewańgelją pomieszali (Budny); drudzy ?akon nad Ewan-
gelję przekładali
1
, żydostwo wprowadzali (judaizâtt'ci) ; z tych
wielu sabatowało«...
»Ministrowie Wileńscy (Rel'acja ministra kalwińskiego Si-
mona, którą Bened. Herbst w opisie swej podróży prz;yta<*'
cza) ministrowie wileńscy, od r. 1562 trzymają z Ariany i
Nowochrzczeńcy ; święta' Narodzenia i Zmartwychwstania i
!
Świątki wymiatają'; miast kazań, prorokują, mają sny, wi-
dzenia, mają wiele żon i gardzą urzędem, sąjdem i stanami.
O groby nié dbają ;! do panów i urzędów pisząc poddani
tytułu braterskiego używają i do zrównania stanów wiodą.
Gadano o tem : mająli być przypuszczeni do Wieczerzy Pań-
100
skiej, którzy niewolniki swe wolnemi nie czynią. Jeźli tak
dalej, będzie buntu obawiać się trzeba.«
Są to ciekawe !Ilustracje stosunków ówczesnych, kiedy
W tym chaosie mniemań i doktryn z doktryn rosnących,
zdarzało się bardzo często, że w jednym i tymsamym domu,
każdy członek familji inaczej wierzył, a innego był obrządku *)
i bezpiecznie powiedzieć można razem z ks. Subkowskim
•że od początku świata nie było przykładu, aby w tak krót-
kim czasie jak w ostatnich 10 latach panowania Zygmunta
Augusta tyle razem było nabożeństw jak w kraju naszym.
Samych heretyckich było na on czas kilkadziesiąt i dość
potężnych, co miały uczonych i zacnych ludzi po sobie.«
W ten sposób zmieniano wyznania i obrządki na obszarze
mającym 13,000 kwadr. mil. Obcy człowiek, któryby wy-
jechał z Polski 1552 roku, a powracał do niej 1561,
znalazłby po ośmiu latach, na drodze z Krakowa do Wilna
zmiany, któreby mu dużo dały do myślenia: o naturze na-
szego usposobienia i o wpływie, jaki religja na umysł po-
jedynczych ludzi i ogół narodu wywiera. Ale wolność pol-
ska była wówczas obszerna jak powietrze polskie, była w sta-
nie pomieścić i objąć sobą wszystkie mniemania, religje,
obrządki i sekty. Rzplta była jak jeden wielki da h uczci-
wego domu, w którym każdy członek rodziny czuł się u
siebie, używał bratniego spokoju, wstydził się zakłócać zgodę
i wzniecać nieprzystojne zatargi, a kiedy w ościennych na-
rodach o mniemania wielkie toczono wojny, kiedy zacni
ludzie bratnią krwią ręce swoje pokalali, kiedy kościoły i
miasta burzono, wolność tracono; u nas węzłów krewień-
stwa narodowego dla mniemań wolnego sumienia nie rozry-
wano i błogi pokój panował.
I któż się mógł wówczas spodziewać, że w kilkanaście
lat później nastąpi zupełny przewrót w przekonaniach, że
katolicy odzyskają zupełną przewagę polityczną, że jakby
zrządzeniem samego losu szlachta polska wróci na łono ko-
ścioła w takich masach, w jakich odeń odeszła, że obce
*) Relac. nunc.
101
wyznania będą uznane za niezgodne z istnieniem Rzpltej,
że kiedy wszystkie narody szukać będą sposobów zbliżenia
wszelkich wyznań pod jedno prawo, u nas rozpoczną się
prześladowania i trwać będą aż do ostatniego drgnienia
Rzpltej, że kiedy cała zdrowa część narodu gotową była za-
bezpieczyć protestantom wykonanie religii bez restrykcji —
nie było jednego Polaka, któryby się nie sprzeciwiał przy-
puszczenia ich do udziału w sprawach rządu i sądownictwa,
i wszyscy gotowi byli walczyć całemi siłami przeciwko tem
pretensjom. (Wroughton res. ang. Warszawa 1766)
Jakież powody tej odmiany? Tłómaczono ją niegdyś tem,
że katolicyzm za nadto głęboko był zakorzenionym w ser-
cach naszych przodków, aby go lada przechodnia doktryna
wytępić zdołała. To nie jest prawdą Kiedy pytano Komen-
doniego chorego w Berlinie, czy nie przykroby mu było
umrzeć w heretyckiem mieście i być pochowanym w he-
retyckiej ziemi, wielki ten dyplomata kościelny odparł zrę-
cznie: 'Gdyby na pół łokcia tylko kopano mój grób, leżał-
bym już w katolickiej ziemi « Widzimy jak Kommendoni
pomylił się w Berlinie. Katolicyzm nie wraca z ziemi sam
od siebie, a jedna generacja, która potrafi umrzeć bez wia-
tyka, zniszczy go w kraju swem wszerz i wzdłuż, od nieba
aż do środka ziemi Twierdzili inni, że 00. Jezuici nawrócili
Polskę na łono kościoła. Być może — ale cóż spowodowało
zreformowany i odszczepiony naród, że Ojców przyjął, tole-
rował, że im stawiał klasztory, że im oddał synów swoich
na naukę; że najlepsze głowy weszły do tego zakonu, któ-
remu w ramiona rzucił się cały naród ? Twierdzono także
i to powszechnie, że istnienie Rzpltej wymagało katolicyzmu.
Zasada ta uznana w prawie politycznem polskiem, umie-
szczona w edyktach królewskich, jest udowodnioną dostate-
cznie historją: że ze zmianą religji następuje zmiana f >rmy
rządu — ale dla czego u nas nie zmieniono formy rządu
skoro zmieniono wyznanie; ale przeciwnie na nowo odmie-
niono wyznanie, aby zachować formę rządu?
Powyższe pytania są powodem, że będę dalej prowadził
rzecz o reformacji, dopóki nie dojdę do wystąpienia czło-
78
wieka, który Rptę i patriotyzm połączył z katolicyzmem,
który wyobrażenia stworzone przez czas i stosunki zebrał
w system zgodny z uczuciem i dążeniami każdego szla-
chcica polskiego i który osobistem wystąpieniem oddał tyle
usług kościołowi. Powstanie tego systemu jest wynikiem
następujących pojawów:
Widzieliśmy, jak drogą ustawodawczą wprowadzono do
Polski reformę, jak taż drogą obwarowano wolność sumie-
nia, widzieliśmy jakim sposobem i gdzie powstały, rozsze-
rzyły się i osłabiły nowe nauki, jak każda z nich potrzebo-
wała stosownej gleby dla siebie i jak bracia czescy roz-
szerzyli się w miejscach hussytyzmem dotkniętych, Nurki
w Kujawach, na Spiżu i około Gdańska wśród ludu naj-
bardziej zamożnego, Kalwini wśród republikanckiej szlachty,
Luteranie w zniemczałych miastach, Unitariusze w myślącej
inteligencji, Trideiści wśród żywego pogaństwa i jak w zie-
miach dotkniętych manicheizmem przyjęto stosowną naukę,
jakim sposobem Ruś poddała się pod władzę moskiewskiej
cerkwi itp. Ta różność wyznań i mogość sekt prowadziła
za sobą polityczne następstwa. Rełigja wywiera silny wpływ
na życie i stosunki pojedynczego^ człowieka i tym samym
sposobem wpływa na losy państwa, osobliwie tam, gdzie
była czynną w jego zawiązkach. Religja, która stworzyła
państwo jest duszą jego, jest jego treścią; państwo jest
formą jej. Oboje wpływają obustronnie na siebie i ze zmianą
religji, zmienia się forma państwa, którą ona stworzyła
a często i odwrotnie. W Polsce każda kwestja religijna
wzruszała podstawami Rptej. Każde wyznanie stawało się za-
wsze mimowoli partją polityczną dążyło siłą natury rzeczy
doi rugowania religji panującej i na podstawie pojęć społe-
cznych, jakie każda nawet najczystsza religijna doktryna
wraz z sobą przynosi, brało się do reformy rządu i spo-
łeczeństwa. W takich stosunkach, w czasach, o których
mowa, dawny gmach Rptej, był że wszystkich stron bu-
rzony ; każdy chciał go mieć w innym kształcie, na iwny
sposób: obcy albo swojski; Braeia czescy nieśli wraz zawo-
jem wyznaniem słowiańskąi patrjarchalną gminę, obrządek
101
bez hierarchji i despotyczny rząd świeckiej władzy a nie
namaszczonego króla. Kalwin oddał kościół i teologję w ręce
republikanów, Luter w ręce panującego; obaj podnosili
potęgę władzy świeckiej. Niemiecki żywioł po miastach
przyjąwszy .luterstwo-łotrostwo,< mówiła szlachta — ciężył do
zachodu. Miasta nie miały w ogóle powodu życzyć długiego
życia Rpltej, w której były bez praw obywatelskich. Obce
językiem, obyczajami, prawem a teraz wyznaniem; zawią-
zawszy, na nowo stosunki ze swoją dawną ojczyzną, zwró-
ciły nadzieje swoje ku książętom swojej wiary i narodowości.
Trynitarze i Anahabtyści ruszali lud z pod jarzma, głosdi
niebezpieczne nauki, grozili buntem poddanych i obaleniem
szlacheckiego stanu. Litwa pod władza R dziwiłłów dążyła
do samodzielności i, używała religji, aby się odłączyć od
korony. Czyniono to tak wyraźnie, że Radziwiłł) pierwszy
kalwin w Litwie prześladował kalwinów w dobrach swoich
w Koronie. W Wilnie tracono jawnych zdrajców za sto-
sunki z W X. Moskiewskiem a pozór religijny, z jakim wy-
stępował groźny Gar podczas każdej wyprawy na Rpltą,
cisnął całą potęgą moskiewskiej cerkwi na południowe ziemie
Małopolski. Prócz tego każda z tego mnóstwa sekt*,, two*
rzyła większą lub mniejszą partję polityczną; miała swego
naczelnika, któremu oddana sumieniem swojem, służyła
karnie i ochotnie: w interesie jego własnym, lub swego
obrządku, mało zaś, kiedy dobru Rpltej, którego w obec po-
ruszonych: namiętności i sumienia nawet ocenić nie była
wstanie. Przyszło do tego, że> w r. 1564, w kwiecie
wieku panującego króla Zygmunta Augusta, możnowładey
jawnie w sprawie następstwa wchodzili w stosunki z ohcemi
dworami, >obee pany swe rui miłościwemi nazywali, twarze
ich na szyjach swoich nosili, jurgelty brali i wołając na
pnzyszłość mówili: nie chcę króla papisty! ów zaś; nie
chcę króla, ewangel.ka! *). Na sejmie piotrkowskim 1565
mimo opinji ogółu, która stosunki podobne jako zdradę
kraju piętnowała, Senat i izba poselska wyrzucały sobie
*) Orzech. Quinkuax.
88
publicznie praktyki, a kiedy izba żądała dochodzenia i sądu
na winnych, cały senat wyparł się pod sumieniem, że wie
0 tem co było publiczną tajemnicą. Komendoni naliczył
sześć ważniejszych stronictw zagranicznych monarchów w Pol-
sce: Wojewody siedmiogrodzkiego, domu austrjackiego, bran-
denburskiego, księcia pruskiego, W. ks. moskiewskiego,
1 Landgrafa, żaląc się że biskupi polscy rozdzielili się po
wszystkich stronnictwach, zamiast się w jednem połączyć.
Było niepodobieństwem w tak rozerwanem społeczeń-
stwie utrzymać silny i jednolity rząd nie oparłszy się na
jednem wyznaniu i nie mając się na baczności przed dru-
giemi. Ale na którem wyznaniu: na pozostałych katolikach
w kraju? to nie dawało żadnej podstawy politycznej, Rzym
jako władza polityczna, nie dawał żadnych korzyści, uwa-
żał rząd polski zawsze jako narzędzie, niósł gwałt i prze-
śladowanie za sobą bez względu, czy to Rpltej szkodę, czy
korzyść przyniesie. Cóż kiedy Rzym miał wspólnego z ko-
rzyściami lub nieszczęściami narodu tak odległego jak pol-
ski , niezwiązanego z kurją żadnym realnym interesem jak
n. p. Francja, Anglja lub Hiszpania. Korzyści i straty na-
sze zależały jak wszędzie od wielu okoliczności, były tak
zmienne, różne, czasowe jak te, które pogoda lub deszcz
dla wiejskiego gospodarza przynosi, jedna i ta sama okoli-
czność raz stratę drugi raz korzyść nam przynieść mogła
i trzeba by było znać dokładnie stosunki, aby się do tego
módz zastosować. Przeciwnie interes kościoła był u nas
zawsze jeden, stały, niezmienny: rozszerzać i utwierdzać
to, co raz nazwał prawdą, gnębić i tępić to, co jako błąd za-
twierdził, bez względu, czy to korzyść czy stratę komu-
kolwiek przyniesie. Od czasów Kazimierza Andrzeja, Rzym
nie liczył się z Polską jako z katolickiem państwem, którego
wielkość by mu na sercu leżała, a po odebraniu sądo-
wnictwa księżom, największą było by dlań korzyścią, gdyby
się Polska pod berło domu austrjackiego dostała.
W obec takich stosunków idea kościoła narodowego,
zyskiwała stronników u wszystkich wyznań bez wyjątku.
Nie było obywatela, któryby nie czuł niebezpieczeństwa, na
89
jakie Rplta z powodu różnicy wyznań jest narażoną. Od r.
1552 każdy sejm domagał się natarczywie zwołania na-
rodowego soboru w celu zaprowadzenia jedności w obrządku.
Wśród mnóstwa projektowanych sposobów, pojawiło się
w Polsce aż trzech ludzi będących w stanie postawić
każdy swój system na podstawie którego jedność religijna
zaprowadzoną i Rplta politycznie zreformowaną być miała.
Ci ludzi byli: Jan Laski, Frycz Modrzewski i St. Orze-
chowski.
Pierwszy ksiądz ożeniony, nie Kalwin, nie Luteranin, był
apostołem swego własnego obrządku przyjętego w jednej części
miasta Londynu i w kilku miejscach północnych Niemiec.
Wielkiego rodu, nauki i charakteru, był tak w Polsce
poważany przez wszystkich bez różnicy wyznań, tak szano-
wany od swoich przeciwników, że niewiedzieć co bardziej
podziwiać należy: czy jego wielkie serce, jego święte życie,
nieporównaną szczerość i ujmującą prostotę w obejściu, czy
wspaniały umysł całego narodu, w którym nie znalazł za-
wiści. Projektował połączenie wszystkich różnowierców i
ustanowienie kościoła polskiego na wzór anglikańskiego
z małemi odmianami. Projekt swój ') podał królowi i sta-
nom Rpltej, a dowodząc w nim potrzeby zaprowadzenia
reformacji w Polsce, dołączył powody, jakie jego samego
do odstępstwa od Rzymu skłoniły. Obrany naczelnikiem wszy-
stkich kościołów małopolskich, położył węgielny kamień
do ugody sandomierskiej, postawiwszy sobie za zadanie
swego życia, połączyć wszystkich dyssydentów w jedno
ciało.
Projekt jego był ciągiem życzeniem różnowierców, • którzy
w ogólności chcieli, aby w Polsce było jak w Anglii, gdzie
król jest najwyższą głową a dziesięcin nie płacą
2
), ale król
Zygmunt August, główna figura w planie Łaskiego nie miał
ani siły ani woli do pojęcia reformy. Osoba króla polskiego
') Forma ac ratio tota ecclesiastici ministerii in peregrinorum in-
stitwta Londini. Francfurt 1555. Projekt w przedmowie dzieła
Kommendoni, marzec 1564.
12
82
dawała w swoim czasie wszystkim naczelnikom reformacji
dużo do myślenia. Rzym podejrzy wal go o sprzyjanie nauce
Kalwina; mówiono o tajemnem odszczepieństwie. To było
niesłusznem. Jego król. Mość był w całem znaczeniu tego
słowa wolnomyślnym, ale nie przestał być nigdy królem.
W początkach swego panowania skompromitował się wpra-
wdzie kilka razy swemi stosunkami, osobliwie tem, że ka-
znodzieje jego w Wilnie pierwsi poczęli z ambon głosić
nową naukę; ale później całą sprawę reformy zamknął
w ściśniętem kółku swoich osobistych przyjaciół i traktował
ją zawsze z chwilowego upodobania a może dla rozgłosu
pomiędzy uczonymi po świecie, nie wprowadzając jej nigdy
do spraw publicznych. Przyjmował z ochotą dzieła, które
mu przypisywano, wysełał zaufanych swoich zagranicę w celu
zbadania na miejscu nowych wyznań, korespondował z wie-
loma sekciarzami, ale ten stosunek był stosunkiem Kata-
rzyny carycy lub Frydryka W. z literaturą francuską — do
rewolucji było daleko. Lubiał Łaskiego, pochwalał jego
plany w listach swoich do niego; ale bardziej jeszcze lubił
białe konwalje ; — chętnie otaczał się różnowiercami, ulu-
bieńcy jego jak Ostroróg, Radziwiłł, byli naczelnikami no-
wych wyznań, sekretarjat królewski składał się z samych
podejrzanych katolików jak: Mączyński, Lutomirski, Mo-
drzewski i t. p , chętnie ich widywał na dworze, lubił
rozmawiać z nimi; ale daleko chętniej był w towarzystwie
ładnych kobiet i patrzał na zbiory kosztownych kamieni, do
których miał dziwny pociąg z natury. — Nie cierpiał bisku-
pów, cieszył się gdy im dokuczono, nie lubił gdy do niego
dużo mówili, 'tak jest księże, nie wiele a i to w kościele,
mawiał do nich; 'ci biskupi, mawiał także, ja nie wiem
jakiej oni religji' — ale bardziej od biskupów nie lubił
trzeciej żony swojej; czuł do niej wstręt, oddałby był dużo
lat swego życia, aby się rozwieść i mieć dzieci: to naj-
większe żądanie jego serca, marzenie jego korony, a prze-
cież mimo nie dozwolonego przez Rzym rozwodu, nie zmienił
obrządku. Jako król polski trzymał się w późniejszem pa-
nowaniu ściśle prawa; bronił każdego wyznania; edykta i przy-
101
wileje były dla każdego obrządku, i tein samem piórem,
którem podpisywał wyrok parczowski, podpisał pozwolenie
stawiania nowych zborów. Według jego pojęć: różnica
w obrządku nie powinna między rozsądnymi ludźmi targać
zgody w polityce; godność zaś i honor osobisty wymagały
po nim stałości w wierze. Katolicyzm był wielką tradycją
jego rodu ,• czuł się potomkiem apostołów, męczenników i
wyznawców, wiary swej nie byłby nigdy odmienił *).
Nosił ten król w piersiach swoich serce szlachetne i pod-
niosłe, anielską prawie cierpliwość, wierność świętą i
stałość w swoich zamiarach graniczącą z uporem, którą
pokonywał wszystkich. Za to fio kochał, gotów był każ-
dego czasu oddać koronę i życie, i tak jak Rzpltej oddał
swoje dochody i prawa książęce na Litwie, jak poświęcił
swoją rodzinę i wszystkie marzenia swoje na przyszłość
woli narodu, tak byłby oddał życie swoje dla dobra oj-
czyzny — ale rzucać się w hazardowne przedsiębiorstwa,
stanąć na czele przewrotu, zmienić obrządek, formę rządu,
znieść prawa a w danym razie pokrwawić ziemię — choćby
*) Przytoczę tu ładny ustęp z listu Zygmunta Augusta do papieża,
jest to jakby urywek ze spowiedzi królewskiej: Viget in me per
Dei gratia et vigebit semper memoria regii generis,
majorumque
meorum, qui cum multis aliis virtutibus magni atque Celebris,
turn constantia quidern rel. Gat. maximi et celeberimi fuerunt,
viget in me ratio personae dignitatisque mae, viget maxime omnium
observantia st. cat. rel. quam sane omni meo studio colere et ad
extremum usque spiritum tueri ac profiteri,
constitutum atque
cnm animo meo deliberatum habeo... Neque enim dissimulare aut
possum aut debeo apud S. 0. presertim: cogitasse me, qua ipsa
cogitatio nunc etiam in animo meo magnopere vertatur atque
haud scio an ny,nquam effluet, de aliqua ratione iucunda,
qua
tranquilitati
conscientiae meae et incommodis quibusdem presentis
vitae meae non mediocriter perculsae consoli posse videatur.
Quam enim quaero solidam laetitiam affere potest vel orbis etiam
hie universus sub ditionem nostram redactus si iterim mens et
animus noster quo nihil habemus praeciosius vel aestuet assidue
oppugnatus vel etiam quod majus est succumbet et quod absit
inpigne aliquod detrimentum capiat ... Warszawa 1571 roku, Teka
Krasińskiego b. MS. bibl. Krasińskich w Warszawie.
100
to było jedynym ratunkiem Rzpltej, do tego niemiał natury.
Był za leniwy, lubieżny i wypieszczony. Powierzchowność
jego była ujmująca, nawet piękna, ale ociężała; chód po-
wolny, twarz pełna, cera przezroczysta, "koloru popiołu,
delikatna jak u dziecka; wargi spieczone, uśmiech leniwy
i smutny; wielkie oczy przykryte opadniętą powieka — a kto
go ujrzał, mógł się do niego przywiązać, ale nie mógł od-
nieść wrażenia, aby ten król był zdolny rzucić się samo-
wolnie w niebezpieczeństwo , rządzić sumieniem' swoich
poddanych i zgwałcić swoje własne w potrzebie, tak jak
jego lennik Olbracht pruski, albo król Henryk angielski.
Reforma urzędowa z królem na czele była niepodobna.
Drugi system, Modrzewskiego, stawiał zasadę: wolnego
kościoła w wolnem państwie pod osobnym patrjarchą i
synodem każdego królestwa. Doktryny tego przyjaciela ludz-
kości, sławnego z nauki i pism swoich po całym świecie
więcej, niż w własnej swojej ojczyźnie, były osobną he-
rezją w oczach Rzymu *). Ale usposobienie Frycza' było
*) Pewny jestem, że zajmę czytelnika, podając ciekawe zasady tego
sławnego rodaka w streszczeniu jego pism w sprawie relig. a o .
1. kr. i Siły. r .: Każdemu wolno jest w sprawie rei. mówić, uczyć
i dociekać. Gmina obiera księdza , wszyscy duchowni mają być
zrównani w obowiązkach; jeden ksiądz na jeden kościół. Biskupa
obiera 24 delegatów z dyecezji • syst. episkopalny zniesiony. —
Zgromadzeni biskupi stanowią synod królestwa pod przewodni-
ctwem pat.ryarchy z sądem najwyższej instancji. —Każde udzielne
państwo jest prowincją kościelną, każda obiera po dwóch kardy-
nałów, którzy po porządku zasiadają tron papiezki na rok jeden.
Papieztwo bowiem potrzebne jest w celu utrzymania jedności,
byle każde państwo zapewniony miało obór. — Papież nie mięsza
się do polityki, exekwuje prawa, utrzymuje karność kościelną,
nie ma sądownictwa, nieomylnym nie jest dla tego, bo jest czło-
wiekiem, a gdyby był nieomylnym i stał po nad soborem i nad
wszystkimi kościoły, niepotrzebaby zwoływać soboru. — Sobor po-
wszechny składa całe chrześciaństwo a zatem i Grecy i Ormia-
nie i Luteranie etc. Każda dyecezja wybiera posłów na sobór
powszechny bez różnicy stanu, duchownych albo świeckich, bo
duchowni nie są sami kościołem a nazwa i dochody biskupie nie
uzdalniają do stanowienia w rzeczach wiary ale nauka i cnota
101
ciche i skromne; wymowa jego łagodna, jak deszcz ma-
jowy, tyle przemawiająca do rozumu, tyle ceniona i uznana
przez współczesnych, nie wystarczała do wprowadzenia
w życie nowych idej, do których ludzi nie namawiać
ale porywać potrzeba. Modrzewski miał dar przekonywania
ale w cztery oczy; miał wyobraźnię tak silną i prawdziwą,
iż był w stanie ułożyć plan najbardziej zkomplikowany; ale
wystąpić po za rolę tajnego radcy lub sekretarza, walczyć
otwarcie, wynieść się na stanowisko odpowiednie, obronić
się na nim i przeprowadzić swoje pomysły, do tego czuł
się za nisko urodzonym, czuł się w ojczyźnie swojej bez prawa.
Dogmata winny być układane przez cały świat chrześciański, aby
każda najmniejsza gmina była w stanie rozpoznać czy ksiądz czy-
stą naukę wykłada. Religja w tajemnicy rozbieraną być nie może,
chcemy być objaśnieni i pouczeni słowem bożem i dowodami a
nie prześladowaniem i rozkazem; przekonania swego nikt nie
zmieni dla powagi drugiego. — Sobor obiera z pomiędzy siebie
ludzi do ułożenia ogólnego wyznania bez różnicy zdań, bo refor-
matorzy także są chrześcianie, i przedsięweźmie poprawę kościoła.
Duchowieństwo jest oskarżone, nie może więc sądzić samo siebie.
Na dotychczasowe skargi odpowiadało zemstą i okrucieństwem.
Nie mając powagi, chce panowanie swe utrzymać przemocą i wy-
nosi siebie i kościół po nad naukę Chrystusa. Nasi teraźniejsi pa-
sterze strzygą owce, ale nie pilnują owczarni. — Pismo śt. jest
jedyną podstawą wiary. Słowo Boże stoi po nad kościołem, po
nad wszystkie władze utworzone i zajmowane przez ludzi. Trady-
cja jest ludzka i obowiązywać nie może. Kościół ma obowiązek
zachowywać Słowo Boże w czystości, ale nie ma prawa tłuma-
czyć go według swej woli. — Co rozum dociec nie może , w to
wierzyć musi. Tłómaczenia tajemnic, Sakramentów, na nic się nie
zdadzą: nie utwierdzają wiary ludzkiej, ale ją niepokoją. Sakra-
ment ciała i krwi pod obiema postaciami rozdawanym być wi-
nien. Spowiedź nie jest złą ale wątpliwą jest , czy ona jest wa-
runkiem zbawienia, z tego powodu nie należy z niej robić obo-
wiązku ; niechaj służy dla oświecenia nieumiejętnych , niech czy-
ści sumienie i ustala karność kościelną. Cześć świętych należy
ograniczyć : ludzie doskonali zasługują na poszanowanie za życia
i na pamięć po śmierci, ale pośrednictwo ich czyż może być po-
żyteczne ? Należy jednak w tej mierze zostawić wolność każdemu.
Chrzest dzieci winien być potwierdzony gdy dorosną.
100
Szczęściem dla siebie mial przyjaciela od lat dzie-
cinnych, który w jego pomysły wierzyI i na nich budował
ambitna przyszłość swoją. Prymas Uchański przedsięwziął
sobie wprowadzić w życie system swego skromnego przy-
jaciela , system, którego praktyczność skryła się po za trzy
wieki. Chciał zostać patrjarchą polskim i postawić kościół
narodowy przez złożenie soboru ze wszystkich wyznań.
Charakterem swym zapełniał wszystkie braki Modrzewskiego
a raczej przepełniał je, bo je posiadał w stopniu, który
przechodzi granice zdolności i robi wady. Szorstki jak
wicher grudniowy, dumny, śmiały, bezczelny jak drzewo
odarte, grubiański w obcowaniu, do pierwszych dygnitarzy
państwa mówił przez -ty w sposób, na który dobrze wy-
chowany człowiek kobietom i prymasowi odpowiadał mil-
czeniem lub prosić musiał króla, aby go upomniał. Ruba-
szną swoją wesołością i silnem obstawaniem za wolnościami
szlachty zjednał sobie jej zaufanie, procesem z Rzymem
pozyskał różnowierców, a w sprawie roformy grał rolę czło-
wieka ustępującego wymaganiom czasu. Jeszcze jako kano-
nik krakowski uczęszczał na zebrania tajemne w domu
Trzecieckiego i rozbierał z różnowiercami dogmata i sa-
kramenta; jako biskup pozwalał księżom w swojej diecezji
żenić się i był głównym motorem zawieszenia jurysdykcji,
pięciu punktów i soboru narodowego w r. 1555. Obrany
wraz z Modrzewskim jako poseł na sobór trydencki nie
został przypuszczonym przez papieża; gdy Rzym wzbraniał
się potwierdzić go na biskupstwo, zajął gwałtem stolicę i do-
bra biskupie, zawezwany jako heretyk przed sąd nunciusza
nie czuł się nawet w obowiązku bronienia gorliwie swojej
sprawy, a wyniesiony na najwyższą godność królestwa jako
jedyny biskup, o którym wiedziano że się niestanie narzę-
dziem Rzymu ale zastosuje się do woli króla i narodu,
podjął plan najbieglejszego ministra, jaki kiedykolwiek stał
na sterze Rzpltej. Cel swój, swoje zasady, wypowiadał tak
jawnie, że one mogły być chorągwią dla równie z nim
myślących; ale żaden nawet z najbardziej zaufanych nie
mógł odgadnąć, czy prymas działa w tym celu i co gotów
101
dla zasad swoich poświęcić. Tak umiał ukryć swoje spo-
soby i okłamać swoich przeciwników, że kiedy był naj-
bliższym swego celu, im się zdawało ze arcybiskup pracuje
w ich interesie.
Nie podlega wątpliwości, że Komendoni był najzdol^
niejszym z posłów, jakich stolica apostolska do Polski
wysłała. Otóż ten genialny spostrzegacz, gotów był przy-
siądz, że widzi w nim największego wroga katolicyzmu—
patrzył jak pisze, w jego twarz, uważał każden zmarszczek
jego, kiedy mu zadawał pytania o związkach jego z ró-
żnowiercami , o wyrażenia: że mu się już zmierziła katol.
wiara; że należy róznowiercom żądać soboru aby się raz
dowiedzieć przecie, kto właściwie jest heretykiem i t. p.
i kiedy sam prymas nie krył się przed nim z sWemi ma-
rzeniami , jak je zwie Komendoni, kiedy kilka My obja-
wiał nunciuszowi wyraźnie, że wolą jego jest wprowadzić
te marzenia w życie podstępem albo gwałtem, kiedy wy-
rażał ubolewanie, że owe pięć punktów, urodzone prawie
w Polsce nie zostały przez Ojca świętego przyjęte — były
wtedy właśnie chwile, kiedy nunciusz miał wątpliwość czy
Uchański nie jest najlepszym politykiem kościoła, najpier-
wszą podporą soboru trydenckiego, przeciwko któremu on,
głowa kościoła w Polsce, sam jeden publicznie na sejmie
odważył się wystąpić. Przyszło do tego, że na żądanie
Uchańskiego zwołano sobor narodowy pod sejmem 1565,
z tem ogłoszeniem: aby każdy mający potrzebę do tego
znajdował się w Piotrkowie. Aby przygotować wypadki,
przebiegły prymas pisze list do króla następującej treści:
• Ponieważ król obiecał był narodowi wszystkie zatargi mię-
dzy stanami wedle uchwał trydenckich i praw koronnych
wraz z senatem rozstrzygnąć, przeto skoro się ziemianie na
sobór zjadą, albo posłów wyprawią, król wyrozumiawszy
ich, że się ze sobą nie zgadzają, co zapewnie nastąpi, bę-
dzie mógł prawnie orzec, iż ci którzy od kościoła odstąpili,
nie mogą być słuchani, dopóki się ze sobą nie zgodzą. Co
gdy jest niepodobieństwem, podaje się sposobność, zaraz na
sejmie, na którym się ta rzecz odeszle, nakazać: aby zwo-
88
lennicy nowych mniemań i członkowie dawnego kościoła
uznali sobór trydencki, aż do zjazdu narodowego, który
wówczas złożony zostanie aż się różnowiercy pogodzą. Co
gdy znowu nigdy nie nastąpi, wyrok ten będzie trwalszy i
większej mocy niż interim Karola V. List ten jako sprawę
kościelną król odesłał Komendoniemu. Uchański właśnie so-
bie tego życzył i na to list pisał. Nuncjusz poseła ten list
do Rzymu, niepewny, po wszystkiem co słyszał i widział,
czy to łapka, czy prawdziwa gorliwość prymasa, nie wie
co myśleć o człowieku, na którego rozkaz przetłumaczono
wyznanie augsburskie po polsku, a który pytany o to, nie
daje żadnej odpowiedzi.
Tak postępowała sprawa, kiedy nagle w r. 1565 zo-
stała przerwaną ; z jakich powodów, niewiadomo; zdaje się
że dwa wiersze relacji Komendoniego o exekucji, będą może
wyjaśnieniem: -Dobra, które król chce odzyskać, przynoszą
około 700 tysięcy zł. dochodu; lękać się należy przywła-
szczenia majątków kościelnych dla wynagrodzenia posiada-
czy-. W roku 1565, pisze nuncjusz, że prymas chce na
sejmie przeprowadzić kłótnię o concil. trydenckie i wpro-
wadzić do królestwa swe marzenia o jedności wiary; tym-
czasem na sejmie tego samego roku widzimy Uchańskiego,
pierwszego wroga exekucji, walczącego zaciekle o dziesię-
cinę, w zażartej kłótni i nienawiści z całą izbą poselską
Tak skończył karjerę prymas, który umiał być ambitnym
i dowcipnym, kiedy miał mądrego przyjaciela, sam zaś nie
miał usposobienia tego, aby w późniejszym czasie uczyć się
od głupich ludzi rozumu, i nie robił tego, co mu się
u nich niepodobało. Reforma, którą głowa duchowieństwa
polskiego zamyśliła przeprowadzić, nie powiodła się — sy-
stem Modrzewskiego nie znalazł świeckich stronników.
Orzechowski, równie gorąco jak poprzedni, pragnął je-
dności religijnej w Polsce — ale sposoby, jakiemi tę jedność
sprowadzić chciano, zdały mu się za krótkie i celowi prze-
ciwne. Nie sądził, aby cały naród był w stanie dla jedno-
89
ści religijnej zmienić wyznanie, w którem się albo wycho-
wał, albo które dopiero co przyjął na obrządek Kalwi-
nów małop. lub na katechizm, któryby mu Laski napisał.
Concilium narodowe, złożone z ludzi świeckich i duchownych,
uważał za kłótnię narodową, »jest bowiem przeciw naturze ludz-
kiej , aby ludzie w sprawie religji stosowali się lub zmie-
niali przekonania swe jedni dla drugich-. Ostatecznie, jeźli
jedno wyznanie jest potrzebnem, dla czegóż cały naród ma
iść za mniemaniem Łaskiego lub Modrzewskiego, kiedy ma
stary swój obrządek, do którego nagiął swój umysł i swoje
przyrodzenie; należy go tylko oczyścić z zabobonów, na-
prawić obyczaj^ duchownych, znieść celibat, zbliżyć doń
obrządek wschodni i uczynić go panującym na całym ob-
szarze Polski. To wszystko winien przeprowadzić król, z urzędu
swego jako pośrednik między klerem a narodem, powinien
to uczynić albo w Trydencie albo drogą sejmową. Ponie-
waż jednak przez to jeszcze niezgody i inne wyznania istnieć
nie przestaną, należy zwołać wielki synod narodowy zło-
żony z wszystkich chrześciańskich biskupów w Polsce, pod-
ległych Rzymowi, Carogrodowi i Antiochji, jednem słowem
greckich, ormiańskich i łacińskich, a cokolwiek ci uradzą
nad potrzebami wspólnemi tak wielkiej ludności, jaką re-
prezentować będą, to niechaj będzie Ewangelją i prawem,
bo »wśród wyznawców tych trzech odmiennych obrządków
nie znajdzie się nikt, coby temu zaprzeczył, na coby się
one zgodziły, a ty królu! będziesz mógł pełnić twój obo-
wiązek , nie potrzebując zkąd inąd pomocy, swemi domo-
wemi siłami, i tym sposobem niebezpieczeństwa w króle-
stwie twojem słusznie uspokoisz.» Doktryny wylęgłe na
gruncie krajowym n. p . Łaskiego, Prycza, itp. zbijać roz-
sądkiem i przekonaniem, bez zawiści i po bratersku — ale
obcych apostołów wypędzić z kraju radził: »Czyliż my je-
dni na świecie całym jesteśmy tak nieudolni, aby nami
Stankar rządził, aby wywłoki z wszystkich krajów robili
u nas próby ze swoich doktryn, jakby w otwartym dla
heretyków teatrze prowadzili kłótnie i mącili pokój Rpltej.
12
100
Herezje są chimery, ułuda i nic więcej, które jednak Polskę
do zguby doprowadzić muszą.<
Te są główne powody systemu Orzechowskiego, w celu
rozszerzenia i ustalenia katolicyzmu. Rozwinął go w dzie-
łach swoich: Chimera, Quincunx, Sen na jawie, w Dialo-
gach i w listach swoich.
Systęm Orzechowskiego jest wprawdzie znaną doktryną
kościoła katolickiego, ale poparty wszystkiemi ówczesnemi
pojęciami narodu, stanowi zupełnie odrębną całość. Przyjęty
przez Jezuitów w szkole, a przez stronnictwo tak zwanych
politycznych katolików w państwo, stał się z czasem pa-
trjótyzmem całego kraju i przechował sią do dziś dnia
w organizmie pewnej części narodu. Poznanie tego systemu
jest tak potrzebnem dla zrozumienia dziejów naszych, jak
potrzebnem jest poznanie usposobienia człowieka, z którym
się wchodzi w stosunek zależny, na którym wiele zyskać
i wiele stracić można. Będę się starał przedstawić system
Orzechowskiego jak najkróciej, bez przytaczania dowodów,
które się do ówczesnych doktryn odnoszą i bez objaśnień
niezgrabnych rycin figur geometrycznych, których autor dla
wyraźniejszego przedstawienia swoich myśli używał a które
za nadto uwagę naszych krytyków na siebie dotąd zwra-
cały.
Religja katolicka, twierdzi Orzechowski, stworzyła kró-
lestwo polskie, a stworzyła go w tym celu, aby wszystek
naród pod ręką Bożą zjednoczony, w wierze i w pokoju
żyjąc, oczekiwał błogosławionej nadziei i przyjścia wiel-
kiego Boga J. Chrystusa. Z tych powodów, kapłan był i
jest w kraju pierwszą osobą a królewski urząd biorąc
z rąk jego władzę, imię i moc, jest od tego tylko, aby
bronił kościoła i kraju; obowiązanym zaś jest tak się spra-
wować, jak mu nakazuje przysięga, którą w ręce kapł.ma
przed ołtarzem Boga składa. Wykraczającemu może kościół
odebrać koronę a Prymas może go pociągnąć do odpo-
wiedzialności. Kapłan jest pasterzem; król w rzeczach wiary
owieczka, z tego powodu kapłan jest najwyższą władzą
w królestwie polskiem.
101
Król jest nawzajem najwyższą władzą w Rzeczypospolitej.
Orzechowski odróżnia wszędzie Królestwo od Rzpltej.
Rzplta składa się z króla i szlachty królestwa, jest zebra-
niem obywateli złączonych społeczeństwem prawa i towa-
rzystwem pożytku, aby swobodnem było i trwałem w Pol-
sce. Rząd Rzpltej jast prawo - nikt inny; Rzplta rządzi się
sama. Mówi szlachcic do króla: »Nie rozkazuj mi nic prze-
ciw prawu; nie winienem ci nic jeno podymne, wojnę
i tytuł na pozwie; nie karz mnie ani sądź o cześć ani
0 gardło moje, jedno z radami koronnemi urzędnie, nie
ustanawiaj na mnie nic nowego, ani poboru, ani statutu,
bez pozwolenia mego, a cokolwiek przeciw temu uczynisz
id irritum est et inane.'
Taki szlachcic ma obowiązek
w
;
raz z królem bronić wiary kat. i kraju, t j. królestwa i
Rzpltej, panuje nad swoimi poddanymi; jak król nad swymi,
1 w królestwie są sobie równi.
Król polski jest stróżem przywilejów, językiem praw
pospolitych, od Boga ręką kapłana dany, aby ludzie w wie-
rze i w pokoju służąc Bogu, spokojnie między sobą żyli.
Kapłan osobiście, jeżeli jest szlachcicem, należy do Rpltej
i jako taki poddanym jest władzy królewskiej i prawom
ziemskim, a ponieważ na wojnę iść nie może, winnien
płacić podatek.
Tak zbudowane królestwo, gdzie dusza ciału rozkazuje
a zwierzchnością Rpltej jest prawo, wyborną jest policją
i jest wiecznem, t. j. nie zmienia się nigdy, i ani ująć
ani dodać nic nie można. Ponieważ zaś każda rzecz przez
odmianę z natury swojej występuje i ku skazie idzie; gdyż
żadnej odmiany nieskończonej niezna, ale każda do pe-
wnego celu dąży, przeto każdą odmiana w rzeczach wiary,
która stworzyła królestwo a jest podstawą Rzpltej, ginie
królestwo i Rzplta,
Taki łącznik kościoła kat. z Polską wynalazł Orzecho-
wski.
Patrząc uważnie na ramy tego systemu, należy się
otrząść z pewnych uprzedzeń, należy zapomnąć o pojęciach
i doktrynach, jakie się wyrobiły długiemi wiekami, o pod-
100
stawach prawnych każdego społeczeństwa. Dawne wieki
miały swoje pojęcia i doktryny, każde państwo powsta-
wało inaczej: a systemy pisano nie na to, aby je dziś chwa-
lono lub ganiono.
Cała część systemu Orzechowskiego określająca stosunek
kościoła do królestwa i władzy świeckiej, jest doktryną ka-
tolicką, która wzięła życie jeszcze przed czasami S.Boni-
facego i Karola W.; wzrosła wśród wojen Karolingów;
ustaliła się dekretaliami, dyktatem Grzegorza VII, konkor-
datem wormskim, klęską Gibelinów, bullą: imam sanctam,
a zestarzała się z Jezuitami; miała ona swoich pisarzy od
4 do '19 wieku: stawiał ją już Grzegorz nazian., Iwo Chartr.
śt, Tomasz. Alex. Hales, Hugo a st. Victor itp. — niektóre
części przeszły dawno w kanony, jak episkopat; albo w do-
gmata jak hierarchja. Ale ta część systemu, która dotyczy
Rzpltej jest zupełnie nową, pomimo że każdy system
zmienia zupełnie podstawę prawną. I tak, bardzo wielka
zachodzi różnica między szlachtą, która ma to przeświad-
czenie , że sad nad chłopem dozwolonym jej został że
względów administracyjnych, że chłopa przywiązano do
ziemi z powodów ekonomicznych, że za obowiązek żołnier-
ski zapłacono jej ziemią — a szlachtą, która to wszystko
powoduje tem, że jest wspólniczką władzy królewskiej
w prawodawstwie i exekutywie, która robi z Rzpltej kon-
federację, zbiór kilkudziesiąt tysięcy małych państewek rzą-
dzonych despotycznie, w której konfederacji król jako naj-
bogatszy właściciel pilnuje porządku i jedności, szlachtą,
która obowiązek wojskowy uważa jako przywilej na swojem
terytorjum, która swoją wieś nazywa .państwem« swój
dom »dworem« a chłopów »poddanymi« w monarchicznem
tych słów znaczeniu. Te dwa rodzaje szlachty będą miały
jedne i'te same statuta, jednobrzmiące przywileje, ale się
będą pomimo tego zupełnie różnić od siebie i zupełnie
inaczej rozwijać. Szlachcic systemu Orzechowskiego będzie
najzapalczywszym stronnikiem konfederacji '1575: wolnej
i każdorazowej elekcji, wiernym zwolennikiem obioru Pia-
sta, który mu gwarantuje obór jego własnej osoby; będzie
101
trybunem nie posłem, wiecznym oxorbitantem , przeciwni-
kiem wolności miast, żydów, sołtysów i kozaków, wrogiem
nobilitacji, wojska chłopskiego, stronnikiem liberum veto,
które aż do swojej zagrody w sprawach sądowych rozcią-
gnie; niedozwoli exekucji nowych praw, będzie osłabiał
władzę królewską a nierząd będzie jego wewnętrzną polityką,
gwarantującą mu najlepiej liberum domit.ium, i zupełną
niezależność, którą wolno mu nazywać »wolnością.«
Wszystkie te pojęcia leżały niewątpliwie na dnie serca
szlachty polskiej jeszcze przed Orzechowskim. On ich nie
stworzył; można postawić żywotny system ale materjałów
doń stworzyć nie można — dla tego to każde porównanie
jego, każde pojęcie: co jest król, szlachcic, mieszczanin,
chłop, królestwo, Rzeczpospolita i t. p przyjęło się natych-
miast i każdy, co je raz powtórzył, mógł wątpić czy je sły-
szał, czy je sam wynalazł. Ale jeżeli takie wyobrażenia,
miłe dla ogółu, ujęte zostaną w system, wypowiedziane gło-
śno i umotywowane wyższem uczuciem, jakiem jest religja,
albo potrzebą kasty, wtedy stają się niezbitem przekonaniem
całego narodu, twórcą jego praw i panem jego najbliższej
przyszłości. Cóż. może być prawdziwszego jak twierdzenie
Orzechowskiego, że Rzplta zginie wraz z religja, która ją
postawiła ? Któż stworzył w Polsce ustrój państwowy, jeźli
nie katolicyzm? Jeźli na zachodzie zdawał się modyfikować
do powstających organizacyj, nam przyniósł wszystko gotowe:
króla, rycerstwo herbowe, prawa duchownych, prawa miast,
własność, stosunek do chłopa, wszystkie urządzenia, mnó-
stwo zwyczajów przyjęliśmy wraz z nim z zachodu Gdyby
Polska stanęła na obrządku wschodnim, byłaby się rozwi-
jała zupełnie inaczej. Mieliśmy już sposobność przedstawić
niebezpieczeństwa, jakie groziły Rzeczypospolitej — jako for-
mie rządu — z przyczyny zmiany obrządku ; ale i bez tego
istnieje prawda stara jak historja, że państwo, które potrze-
buje religji dla ustroju swego społeczeństwa, musi sobie ją
stworzyć osobną; jeżeli jej sobie nie stworzyło, to jest pe-
wnem, że religja to państwo utworzyła. Zmiana obrządku
naruszała w Polsce tysiące interesów, prowadziła za sobą
100
wiele praw, pojęć i zmianę samego rządu, a Rzplta taka
jaką była, z upadkiem katolicyzmu upaśćby musiała nieza-
wodnie.
Jeżeli Orzechowski w systemie swym umotywował prawo
ziemskie, przywileja i najsympatyczniejsze dążenia szlachty
katolicyzmem, mógł z wszelką słusznością postawić szlachcie
do wyboru: albo potargaj przywileje i połam prawa swoje;
albo bądź katolikiem, broń Rzpltej • przed różnowiercami, sta-
waj do walki przeciw Turkom, Moskalom i Szwedom , bo
katolicyzm a Polska to jedno i to samo.
I zasada ta przetrwała aż do dni naszych, nosił ją w pier- •
siach swoich Skarga, ten ideał Jezuity i patrjoty, kiedy mi-
łością Rzpltej przejęty dowodził różnowiercom, że gubią oj-
czyznę swoją. Nosił ją cały wiek XVII i XVIII, kiedy kato-
licyzm stał się dogmatem narodowym tak silnym, że pod-,
czas rozbioru nie było jednego obywatela, któryby był za
przypuszczeniem różnowierców do praw obywatelskich. Sy -
stem tego wielkiego konserwatysty *) wyjęty z pod serca
katolickiej szlachty, był prawem i podstawą istniejącego po-
rządku, poczuciem i dążeniem ciągiem kasty rządzącej, zwy-
cięzcą każdej reformy. Kto działał przeciw niemu, działał
przeciwko Rzpltej. Całe stronnictwo -politycznych katolików«
w następnym wieku, cały wiek Jezuitów, ich rząd ducho-
wny >z królem i przez króla-, zasady polityczne prowadzone
z nieba dla narodu, całe późniejsze wychowanie młodzieży,
wreszcie dzisiejsze nasze pojęcia łączące państwo jako państwo
z religią, politykę z moralnością, są skutkami zwycięztwa
tego systemu. Należałoby udowodnić moje twierdzenie wy-
jątkami z dzieł najlepszych pisarzy 17 wieku, gdyby nie
*) Nie można być poważniejszym konserwatystą: w Turcykach wielbi
układ Rzpltej jako na modłę starego Egiptu, gdzie każdy miał swe
dziedziczne rzemiosło i każdy stan swoje szczegółowe powołanie,
zastosowane do ogólnych potrzeb społeczeństwa, i właściwe swo-
body ku temu i prawa do swoich obowiązków. W Policji stawia
to jako podstawę; na te fundamenta usiłuje dźwignąć cały gmach
Rzpltej; w Djalogach rzuca się na każde wystąpienie ze sfery
właściwej obowiązkom każdego stanu.
101
było wyraźniejszych dowodów t. j. ilości wydań pism Orze-
chowskiego w następnym wieku. Apocalipsis, pisma, w któ-
rem zebrał wszystkie swoje pojęcia, wydanego po jego śmierci,
drukowało się np. 11 edycyj; liczba ta świadczy o wpły-
wie, jaki na wiek następny wywierał.
Z drugiej strony system ten łączący Polskę z katolicy-
zmem miał zawsze zaciętych wrogów w różnowiercach i
w zwolennikach poprawy Rzpltej. Podzielił on cały naród
na dwa wielkie stronnictwa, z których mniejszość bez praw
obywatelskich, nie miała nawet nadziei zdobycia sobie uzna-
nia w obec prawa i oskarżając wzajemnie przeciwników
swoich że gubią Polskę, działała w końcu tak jak gdyby
jej tylko o to.chodziło, aby ich o prawdzie swego zaskar-
żenia przekonać.
Zostawiam to uznaniu każdego czytelnika, ile śladów
zostawił ten system do dziś dnia w naszem społeczeństwie,
i ile mamy politycznych katolików? Ja sądzę, że zdania
wielkiego wieszcza i wielkiego szlachcica: że Polska bez
katolicyzmu a on bez Polski istnieć nie może, ma wielu
u nas przeciwników ale daleko więcej stronników, a to dla
tego, że z dążeniami i pojęciami stanu łączy się pietyzm
wielkiej części narodu. Było by to naiwnością rozbierać,
ile korzyści przynosi podobna polityka kościołowi i naro-
dowi; gdyż kościół sam się bardzo jasno pod tym wzglę-
dem wyraził i sam najlepiej wie, co mu stratę a co korzyść
przynieść może; narodu zaś sami katolicy nie formują. Nie
jest to kwestją religijną, ale kwestją dwóch wielkich stron-
nictw w narodzie, których różność w zdaniach potępiać
trudno, gdy obu stronom na słusznych powodach nie zbywa.
I nic w tem nie ma dziwnego. Każdy naród w Europie
jakiegokolwiek wyznania, da się podzielić na dwa stronni-
ctwa' które wiekami powstają. Jedno z nich opierając się na
panującej religji, związało ją z istnieniem swojem, zastoso-
wało do niej swoje wyobrażenia i odwrotnie zmodyfikowało ją
stosownie do swoich potrzeb; ona stanowi podstawę jego
istnienia i jego potęgę — drugie stawia religję po za nawias
swej polityki, albo bierze za podstawę jej przebytą reformę.
54
Programy dla obu stronnictw piszą długie lata dziejów na
sercach i umysłach ludzi, a attrakcja w ich fonie nie dzieje
się pod sztandarem jakiejś prawdy, ale jest attrakcja osób do
osób. To tylko jest podziwienia godnem, że nie ma kraju,
gdzieby te dwa stronnictwa miały silniejsze i dawniejsze
podstawy, obszerniejszy zakres swojej przeszłości i dążeń
swoich na przyszłość; że chociaż ukonstytuować się nie
mogą, istnieje pomiędzy ludźmi taki przedział, że obywatele
jednych i tych samych przekonań politycznych, nieposzla-
kowanej dobrej wiary i odwagi, bezwzględni do najwyższego
stopnia, rozejdą się na każdym kroku do przeciwnych obo-
zów i rozejdą się do pojęć stanu nawet ci, którzy nie zda-
wali się przywiązywać do nich żadnej wagi. Rozdział ten
jest silniejszym, choć ma na pozór daleko słabsze podstawy,
jak u angielskich Wighów i Torysów.
W 17tym wieku nazywano politycznych katolików 'ja-
łowi'— nazwał tak Hozjusz mniej troskliwych o wiarę samą
jak o Rzpltę. Ten sam ksiądz nazwał w swoim czasie braci
polskich -biesami i biesią wiarą- która nazwa z Trynitarzy *)
przeszła na wszystkich burzycieli społeczeństwa szlacheckiego.
*) Nazwa „Braci polskich" była nazwą, .patrjotyczną wyznania, które
dążyło do panowania w Rzpltej. Wzięli ją Bracia czescy z Wiel-
kopolski i Kalwini Małopolscy kiedy się połączyli w Koźminku
W jednem wyznaniu, Przyjęli ją następnie Antytrynitarze.
VI.
Walka Orzechowskiego z różnowiercami. Pisma pozostałe z ostatniego
okresu od r. 1561. Skuteczność jego działania. List Komendoniego
do kard. Boromeusza i relacja Herberta. Testament i śmierć. Interes
społeczeństwa w obec pojawiających się ruchów religijnych , zasada
podniesiona przez Orzechowskiego. Jego znaczenie w literaturze
polskiej.
Orzechowski uzbroiwszy się w swój system rzucił się do
walki z różnowiercami, postanowił wyrugować z Polski od-
szczepieństwo i oczyścić kraj z heretyków. Bez czyjejkol-
wiek pomocy, sam jeden, posiłkowany jedynie silnem
swojem przekonaniem, łatwością pisania, wielką wymową i
bystrym dowcipem wziął się do wprowadzenia w kraj ka-
tolicyzmu — i dopóki żył nie miał rywala, bo Jezuici byli
jeszcze bezwładni a książęta kościoła nie umieli i nie chcieli
zejść na to pole, zkąd najpierwej na obce wyznania ude-
rzyć należało.
Wielbiciele Orzechowskiego i zwolennicy jego zaciekłej
gorliwości i odwagi, z jaką się rzucał na różnowierców i
nawracał szlachtę, wystawiali go sobie zapewnie tak, jak go
zwykle rysunek w Chimerze przedstawia. Stary, leśny czło-
wiek, w bardzo letniem ubraniu, z długą brodą, z wieńcem
laurowym na skroniach, w jednej ręce krzyż, w drugiej
ogromny topór, uderza na swoich przeciwników, których
13
98
zoologiczne postacie przypominają wszystkie nazwy, jakiemi
Orzechowski obcych ministrów traktował.
Trudno jest ująć i przedstawić sposoby, jakiemi zdąża do
celu swego człowiek genialny, który nigdy w środkach nie
przebiera. Orzechowski gotów był wynieść pod niebiosa
wszystko i obryzgać to wszystko i siebie samego błotem,
jeźli to korzyść jego idei przynieść mogło. Chimerę, w któ-
rej pierwszy raz postawił swój system, ogłosił jako proro-
ctwo od Boga do Polski posiane, a to wszystko, coby kie-
dykolwiek przeciwko niej pisanem, lub mówionem być
mogło, za fałsz i zdradę korony polskiej. Artykuły posta-
wione na synodzie warszawskim, zapisał w obecności wielu
senatorów do aktów grodzkich- .Ja Orzechowski wziąwszy
Boga na pomoc, gotów jestem dowodzić prawdy tych arty-
kułów na każdym duchownym i świeckim sądzie, przeciw
każdemu równemu mnie prawem i tytułem. ; jest to urzę-
downe oświadczenie na przemyskim zamku przed Spytkiem
Jordanem woj. krak.,
i starostą przem. i urzędem jego
1562 w niedzielę po św. Jakóbie, przy czem byli Jan Sta-
ruchowski woj. podoi, Stan. Herburt kaszt, lwowski, J. Wa-
powski sekretarz królewski w licznem zgromadzeniu ludzi.
Szlachtę straszył buntem poddanych i wojną domową
stawiając jej za przykład ościenne narody i pożar całego
zachodu. Dowodził historją upadku wszystkich państw na
ziemi, zmianą wyznania. Królowi groził upadkiem króle-
stwa, donosił o buntach szlacheckich, o knowaniu możnych
z obcemi dworami a ze wszystkich wyznań potrafił zręcznie
wyciągnąć doktryny społeczne szkodliwe królewskiej władzy.
»Powstaną, mówi w Chimerze, Melanchtony i Pomerany i
dowodzić "będą, że ludzie zmuszeni są koniecznością rzeczy
przyszłych do znoszenia teraźniejszych, że zbrodniarze nie
powinni być ścigani, że wojny prowadzić nie należy bo
jesteśmy rządzeni koniecznością; i do dobrego i do złego
zewnętrzną "siłą a nie wolą naszą popychani. Doczegoż
więc król, jeźli władza jego nie potrzebna, jeźli sądowni-
ctwo zbrodnią, potęga jego nieprawością?... Jeźli cierpieć
będziesz herezje w swoim kraju, wierz mi królu, kró-
101
lestwo twoje trzech dni.'
Do możnych panów, do prote-
ktorów. różnowierców, do Radziwiłła Uchańskiego itp. pi-
sywał listy pod różnemi pozorami; nawet pod pozorem
prośby o wsparcie dawniej obiecane, lub chcąc się oczy-
ścić z kłamliwych wieści, jakie niby o nim, Orzechowskim
chodzić miały, jakoby zapomniawszy uczciwości honoru i
miiiości ojczyzny, przestawał z różnowiercami, dowodząc,
co go powoduje do pozostania wiernym wierze ojców
swoich *). Z samymi sekciarzami prowadził publicznie dy-
sputy. Starowolski wymienia mnóstwo dysput po różnych
miejscach >z tryumfem stoczonych , zawsze z łaską Pańską
i z największym pożytkiem kościoła.'
Jędrzej Pilźnianin wy-
mienia prawie wszystkich główniejszych kacerzy jako po-
konanych zapaśników: Statoriusz, Palkoniusz, Przechocki,
Sarnicki, Grzegorz Pauli, Blandrata, Krowicki, Stankar itp/*).
We wszystkich dziełach jakie przez 5 ostatnich lat napisał
Orzechowski, przedstawia się czytającej publiczności jako
nędzny, zatwardziały grzesznik, jako człowiek, który przez
wiele lat wyznawając naukę Lutra, poznał się nakoniec na
fałszu i na kłamstwie i powrócił na łono ojczystej wiary.
Poprzestanę na wyliczeniu jego dzieł z ostatniego okresu,
gdyż wszystkie jeden i ten sarn przedmiot t.j. system jego
obrabiają.
Chimera 1562 w Krak. 1563 w Kolonji dana pod
rozbiór Jezuitom Lainez i Salmeron przez sobór try-
dencki. Rozeszła się tak po świecie, że Ossoliński
nie znalazł żadnej biblioteki gdzieby jej nie było.
*) Coli. Widav. Bibl. Krak.
**) Często zdarza się czytać o tych samych z przekręconemi nazwi-
skami, które albo sami zmienili albo od swoich przeciwników
dostali i tak: Sokołowicza, które się nazwał Falkoniusem prze-
zwano Sokołkiem, Przechockiego Przechadzką, Sarnickiego
Sarną, Grzegorza Pauli Brzozą, Krowickiego Krewą, Stankara
Chimerą, a innych Płatką, Krzywonosem, Ogonkiem, Waliskurą,
Bigagą, Kitką, Palefą, Wardęgą, Powałkiem, Bitkiem, Kokoł-
kiem, Tłomoczkiem itp.
100
Fricius s. de majestate sedis apost. bez roku i
miejsca.
Rozmowa (Dyalog) około exokucji 1561, 1564,
w Krakowie.
List do Rozjusza r. 1563. Hugo Grocjusz przywodzi
go w Sil. libr. — Quinkunx 1564.
Appol. pro Quin. s . de sacr. majest. do Uchań-
skiego 1566. — Ziemianin 1565.
Policja z przedmową do króla 1566. Nie wyszła już
za jego życia—a tak ta Policja, pisze do Płazy, niech
już będzie miasto testamentu mego dla patryjej na-
szej. To zapewne jest ów testament, który miał Orze-
chowski napisać.
Apokalipsis albo Sen na jawie, wydany po śmierci
1528, 1626, 1660 w Krakowie, 1630 we Lwowie,
1660, 1696, 1763 w Warszawie; 1767 w Krako-
wie jako tłumaczenie, 1642, 4646, 4771 wyszło
przerobione wierszem pod tyt.; Wizerunek utrapionej
Rzpltej.
Wizerunek a skuteczna naprawa Rzpltej 4625; zna-
lazłem w Bibl. Warszawskiej.
Dzieła Orzechowskiego jeszcze nieznalezione są: Kronika
o wierze chrześciańskiej. — Summariusz o wierze boskiej.—
Oratio ad Regempro Philosophia. De praeparatione epp.
ad mortem. Kazanie o Boratyńskim na pogrzebie. — Res-
publica Regn. Poloniae. — Comment. na jurament ducho-
wnych. Oratio ad equites de mutanda Rpca. Eques
polonus. — De jure naturae et gentium. — Goliński wspo-
mina 1781, że widział dwa arkusze żywota Zbigniewa Ole-
śnickiego.
Przez te pisma, przez dysputy i przez różne wspomniane
środki, działał Orzechowski w imieniu katolicyzmu, nawra-
cał różnowierców, gromił kacerzy i utwierdzał osłabioną wiarę
szlachty. Działanie jego było tak skuteczne, że znaczna liczba
ziomków w kościele katolickim utrzymał a różnowierców
tłumami na nabożeństwa prowadził. Przytoczę na to dwa
świadectwa noszące na sobie cechę bezstronnej powagi.
101
List Komendoniego do kardynała Boromeusza 1. stycznia
1
stycznia
1565
r.
.. . . Orzechowski, którego W. D . zna już zapewne do-
kładnie z listów bisk. Kamerin.,
zabiegł mi drogę na Rusi
i obyczajem krajowym miał do mnie obszerną przemowę.
Lubo go zupełnie nie znałem, odgadłem go natych-
miast po wymowie i po zwrotach, jemu tylko
właściwych i dlatego nieco przydłużej mu odpowiedzia-
łem. Jadąc potem razem ze mną począł mi przedkładać
sprawę swoją.... że go trudzono ciągle nadzieją rozgrzesze-
nia, kazano czekać końca soboboru już zamkniętego i bła-
gał, aby raz przecie chciano wyrzec ostatnie słowo i usu-
nąwszy przeszkodę kapłaństwa, małżeństwo jego zatwierdzić.
Wiedząc,ile na tym człowieku zależy, że w ca-
łem państwie nikt mu wymową ani śmiałością
nie wyrówna, że dopóki walczył z biskupem, nikt ka-
tolikom więcej i większej klęski nie zadał, skoro zaś tych
kłótni zaniechał, już od kilku lat piórem i słowem
tak skutecznie gromi odszczepi eńców, że znaczną
liczbę współziomków w kościele katolickim utrzy-
mał. Z których przyczyn postanowiłem go niezrażać.... Utrzy-
muje, że chodzi na nabożeństwo, na które tłuma-
mi szlachtę przywodzi; że to jest prawdziwem,
przekonałem się ze świadectw znacznej liczby
osób... Przybędzie do Piotrkowa; konieczna zatem, abym
miał od W. D. w tej mierze szczególne polecenia.«
Benedykt Herbst tak znowu pisze w r. 1566 z podróży
w sprawie religji podjętej: «W Przemyślu zastaliśmy St.
Orzechowskiego, który pisaniem i przykładem wiele
ludzi wiódł do kościoła, z niemałym żalem teraz
niedawno zmarłego. Siedział nad St. Hieronimem.... Czegóż
mu niedostawało, gdyby chciał niedbać o kościół! ? — utracił
taksę u nowowierców, zginęły mu pensje; a wedle zdania
tego świata, lepiej mu było trzymać się z onymi a zwła-
szcza że o żonę miał wiele trudności, a choć za papieżem
pisał, nie mógł dostać dyspensy. Ale wedle Boga lepiej on
uczynił, albowiem.... wiele szlacheckich domów przy owczarni
" /ZARZĄD MFJSKI w TARNÓWlE
Miejska Biblioteka Publiczna
ul. Staszica 6; - tei.
100
Chrystusa utrzymał. Jego mógłby każdy naśladować; on nie
chwalił złych w kościele obyczajów; prawdy samej prze-
strzegał i bronił. O wielka dobroci boska! dał on
podporę w grzechu upadłym ludziom.'
Orzechowski umarł 1566. Żona poprzedziła go w kwie-
tniu tego samego roku. Ta kobieta była w takiem poszano-
waniu u wszystkich, że żaden nowowierca a nieprzyjaciel
jej męża, nie ośmielił się pismem ani słowem dotknąć świę-
tości jej uczucia w tym niewyraźnym stosunku ; mimo że
Orzechowski nieraz przeciwników swoich w ich stosunkach
domowych zaczepiał. Małżeństwa jego, mimo wszelkich sta-
rań, Rzym nie potwierdził a tyle u nas rozpowszechnione
podanie o błogosławieństwie papiezkiem Tibi soli< i o ko-
respondencji •taceas asine, habes pro unam mille
ma
źródło w dobrym humorze szlacheckim.
Znalazłem (Misce], Bibl. Warszaw, Nr. 601) przypadkiem
testament Orzechowskiego. Zapisuje w nim synom swoim
Andrzejowi, Stanisławowi i Remigiuszowi, dobra swe z dwóch
wsi złożone a córkom Annie i Zofii oprawę na tych do-
brach, mianując opiekunami ich: hr. Krzysztofa Tarnowskiego
i Remig. Chełmskiego, krewniaków swoich. 'Gdyby zaś, do-
daje, dzieci jego lub ich spadkobiercy kiedykolwiek od wiary
katolickiej odstąpiły, mają być wyzutemi z dóbr i z imie-
nia swego, jako wyrzutki nazwiska i rodu, z którego po-
chodzą.«
Skończył człowiek ten, jak sobór trydencki; ostatnie jego
tchnienie było klątwą na heretyków. Już przez trzy osta-
tnie lata jego życia, osoba jego poczęła przybierać legen-
dowy pomrok. Mimo że pisma jego czytane były z wielką
uwagą*), a zdawało się wielu, że Orzechowski już umarł;
drudzy dawali wiarę wieściom rozpuszczonym przez różno-
wierców, że żyje ale: misere a sataria vexatus. Siedząc
w domu nad księgami St. Hieronima, nie myślał zapewne,
że jego zasady teokratyczne, będą przeprowadzać Jezuici silą
*) „W tych dniach wyszło dzieło Orzechowskiego (Quinkunx) zdolne
wywołać wielkie wrażenie — donosi Komendom do Rzymu."
101
świeckiego ramienia; on — u którego pojęcie wolności stało
wyżej jak król i ojczyzna *) — nie myślał o tem, że popu-
larne jego myśli i frazesa, przedrukowane mało nie po
wszystkich pismach, głoszone po kraju, po sejmach, po
sejmikach, przeszły w krew i w duszę szlachecką, i pro-
wadzą kraj do anarchji.
Umarł nielubiany równie od katolików jak różnowierców.
Obie strony zapomniały, co dla nich uczynił, złamały nad
nim twardy sąd i potępiły go bezwzględnie. Jeżeli jednak
w ostatnich latach życia zadarł się ze wszystkimi **) i za-
służył sobie na nienawiść wszystkich, to dziwnym zbiegiem
uczuć niechęć ta została aż do dni naszych i wszyscy pi-
sarze dzisiejsi traktują go po 300 latach jeszcze gorzej.
Nie myślę bronić Orzechowskiego, ale ta surowa bezwzglę-
*) Warszewicki de opt. St. lib. przywodzi osobę Orzechowskiego
w rozmowie z kancl. Ocieskim , stronnikiem władzy królewskiej.
Na zarzuty, jakie kanclerz czyni izbie poselskiej, odpowiada Orze-
chowski jako poseł z calem poczuciem potęgi swego stanu: Äbsit}
ut temere suspicemur (króla) verum, enimvero in populari Rpcae.
statu lit nostra magna ex parte videtur, vix factu est credibile
voces hominum liberas prohibere et scimus certe: regifruamur
aut
si ita sors tulebit, cum dignitate pro ea fortiter occumbamus.
**) Biskupów nazywał: niemotami. „Miałem (Quinkunx) jurgelty od
duchownych i świeckich panów, alem potracił wszystkie przez to
żem nieprzyjacielem głównym i nieprzejednanym kacerzom."
W Dialogach mówi, że wszyscy na niego zrażeni. Podkanclerzy
Myszkowski nie chciał przyjąć dzieł jego i kazał mu powiedzieć,
aby lepiej poprzestał kłótni. Prawnicy w broszurze bezimiennej
pod tyt.: „Każdy sprzedaje", zarzucali mu że piórem frymarczy, a
za żonę oddaje księżom zaszczyty, korony i swobody obywateli.
Przyjaciele jego umilkli, w Rzymie nie miał względów, a Litwa
drwiła zeń wierszami Wolana za to, że ją zaczepił w Quinkunxie:
Wiedzie Polak z niewolą hańbę na Litwina,
Za cnego Matki swojej nie chce go mieć syna,
Pisze o nim Quinkunxy, i różne wymysły,
Które z tak płochej głowy nierozważnie wyszły...
Ale próżnobym winę tę na wszystkich składał,
Gdy jeden tak sromotnie swym językiem władał.
Gdyż go snać i wy sami tam za bajkę macie,
I swych się też tytułów często nasłuchacie.
104
dność połączoną z pewna odraza do człowieka tak dawno
zmarłego, zwróciła moją uwagę na to: że wszędzie ludzie,
którzy się wmieszali do religijnych kłótni i prześladowań,
traktowani są od późniejszych może czasem z respektem,
ale zawsze z niechęcią; tak że nieraz dla osób, które po-
pełniły wiele zbrodni i wiele szkody ludzkości wadami
swemi przyniosły, mamy więcej sympatji, jak do najświęt-
szych zelotów religijnych. Znajduję to naturalnem.
Natura ludzka pozwala sobie nałożyć pewną i jedną formę
religji, i z czasem trzyma się jej konwulsyjnie ze względu
na słabą wiarę i wątpliwość przyszłości swojej. Ale ta forma
nie wytępia w nas wrodzonego poczucia o osobistym sto-
sunku człowieka z Bogiem. Stosunek ten jest bardziej oso-
bisty, drażliwy i tajemny, niż wszelkie ziemskie uczucia;
dlatego jeśli czujemy respekt dla tych, którzy nam nadali
obrządek, czujemy niechęć i odrazę do tych, którzy się nie-
proszeni wciskają w stosunek, jaki istnieje między każdym
człowiekiem z osobna a Bogiem. Osobliwie zaś my Polacy,
którzyśmy przyjęli wiarę bez tego rozlewu krwi, gwałtów
i prześladowania, co gdzieindziej. Sumienia naszego nie okła-
mano, dobrej wiary naszej nie nadużyto, dlatego chociaż je-
steśmy łatwowierni, nie jesteśmy przewrotni; więc nie je-
steśmy w stanie zrozumieć i wybrać to, co jest dla nas
korzystnem, ale zrozumiemy zawsze to, co jest ludzkiem.
Mimo naszej niecierpliwości i despotycznego usposobienia,
czujemy mimowolny wstręt do człowieka, który się rzuca
na przekonania drugiego i zajmuje się sprawami, które Bóg
uznaniu każdego z osobna zostawił.
Pradziady naszej przeszłości, kiedy za pługiem chodząc,
układali piosenki, na które w zbiorach i kantyczkach na-
trafić można, byli tego zdania, że ten najwięcej chwali
Boga, który go chwali z własnej duszy, chęci, przekonań
i przyrodzenia własnego; mieli wątpliwość, czy Bóg, który
jest wszechmocnym, właśnie sam tego sobie nie życzy, aby
go chwalić różnym sposobem; prowadziła ich do tej myśli
różność całej natury, którą Karpiński tak prostodusznie opi-
sał w znanej piosnce .Kiedy ranne...« Mamy starą legendę
105
0 chłopku, który nie znał kościoła ani konfessjonału, ale
modlił się skakając przez snopek i mówiąc za każdą razą:
>To tobie Boże — a to mnie Boże! — Tak samo jak je-
steśmy pewni, że nie ma na świecie prawa, któreby naka-
zywało karać tego człowieka za jego dziecinny ale święty
obrządek; tak samo jesteśmy przekonani, że nie było na
świecie człowieka, któryby z czystej miłości Boga prześla-
dował i mordował bliźniego, że kto istotnie wierzy w to
co mówi i w co słusznie chciałby aby i drudzy wierzyli,
nie rzuci się nigdy na tych, co inaczej od niego czują; że
zatem w każdem prześladowaniu religijnem, sumienie ludzkie
zdradzono a religję jako pokrywkę do innych celów użyto.
Otóż pierwszy Orzechowski odrzucił płaszczyk religji i
wystąpił z dowodem, że herezje są szkodliwe państwom, i
jako takie niszczyć i tępić je należy. To była jak wiemy
podstawa jego walki z różnowiercami. Zasadę tę wyjętą ze
starych konstytucji polskich, które w 'Chimerze« przytacza,
rozprowadza w temże dziele. Dzieło to oddane na soborze
trydenckim ojcom Jezuitom Lainez i Salmeron pod rozwagę,
1 czytane w tymże soborze przez najuczeńszych biskupów
z wielką uwagą*), użyte było wprawdzie jako jeden dowód
więcej przeciwko heretykom wobec panujących, co jednak
nie osłabia jego ważności w późniejsze czasy.
Orzechowski dowodzi w niem, że herezje szkodzą prze-
dewszystkiem państwu, i usiłuje, jak już wykazaliśmy, wy-
ciągnąć z każdego wyznania doniosłość społeczną i zmiany
jakie w łonie swojem każdemu rządowi przynosi. Mojem
zdaniem, postawienie i dowodzenie tej prawdy jest wielką
zasługą Orzechowskiego, a uznanie jej przez ogół, byłoby
w danej chwili dla całej ludzkości korzystnem, bo na
tej podstawie, jedno tylko społeczeństwo ma prawo roz-
sądzić, czy powstającą doktrynę może tolerować czy nie.
To słowo, tolerancja, w naszym wieku, kiedy wszystkie
obowiązki zastosowały się już do praw państwa i do
*) Hosius epist ad Orich. p . 55 z Trydentu : Chimera twa jest w ręku
najuczeńszych ludzi i nadzwyczajnie się podoba.
14
106
większości społeczeństwa lub odwrotnie, słusznie obu-
rzyć może żyda, lutera itp. i jest niestosownem. Nie może
być mowy o tolerowaniu kogoś, co się czuje w równem
prawie powiedzenia mi, że on mnie także toleruje. Ale
w czasach powstania nowych wyznań, podczas ogólnego ru-
chu sumienia, rzecz się ma inaczej. Jeśli wezwiemy na
świadectwo historję, pokaże się, że każde nowe wyznanie
zawsze było prześladowane lub prześladowało, że z jego po-
wodu lała się krew, prowadzono wojny i tracono wolność
i ojczyznę. Tak było odkąd świat istnieje i ze smutkiem
przygotować się na to trzeba, że tak zawsze będzie, gdzie
tylko religji użyto do celów państwa — chodzi tylko o to,
aby złe było najmniejszem. Widzieliśmy tyle mądrych głów
silących się wszelkiemi sposobami nad wynalezieniem lekar •
stwa przeciw chorobie sumienia — zawsze napróżno; wyznaw-
ców nowej religji tworzą wieki. Pierwsze grono ludzi ze-
brane około nowego nauczyciela, jest pojawem choroby ca-
łego społeczeństwa, jest dowodem, że pewna część ludzi
niezadowolona z najgłębszych podwalin istniejącego towa-
rzystwa, pragnie się odłączyć od niego i utworzyć nowe.
Wobec tego dążenia giną wszelkie instytucje; nowa doktryna
nie szanuje praw, obyczajów, granic, nie uznaje niczego.
Rzucać się na pojawy choroby byłoby bezrozumnem; na-
leży zbadać i naprawić samo złe. Ale prócz czystych ludzi,
nowa doktryna przyjmuje wyznawców, którzy w nią wnoszą
swoje namiętności i cele osobiste; wyradzają się przekona-
nia gwałtowne, trzeba szukać pomocy i większej liczby pro-
zelitów, trzeba naciągać naukę i starać się o materjalne ko-
rzyści dla mas lub potężnych opiekunów.
"Wobec tak naprężonego stosunku, każdy rząd czuje się
na nieszczęście zawsze w obowiązku stanąć po jednej stro-
nie, zamiast starać się na początku wszelkiemi silami utrzy-
mać się na swojem stanowisku. Nie wie on nigdy zkąd i
dlaczego grozi mu niebezpieczeństwo, bo nie stara się zba-
dać wyznania, nie umie wynaleźć powodów, jakie go na
świat wywołały, ani doktryn społecznych, jakie z sobą ka-
żde przynosi. Dla tego mimo najlepszej woli, nie jest w sta-
107
nie ukoić wzburzonego społeczeństwa. Trzeba przyznać, że ze
wszystkich panujących, jacy żyli za czasów reformacji, Zy-
gmunt I, okazał najwięcej umiarkowania i rozumu. Gdyby
jednak był silnie przekonanym o prawdzie, którą sam za
swojemi przodkami powtarzał, że herezjo szkodę Rzpltej
przynoszą, wytknięto by w nowych wyznaniach punkta prze-
ciwne rządom Rzpltej, usuniętoby powody reformacji, nie-
dozwolonoby mieszać się duchowieństwu, więcej jak prawo
dozwalało i nie gwałconoby na żądanie tegoż duchowień-
stwa praw królestwa, edyktami królewskiemi. Król miał
obowiązek bronić religji katolickiej to prawda , ale w gra-
nicach swojej władzy. Przysięga dla religji katolickiej nie
obowiązywała go gwałcić przysięgę na prawa krajowe, aby
prześladował poddanych swoich, stanowił nowe prawa i słu-
żył księżom za narzędzie. Prawa Rzpltej wystarczały na
obronę nowowierczej szlachty i katolickiej religji, zasady
Rzpltej stałyby pod strażą rządu ; żadne wyznanie nie czułoby
się zostawione swojej własnej obronie; król mógłby karać
przestępców, nie robiąc z nich męczenników; nie wywo-
łanoby religijnych namiętności, nie dozwolonoby chciwości
i ambicji wyzyskiwać serca ludzkie a czas płynąc spokojnie
w przyszłości, niósłby na swoich falach to wszystko, co mu
przeszłość niosła.
Z tych powodów mam przekonanie, że człowiek który
pierwszy wystąpił z dowodami, dlaczego nowe wyznania
mogą być szkodliwemi dla państwa, który pokazał drogę
jak wyszukać w każdej doktrynie leżące na jej dnie dąże-
nie do reformy społecznej, że człowiek ten odsłonił ważną
prawdę, poczynił użyteczne wskazówki a przedewszystkiem
pokazał światu, że można wyłączyć miłość Boga z kłótni,
prześladowań i wojen religijnych, choćby dla tego, że nie
kochając Go i bez gorliwości o Jego sławę, można się także
kłócić, prześladować i mordować. Tylko że religja nasza
jest jak jasne i gorące słońce; jeźli miljonowemi promie-
niami łączy każde miejsce ze sobą, ożywia je, zapełnia i
upiększa niezliczoną odmianą kolorów, tonów i woni — to
za to wszystko co złe, brzydkie i popsute właśnie w tychże
108
słonecznych promieniach , jest stokroć gorszem, brzydszem,
bardziej gnije i samym wyziewem zabija.
*
Y
*
Uwagi moje nad Orzechowskim pozwolę sobie zakończyć
oceną jego znaczenia w literaturze.
Jakiś krytyk z siedemnastego wieku podając spis wszy-
stkich dzieł Orzechowskiego dodaje przy każdym tytule:
tu Orzechowski historykiem, tu teologiem, tu prawnikiem,
tu filozofem, oratorem, gospodarzem, poetą, gramatykiem,
słowem, mało nie wszystkie działy wiedzy ludzkiej. W isto-
cie dzieła tego pisarza są tak różne treścią, że dla niego
samego trzebaby literaturę XVIgo wieku podzielić na przed-
mioty. Ponieważ jednak każdy autor patrzy, sądzi i pisze
przeważnie ż jednego stanowiska; a historyk inaczej będzie
pisał o literaturze jak poeta; filozof zupełnie inaczej trakto-
wać będzie historję jak teolog, przeto należy przedewszy-
stkiem ustalić stanowisko każdego pisarza w literaturze, bo
tylko tym sposobem można go ocenić należycie.
Orzechowski nie jest historykiem, jak pozostały fragment
z 4ch pierwszych lat panowania Zygmunta Augusta nie jest
historję. Sam dał mu nazwę Kroniki Annales, Commen-
tarii, Fasti, i przez połowę zapełnił swoją własną sprawą.
•Zacząłem był, pisze do Dudycza, znaczniejsze zdarzenia od
śmierci Zygmunta I zbierać, ale zaraz nastąpiły okoliczności,
które przystało raczej w zapomnieniu zagrzebać;
straciłem serce i zaniechałem pracy.' Widzimy, jakie wyo-
brażenie miał o historji.
Nie jest również prawnikiem, pomimo świetnej mowy
• O zacności praw polskich«, którą Statuta Przyłuskiego ozdo-
bił i 'Prawa Natury«, jakie miał napisać przed Grociuszem.
Jako o mówcy, możemy z przyjemnością przypomnieć, że
go współcześni Demostenesem polskim a Cyceronem łaciń-
skim nazwali; ale żadnej z mów, które posiadamy, nie wy-
głosił Orzechowski poprzednio; a jak wiadomo inaczej pisze
się mowy, które mają być mówione, a inaczej te które
109
mają być ogłaszane. Mowy Orzechowskiego pomimo świe-
tnego retorycznego stylu i pysznego obrazowania nie noszą
na sobie cechy akcji i okoliczności, aby wygłoszonemi być
mogły. Z tego powodu nie można pism, które zostawił roz-
bierać jako mowy, ani jego jako mówcę oceniać, tak jak
nie możnaby dać imienia mówcy temu, któryby nigdy nie
mówił publicznie.
Orzechowski jest publicystą, jest ojcem publicystów pol-
skich ; twórcą literatury politycznej, ojcem największego
działu naszego piśmiennictwa: broszury, produkt krajowy,
dziecko konstytucji Rzpltej i wolności osobistej i rozwoju
demokracji szlacheckiej.
Wszystkie pisma Orzechowskiego noszą na sobie jedną
i tę samą cechę: chwytał chwilowe zdarzenia; pisał pod
pierwszem wrażeniem; w zapale brał się do pióra; ale
wkrótce się nużył i stygnął tak, że ze wszystkich dzieł
które zostawił, najlepszemi są te, które od ręki napisał.
•De illis rebus scripsi, quas tempus ipsurn offerebat et
non voluntas mea exposcebat' pisze sam do króla przy
Turcyce II.
Że pisał najwięcej w kształcie mowy, zwrócony zawsze
do kogoś, to było wymogą czasu, w którym żył, i to nie
tylko u nas ale wszędzie. Naród, który dopiero co zaczyna
się zajmować literaturą, nie ma jeszcze tej ciekawości, jaką
wyrabia długie i częste czytanie; nie czyta, aby się czegoś
nauczyć; nie potrzebuje książek, któreby wpływały na jego
postępowanie lub rozbierały jakąś prawdę; u niego wszystko
jest jeszcze tradycją. W pierwszych czasach literatury, ogół
czyta tylko to, co można powtórzyć. Wymowa jest wów-
czas najbardziej poszukiwaną zdolnością, darem bożym
w oczach ludzi; ona budzi zazdrość, podnieca wyobraźnię
i zadowalnia wszystkich. W podobnych czasach pisanie jest
częścią działania, jest instrumentem.
Tak było wszędzie, a cóż dopiero w wolnej Rzpltej.
Upodobanie powszechne zgadzało się najzupełniej z osobi-
stem usposobieniem Orzechowskiego. Gwałtowny, wrażliwy,
widzący zawsze i wszędzie coś do naprawy, nie dozwolił
110
przejść żadnej sprawie nie dając o niej swego zdania. Ta-
lent wymowy ciągnął go na trybunę, ale nie wszystko
wolno, nie wszystko można powiedzieć; wynalazł więc
kilka form pisarskich, których do przeprowadzenia swo-
ich myśli używał, jako to: Pisana mowa. — List otwarty
z tytułem: .List ku N. N. a nie do ...•
—
Diatriba,
mowa środkująca między książką a listem. — Digressja,
zupełnie oryginalna forma, coś podobnega do Essais ale
nie Montaigna, tylko do dzisiejszych; rzecz, nie trzy-
mająca się porządku, z osobistemi uwagami, pół gawęda,
pół list, pół dzieło, n. p. opisanie pogrzebu Tarnowskiego
Jakóbowi Górskiemu.
Dialogi, której formy używali już
przed Orzechowskim Hozjusz >0 używaniu kielicha- i Kro-
mer w pierwszem dziele polskiem .Rozmowa mnicha z dwo-
rzaninem- 1559. — Szkoda że te formy zarzucono w pi-
śmiennictwie naszem; są one samorodne a jako takie bar-
dziej zespolone z naszem usposobieniem, bardziej zrozumiałe
i bardziej zdolne utrzymać uwagę na uwięzi, niż każda
inna broszura sposobem deliberacyjnym napisana.
To co zowiemy dziś broszurą, nosiło wówczas nazwę
• Pismo przygodnie«. Orzechowski określa ją sam w wspo-
mnionym liście do króla: >0 tych rzeczach pisałem, które
czas za sobą przynosił a nie wola moja.« Jakób Górski tak
o tem pisze: «Orzechowski gorliwy o dobro powszechne,
nieustraszonej odwagi w bronieniu ojczystych swobód, nie
ulegał najwyższym osobom, nie brakował w niebezpieczeń-
stwach — z niego poszedł początek przygodnich pism z oko-
liczności spraw publicznych; przykład jego ośmielił materje
polityczne dokładniej zgłębiać, oraz z większą wolnością
rozszerzać «
Pisał aż do 1562 r. po łacinie, potem dopiero po pol-
sku. Wiadomo że reformacja wprowadziła wszędzie za sobą
języki narodowe tym sposobem, że nowe wyznania chcąc
jak najdalej rozpowszechnić swoje nauki, pisały językiem lu-
dowym i przymuszały katolików do naśladowania ich na
tem polu, tem łatwiej że się to okazało dla samych pisa-
rzy bardzo korzystnem. W Polsce prócz tego przyczynił się
111
do podniesienia języka sam Zygmunt August, który nie
umiejąc dobrze po łacinie wprowadził polszczyznę do spraw
królestwa. Otóż i Orzechowski w gorliwości katolickiej w r.
1562 «postawiwszy swoje konkluzje, w celu rozpowsze-
chnienia ich, zaczął pisać po polsku.«
Ale język nasz tak wspaniały i obfity za czasów Skargi,
nie był jeszcze w środku XVIgo wieku ani tak wyrobio-
nym, ani tak giętkim jak umarła łacina. Brakło mu
prócz tego mnóstwa wyrazów, aby mógł żywotne sprawy
obrabiać. Orzechowski dał mu tę potoczną giętkość, a za
słowami potrzebnemi obejrzał się po drugich słowiańskich
narodach. -Przytem proszę cię, mówi do czytelnika w przed-
mowie do Policji, abyś się nie obrażał bułgarskiemi, a raczej
nowemi polskiemi słowy, jeżeli kiedy na które w czytaniu
przyjdziesz; których przez niedostatek polskiego języka w rze-
czach tych, które polskim językiem nigdy przedtem w Polsce
pisane nie były, używać'em musiał. Wszak niemieckiemi i
łacińskiemi drugdy (niekiedy) dokładamy, czego polskim ję-
zykiem wyłożyć nie możemy. Gdy tak uczynisz, frasować
się nie będziesz a ten upominek za jedno w wielkim i oso-
bliwym podarze odemnie przyjmiesz.-
Osobliwie w Djalogach pisząc swobodną potoczną mową,
bez przesady i powagi w stylu, przyczynił mowie pisanej
wiele wyrażeń i zwrotów a raczej ośmielił późniejszych do
ich użycia. Te jak wiadomo są jedyną oznaką życia języka,
obrazują nasze pojęcia, które się wiekami kształcą i wypeł-
niają; one są jedyną naszą wewnętrzną pewnością i rozu-
mieniem, Tworzyć je niepodobna, wychodzą na świat mimo-
woli i przyjmują się błyskawicą wtedy, kiedy dobrze okre-
ślają pojęcia narodu. Brane z obcych języków giną lub wy-
radzają się w ten sposób, że później zupełnie co innego
oznaczają. Samorodne formują rozum języka i pod karą wy-
rodzenia mowy należy je często rozbierać. W czasach ogól-
nego zepsucia, kiedy się język wyradza, pojawia się mnóstwo
bezmyślnych zwrotów i wyrażeń świadczących o ogłupieniu
narodu; wchodzą one powoli w zwyczaj i stają się tak zwy-
kłe i ogólne, że w końcu nawet trudno dopatrzeć ich nie-
112
dorzeczności Nie będę dawai przykładów, bo każdy przy-
słuchując się tylko potocznej rozmowie, dopatrzy ich snadnie
a zarazem będzie miał sposobność spostrzedz, ile mowa nasza
ma doskonałych wyrazów, jasnych i przedziwnych wyrażeń,
obrazujących najbardziej abstrakcyjne pojęcia tak udatnie,
że objaśniają nasz rozum, że można ciągle powtarzać: >to
się udało-.
Oto kilka dobrych wyrażeń z polszczyzny Orzechowskiego :
wyborni (wybierani) — postępek pewny — nauką uprawnio-
ny — służbą zniewolony — wejrzenie wdzięczne (odwdzięcza
się swoją pięknością za spojrzenie) — nad prawo woli swojej
używa — dostąpił pokoju — król radę pełni (dopełnia) — kan-
clerz jakby w niebo powiedział (chcąc oznaczyć wzniosłość
wyrażenia) — nie trzeba wodzić oczy swoje daleko po świe-
cie — podoba się (podobny) itp.
Niestosowne obrazowanie i niedorzeczność w wyrażeniach
znajduję w następujących przykładach: w pogaństwo się
obrócił — królestwo w mierze stoi — wmiatam się w urząd
drugiego — ognisty potop go pożre — chodzi w zapasy —
chcącka myta (żądza sławy) itp. Niektóre nie utrzymały się
choć są niezłe: ludomił i burzyć (demagog) — wykład (de-
finicja) — rozwicie (rezolutio) — droga sprawna (metoda) —
kupią (handel) — bezum — bogosławca (teolog) itp.
Pod względem polszczyzny Orzechowski wyżej stoi od
Górnickiego;'pracował też daleko więcej nad językiem i ma
największy słowaik w XVI wieku. Górnicki oddaje mu spra-
wiedliwą słuszność, mówiąc że .pisma Orzechowskiego zło-
tem piórem są pisane-. W tem wyżej stoi Górnicki, że bar-
dziej opracowywał swoje pisma i pisownię miał lepszą.
Podaję przykład pisowni Orzechowskiego, który jest za-
razem ucinkiem jego badań gramatycznych. >W języku sło-
wiańskim ten dźwięk: ca, scha, sca, brzmi najwięcej. Przeto
u Bułgarów w obiecadle poloszone są te literi, i,
w,
t. j . ca, scha, sca. Otoss w naschym piśmie podle c po-
spolicie kładą z literę, literze c przecywną; bo z litera est
litera dupla stych dwóch liter sloschona s, d, a coss to
zać bendzie gdy miasto cemu, poloschys czemu? resolwoj-
113
sche jedno to bendzie nieme słowo nie rozumne, takie
csdemu, głupie to słowo jest: przeto nygdi po c nie trzeba
kłaść 2, bo to z kazy Polską mowę, y trudne cytanie pol-
skie cyni. Patrzajcie na tym słowie, wasza miłość: roz-
dzielcie tę literę, patrzajcie co za słowo bendzie: wassda
pewnie bendzie. To słowo polskiem nie jest. Przeto miasto
tego gdzieby się poloschyć miało po s, z, lepiej poloschić
c, h, aby było wascha, proschę, pyschę- itd.
Pomijając pisownię, ileż życia ma ten krótki ustęp su-
chego przedmiotu; ile to ruchu w stylu!
Budowa łacińskiej prozy Orzechowskiego była uznaną po-
wszechnie jako klasyczna i wzorowa. Przypominam wyra-
żenie Komendoniego, że go poznał po właściwych mu zwro-
tach. W sporze Górskiego z Herburtem o budowę periodów
wezwano go na sędziego, a mowa pogrzebna o Zygmuncie I
uważaną była jako wzór łaciny, na którym się niegdyś uczono
w akademji krakowskiej — czemu także nie"dzisiaj?
Styl jego łaciński i polski jest pełen prostoty, bo nigdy
nie sili się udawać ani majestatycznej powagi, ani lekkości,
ani dowcipu, ani protekcyjnego spokoju; ale pozwala mu
iść za uczuciem i stosownie do tego jest giętkim, potoczy-
stym, szorstkim, spokojnym, poważnym, wspaniałym. Obra-
zowanie prawie zawsze potrzebne, nie przeładowane i bar-
dzo plastyczne.
Przytoczę trzy ustępy z jego pogrzebowej mowy. Tłóma-
czone z łacińskiego nie oddadzą całej piękności i majesta-
tycznej wyobraźni autora, zawsze jednak coś dla przykładu
zostanie, n. p. Zygmunt I jako sędzia:
• Przypomnijcie sobie rycerze! postać Zygmunta, kiedy na
czele rady krzesło zasiadał; jaka w nim jaśniała powaga,
jaka dostojność! W całej jego Osobie wspaniały przebijał
umysł, w wzroku czytać było sprawiedliwość, oblicze ma-
jestat Rzpltej wyrażało. Patrząc na jego wzrost wyniosły,
silne ramiona, rozłożyste barki, pełną okrągłą twarz, rumiane
lica, oczy duże nie poruszone, groźne brwi, nos orli, któżby
nie rzekł, że to nie syn Kaźmierza ale pierworodny Jowisza
sprawy ludzkie roztrząsa? Gała postawa, każde mgnienie
15
114
oka, spojrzenie, ruch, nawet samo milczenie jego wskazy-
wało, że jemu tylko przystało być królem. Słuchał i nie
odzywał się; gdy trzeba było, oszczędny w słowa, więcej
się znakami wyrażał; język swój tak na wodzy trzymał i
tak nim panował, że przez ciąg długiego panowania nikogo
nie obraził, tak że i ci co sprawę wygrali i ci co ją tra-
cili, odchodzili od jego trybunału bez rozjątrzonego serca,
równie uszanowaniem przejęci i jednakowo wdzięczni, że sza-
fując bezstronną sprawiedliwością tak umiał zjednoczyć łaska-
wość ze surowością, że ta się nie srożyła a owa w po-
gardę nie szła.'
I na ostatnim sejmie za życia swego, kiedy dwaj
posłowie Boratyński i Podlodowski zapalczywością młodej
krwi uniesieni, za żwawo w sprawie publicznej nań nacie-
rali, sędziwy starzec nie zmarszczył czoła ani odwrócił ucha:
gdy Podlodowski wiele się o bezprawiach rozszerzał, sta-
nęły łzy w oczach Zygmunta i przyznawał mu twarzą i
spojrzeniem, gdy mu przypominać począł, że. nie samodzierzcą
jest ale królem.«
.....
Rad z nami przestawał, słuchał i rozmawiał z nami.
Stały nam otworem wszystkie jego gmachy, pokoje i naj-
tajniejsze komnaty; cały swój dom wystawiał na widok pu-
bliczny. Nie czekaliśmy w sieniach; przystępu nam nie bro-
niono; wchodził kto chciał, bawił się, przysłuchiwał, przed-
kładał żądania i skargi. Żyliśmy prawie z nim ustawicznie.
Nie trzeba było jego spraw podglądać; mieliśmy je wszystkie
przed oczami. Nie spostrzegł nikt knowań na naszą wolność;
nie usłyszał samowładnego tonu; nie mógł go podejrzywać
o żadną sprosność lub nieprzyzwoitość. Wszystko koło niego
tchnęło'dostojną uczciwością; wszystko znaczyło króla, na-
czelnika wojennego narodu, głowę Rzpltej. Gdy wychodził
z ustępowych komnat w stek publicznego życia, wspomnij-
cie, jaka go otaczała powaga, jak skromny towarzyszył mu
orszak: cała pompa godną była wielkiego .króla, wszystko
nęciło ku niemu serca, wiązało poszanowaniem umysły. Za
ostatnią miałby sromotę stanąć na widoku, w pośrodku
swego zawodu między oszczepami i bronią zbirów. To jest
115
przepych tyranów, których sumienie własne o zamysły prze-
ciw powszechnemu dobru obwinia...«
Zupełnie innym jest Orzechowski, kiedy ma do czynie-
nia z przeciwnikiem; zmienia się wtedy do nie poznania:
zwroty szybkie, wyrażenia grubjańskie, zapalczywość uczuć
i wyrazów, namiętność w prowadzeniu dowodów, wszystko
posunięte do tego stopnia, że autor zdaje się z książki wy-
skoczy i rzuci się na czytelnika. Czuć wymowę Lutra, na
której się kształcił w Wittenberdze, i sposób pisania tego
reformatora, który się przyjął na bardzo urodzajnym gruncie.
Przy retorycznym sposobie, jakim Luter religijne doktryny
i dogmata obrabiał, używał grubjaństwa i gwałtownych wy-
rażeń jako jeden dowód więcej; i był przekonanym, że to
a nie co innego zjednywa wiarę u pospólstwa: Denn der
Teufel weisst wohl, dass wenn der tolle Pöbel prächtige
Lästerworte hört, so fällt er zu und glaubt flugs, fragt
weiter nicht nach Grund und Ursache.
Są ludzie, którzy tak wyraźnie i dobitnie potrafią wyrazić
swoje uczucia, że samym tokiem stylu robią na słuchaczach
i czytelnikach swoich nadzwyczajne wrażenie. Styl ich jest
lapidarny, dobitny i ścisły, że słowa dodać ani ująć nie
można, bo siła wyrażenia zniknie.
Jest to dar przyrodzenia, którego Orzechowski często nad-
używał. Wprawdzie był on tego zdania, że «powroza na ka-
cerza trzeba ale nie pisma; że z pewnymi ludźmi w długie
wywody wdawać się nie należy, ale chwytać za barki i wy-
rzucać za drzwi«, to też słowa jego mają czasami fizyczną
prawie siłę, siłę pięści, kija lub kamienia. Gdyby kto dziś
potrafił kilkadziesiąt wierszy napisać na kogo w ten sposób
co on całe kartki,. wyrzuciłby każdego człowieka z kraju
jak on wyrzucił Stankara z Rusi. Wyciąga wszystko na
wierzch , stosunki domowe, żonę, dzieci; obrzuca błotem,
ostatniemi słowy zohydza przed światem z werwą i siłą,
zarówno podziwienia jak pogardy godną. W polskich jego
dziełach nie ma na to tak dotkliwych przykładów; aby je
przetłumaczyć, literatura nasza nie posiada stosownego sło-
wnika.
116
Przymiot ten Orzechowskiego przyniósł jednak korzyści
naszej mowie, i chociaż nie na długo, wykształcił styl
dialektyczny. Kłótnie z różnowiercami w XVII wieku prze-
chowały zeń po większej części same tylko obelgi i szy-
kany ; błąkał się tu i ówdzie po kazalnicach, broszurach i
w trybunale, aż zniknął tak, że dziś nie ma nikogo, aby
w opisowej prozie prowadził gładko i potoczyście choćby
tylko dialog, jak to umiał Orzechowski, np.:
>...Ale kiedy widomemi rzeczami jawnie i jaśnie uderzysz
na kacerza, ustąpić ci z placu musi. Otoć dawam na to
przykład: Kacerza żadnego w Polsce nie masz, któryby
polskiej korony królestwem nie zwał, któryby śmiał pol-
skie królestwo innem imieniem zwać jedno królestwem;
weźmiż to co kacerz podawa i postąp per
resolutionem
causati in suas causas, wnet na nim na harcu wygrasz
i to otrzymasz, czegoć nie pozwala. Chce kacerz mieć Pol-
skę królestwom a kapłana mieć nie chce w królestwie, pa-
trzajże jak ten bałamut wnet z siodła swego wyjedzie i od
swego razu spadnie gdy tak nań nałobysz: 0 ślepy ka-
cerzu! powiedz mi, Polska królestwemli jest czyli nie ?
Rzeknie że jest. Nuż ty teraz weń ostrzem i tak mów:
Tedy Polska ma króla? Odpowie pewnie że ma. A ma
Polska króla, kacerzu, tedy też ma kapłana, który koro-
nuje króla. Widzisz jako tu wypadł z siodła na harcu ka-
cerz i przewrócił się sam od razu swego w zgórę nogami,
widomą rzeczą na głowę porażon ze wszystką ordą swoją.-
Ocenić wartość autora, który żył trzy wieki przed nami,
jest rzeczą, być może względną, bardzo względną, ale nie
trudną. Gdy się przeczyta wszystko co pozostawił, wartość
jego rośnie lub ginie w miarę korzyści, jakie czytanie dzieł
jego w obecnym czasie przynieść może. Ocena taka jest
niesprawiedliwą w obec umarłych, ale korzystną dla żywych,
od niej bowiem zależy rozpowszechnienie tego, o czem się
zapomniało. Działalność polityczna Orzechowskiego, jego wy-
mowa , pojęcia religijne i polityczne, charakterystyka osób
współczesnych, jaką znaleźć można w jego pismach, daty
historyczne nie zużyte jeszcze; jego język, styl, czy-
117
nią czytanie dzieł jego bardzo pożyteczną rzeczą dla wszy-
stkich, a niezbędną dla historyka XVI wieku. Bez tego sąd
o sprawach ówczesnych będzie opinią naszego wieku, naj-
mędrsi ludzie wydadzą się odwrotnie wobec postępu i zmiany
wyobrażeń. Nie można rozróżnić między prawem, potrzebą
a fantazją, i kierowalibyśmy się naszem widzimisię, nie ma-
jąc pojęcia o całem społeczeństwie ówczesnem, gdybyśmy
jego dzieł nie czytali. Słusznie więc możemy być zadowo-
leni, widząc przed sobą tyle wydań pism Orzechowskiego
w ostatniem stuleciu, iż nie ma żadnej biblioteczki prywa-
tnej, któraby coś z nich nie posiadała, nie ma jednego
intelligencyjnego człowieka, któryby o nim nie wiedział,
któryby jego kroniki lub dialogów itp. nie czytał. Jestto
dowód genialności autora, jeśli po 300 latach szersza pu-
bliczność może go czytać z zajęciem i oczekiwać dalszych
wydań i tłómaczeń.
Współcześni czytali go z zajęciem, i co za tem zawsze
idzie, z korzyścią. Sztuka bowiem pisarska na tem cała
polega, aby umieć zainteresować publiczność, trafić w jej
usposobienia i upodobania, (mówię o sztuce pisania, t. j. o
sposobie przedstawienia rzeczy) w ton czasu, i przedstawić
treść rzeczy z tej strony, gdzie jest zupełnie jasną i najle-
piej zrozumiałą dla czytelnika. Bez tego największa myśl,
najlepsza treść będzie martwym płodem, dzieło nudnem, a
autor zapoznany czekać musi, dopóki jego pracy i myśli
ktoś sprytniejszy nie pochwyci i w innej formie nie poda.
Narody mają usposobienia pojedynczych ludzi; stosownie też
do tego należy do nich przemawiać. Wesołym Dante wyda
się nudnym, dla smutnych i strapionych Wolter będzie nie-
smacznym, w spokoju i wpośród ciężkiej pracy proroków
uważa się za szaleńców, w trwodze i niepewności fdozof
jest głupcem a narzekanie w nieszczęściu budzi odrazę za-
miast współczucia.
Orzechowski był synem złotego wieku, poczucie potęgi
Rzpltej, żądza sławy w piersiach pojedyńczych obywateli, wysokie
wyobrażenie stanu rycerskiego o sobie, wszystko to znalazło
podnietę w jego pismach i czyniło go ulubionym pisarzem
118
w oczach szlachty. W każdem dziele podnosił szlachetne
czyny żyjących jeszcze współobywateli: Boratyńscy, Zboro-
wski, Tarnowscy, Kmity, Maciejowscy, Starzechowscy, Łascy,
Hoziusze, Kromery, Dembiccy, Sieniawscy, Jazłowieccy, Her-
burtowie, Secygnowscy, Tarłowie, itp. widzieli siebie samych
lub członków swojej rodziny postawionych świetnem piórem,
jako przykład potomnym wiekom, na podnietę ducha i am-
bicji narodu. Któż może brać za złe przyrodzeniu, jeżeli
ono w najtwardszym człowieku gnie się i przymila do tego,
co mu się zdaje trwalszem od życia. 'O bezecna sławo! za
ciebie gardło dać muszę. — wołał Herburt, rzucając się
w środek nieprzyjaciół. Stan rycerski kochał się w dzie-
łach Orzechowskiego. Wszystkie pojęcia swe i dąże-
nia, żądze swe, dumę i fantazję swoją widział czarno na
białem, wypowiedziane świetnie i ozdobnie, wymotywowane
wspaniale, bronione z namiętnością.
Jakiż to ładny n. p . ustęp o wolności, zdolny spotęgo-
wać w swoim czasie wszystkie uczucia miłości do ojczyzny:
•...Samiście jedni na świecie całym, prawdziwie wolni!
wszyscy poddani prawu; panem żaden; wszyscy w godności
jak w wolności równi. Za tę ojczyznę, która nie robiła
nigdy między synami swymi różnicy, nieśli przodkowie nasi
z ochotą 'życie swoje. Jakaż to siła zgnębiła krzyżacką dumę?
Cóż to 'było, przed czem pierzchał Moskal, Tatarzyn i Wo-
łoszyn? Cóż przerażało najezdników na sam odgłos waszego
ruszenia ? — Wiecie wszyscy co to była za siła! — To była
siła wolności! (Turcyka).
Zważmy, jakie motywa umiał Orzechowski wyszukać, aby
uprawnić w umysłach stosunek szlachty do mieszczan i do
chłopów:
.
»...Przeto też —mówi w Policji — prawo polskie szlachcie
obchodu miejskiego zakazuje pod straceniem szlachectwa,
iż szlachcic na prawdzie usiadł a handlem pospolitym stać
nie może;.,
na prawdzie i na wierze, które dwie cnoty
brzydzą się wszelkiemi pieniężnemi obchody, które za złą i
zmierzioną rzecz zysk pieniężny u siebie mają, tak, iż też
śt. Franciszek w zakonie braci swej nietylko mieć pienią-
119
dze ale i dotykać się ich zakazał... którym pieniądzom u
łakomego ustępować muszą cnoty one, bez których kupie-
ctwo i rzemiosło stać może; ale szlachectwo bez nich ża-
dną miarą ostać się nie może; bo jako człowiek, który się
w wielkich a sławnych rzeczach kocha i ćwiczy, i w nich
się ustawicznie obiera, nie może być mały i nizkiej myśli,
tak też i ten, który w małe i wzgardzone rzeczy się wdawa,
onemi się pęta i na nich przestawa, nie może być wspa-
niałej i dzielnej myśli; przeto oracz, rzemieślnik i kupiec
błahego i zniewolonego obchodu będąc w Polsce, nie mogą
być istotnemi częściami królestwa'.
Albo ustęp tyle razy dosłownie powtarzany, jakiż popu-
larny w swoim czasie!
»...Urodzony Polak cztery rzeczy własne ma, któremi
hardym i wspaniałym człowiekiem między najprzedniejszemi
ludźmi na świecie jest. Najprzód matkę, którą statutem
srogim 'de turpiloąuio'
obwarował sobie pilnie, strzegąc
niepokalanego narodzenia swego. Potem starodawnem szla-
chectwem... Trzecia przy Polaku rzecz jest, cała przeciwko
królowi swemu wiara, którą tak umiłował, że się nigdy
nie znajdzie, aby Polska zdrajcę przeciw królowi swemu
urodziła. Nakoniec równością Polak wszystkie inne królestwa
przesięgł; nie zna grafów, kniaziów ani książąt żadnych; je-
dnem słowem »szlachta' wszystek naród i gmin polskiego
rycerstwa się zamyka.« (Quinkunx.)
Łatwo każdemu znającemu naszą historję zrozumieć do-
niosłość każdego podobnego wypowiedzenia. Jeśli mnóstwo
podobnych zdań, pojęć i wyobrażeń można dziś jeszcze usły-
szeć; jeżeli je czytamy dosłownie wyjęte i przedrukowane
w dziełach autorów XVII wieku, w mowach sejmowych
w poezji, historji i na kazalnicy, nic dziwnego, że Orze
chowski z takiem upodobaniem był czytany, i że dzieła jego-
więcej wydań miały niż któregokolwiek autora. Przyłuski
w przedmowie do Zygmunta Augusta, chlubi sławę Orze-
chowskiego u postronnych »którego płody drukarnie wene-
ckie, paryskie, w Bazylei i Kolonji, na wszystkie strony
rozniosły.'
Wydaniom jego towarzyszyło mnóstwo wierszy;
120
nie ma pochwał, któremiby go nie podnoszono; stawiano go
wyżej Cycerona, Demostenesa, a Kromer--jego otwarty i
szlachetny przeciwnik — pisze doń : -Z ilu tylko ludźmi zda-
rzyło mi się obcować w Turcji, w Niemczech, Włoszech,
w Hiszpanji, nasłuchałem się pochwał pism Twoich; nie
trafiłem na żadnego, coby ich nie czytał; wynoszono Twój
dowcip, naukę i nieporównaną wymowę... Pochlebiało mi
to dla sławy ojczyzny naszej.... itp.
Z tego wszystkiego możemy ocenić przeważny wpływ
tego człowieka na piśmiennictwo nasze. Ponieważ był tak
wysławiany, znany i czytany, ponieważ w sposobie jego
pisania znajdowano tyle upodobania, więc naśladowano go.
Różnowiercy i katolicy: Starowolski, Fredro, Warszewicki,
Skarga, wszyscy exorbitanci przed i po Janie Zamojskim,
itd. itd. brali jego ideje, robili wyciągi, zasilali się jego
myślami lub powtarzali je dosłownie. Jeśli zwrócimy uwagę
na najliczniejszy dział literatury naszej, na piśmiennictwo
przygodnie czyli broszury — na niezwyczajną i niepraktyko-
waną ilość wydań pism jego aż do naszych czasów, na po-
jęcia i wyobrażenia narodu, które wypowiadał pierwszy a
które przeszły w krew i poezją szlachty i przechowały się
aż do naszych czasów, można prawdziwie powiedzieć: że
cała Rzplta uosobniła się w tym człowieku, który jest oj-
cem XVII wieku w Polsce.
KONIEC.
120
nie ma pochwał, któremiby go nie podnoszono; stawiano go
wyżej Cycerona, Demostenesa, a Kromer--jego otwarty i
szlachetny przeciwnik — pisze doń : -Z ilu tylko ludźmi zda-
rzyło mi się obcować w Turcji, w Niemczech, Włoszech,
w Hiszpanji, nasłuchałem się pochwał pism Twoich; nie
trafiłem na żadnego, coby ich nie czytał; wynoszono Twój
dowcip, naukę i nieporównaną wymowę... Pochlebiało mi
to dla sławy ojczyzny naszej.... itp.
Z tego wszystkiego możemy ocenić przeważny wpływ
tego człowieka na piśmiennictwo nasze. Ponieważ był tak
wysławiany, znany i czytany, ponieważ w sposobie jego
pisania znajdowano tyle upodobania, więc naśladowano go.
Różnowiercy i katolicy: Starowolski, Fredro, Warszewicki,
Skarga, wszyscy exorbitanci przed i po Janie Zamojskim,
itd. itd. brali jego ideje, robili wyciągi, zasilali się jego
myślami lub powtarzali je dosłownie. Jeśli zwrócimy uwagę
na najliczniejszy dział literatury naszej, na piśmiennictwo
przygodnie czyli broszury — na niezwyczajną i niepraktyko-
waną ilość wydań pism jego aż do naszych czasów, na po-
jęcia i wyobrażenia narodu, które wypowiadał pierwszy a
które przeszły w krew i poezją szlachty i przechowały się
aż do naszych czasów, można prawdziwie powiedzieć: że
cała Rzplta uosobniła się w tym człowieku, który jest oj-
cem XVII wieku w Polsce.
KONIEC.
120
nie ma pochwał, któremiby go nie podnoszono; stawiano go
wyżej Cycerona, Demostenesa, a Kromer--jego otwarty i
szlachetny przeciwnik — pisze doń : -Z ilu tylko ludźmi zda-
rzyło mi się obcować w Turcji, w Niemczech, Włoszech,
w Hiszpanji, nasłuchałem się pochwał pism Twoich; nie
trafiłem na żadnego, coby ich nie czytał; wynoszono Twój
dowcip, naukę i nieporównaną wymowę... Pochlebiało mi
to dla sławy ojczyzny naszej.... itp.
Z tego wszystkiego możemy ocenić przeważny wpływ
tego człowieka na piśmiennictwo nasze. Ponieważ był tak
wysławiany, znany i czytany, ponieważ w sposobie jego
pisania znajdowano tyle upodobania, więc naśladowano go.
Różnowiercy i katolicy: Starowolski, Fredro, Warszewicki,
Skarga, wszyscy exorbitanci przed i po Janie Zamojskim,
itd. itd. brali jego ideje, robili wyciągi, zasilali się jego
myślami lub powtarzali je dosłownie. Jeśli zwrócimy uwagę
na najliczniejszy dział literatury naszej, na piśmiennictwo
przygodnie czyli broszury — na niezwyczajną i niepraktyko-
waną ilość wydań pism jego aż do naszych czasów, na po-
jęcia i wyobrażenia narodu, które wypowiadał pierwszy a
które przeszły w krew i poezją szlachty i przechowały się
aż do naszych czasów, można prawdziwie powiedzieć: że
cała Rzplta uosobniła się w tym człowieku, który jest oj-
cem XVII wieku w Polsce.
KONIEC.